Anna TOMIAK - MAGIA CZEKOLADY

„Naprawdę silny jest ten, kto potrafi połamać całą tabliczkę czekolady i zjeść tylko jeden kawałek" - powiedziała Judith Viorst, amerykańska poetka i pisarka. Ale w niektóre dni (np. w święta) nie musimy ćwiczyć charakteru, zresztą czekolada działa korzystnie i nasze zmysły, i na zdrowie

Ma niepowtarzalny smak i aksamitną konsystencję. A jak pachnie! Większości z nas czekolada kojarzy się z dzieciństwem, ze świętami, poczuciem bezpieczeństwa, czymś wyjątkowo przyjemnym i troszkę... zakazanym.

- Pierwsi magię ukrytą w nasionach kakaowca odkryli Majowie i Aztekowie. To oni wpadli na pomysł, by z gniecionych nasion i wody przyrządzić napój i nazwać go „chocolatl" (przysmakiem bogów) - opowiada Janusz Profus, maestro czekolady w Cadbury Wedel. - Pijali go na zimo, dodając do smaku przyprawy i pieprz. Chocolatl działał pobudzająco i rozgrzewał. Majowe parzyli go przed bitwą (zagrzewał do walki) i przed... pójściem do sypialni (rozbudzał zmysły). Do dziś w kuchni meksykańskiej czekoladę dodaje się do wielu wytrawnych, a nawet ostrych dań i łączy z aromatycznymi, gorzko-ostrymi przyprawami.

Czytaj dalej

Słodki seks

  • Od dawna kobiety porównywały czekoladę do seksu. Teraz lekarze odkryli naukowe połączenie między jednym a drugim

    Według włoskich badaczy, kobiety regularnie jedzące czekoladę mają lepsze życie seksualne od tych, które odmawiają sobie tej przyjemności. U pań regularnie spożywających słodki przysmak stwierdzono wyższy poziom pożądania,  pobudzenia  i  satysfakcji czerpanej z życia intymnego.

Czytaj dalej

Namiętność dla dzieci i kochanków

  • Smakowi czekolady mało kto potrafi się oprzeć. Kochają ją dzieci, uwielbiają dorośli. Czekolada ma w sobie coś z grzesznej, zakazanej przyjemności. Kojarzy się z seksem i rozkoszą. Może dlatego, że w dzieciństwie zazwyczaj w trosce o nasze zęby i tuszę zakazywano nam słodkiego czekoladowego obżarstwa?

Czytaj dalej

Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o kawie

 



W PRL najpopularniejszym gatunkiem kawy była zbożowa "Inka". Ale i dziś to, co pije większość Polaków, trudno nazwać szlachetnym napojem. Pijemy byle co, byle jak, w byle czym.

Książę Talleyrand, francuski premier i minister spraw zagranicznych, mawiał, że: "kawa musi być gorąca jak piekło, czarna jak diabeł, czysta jak anioł, słodka i jak miłość".

To co kupujemy w marketach (może jpoza siecią "Piotr i Paweł"), raczej nie zapewni nam takich wrażeń. Markowe gatunki, które stanowią zaledwie 2% krajowego rynku, dostaniemy jedynie w branżowych sklepach, które zaopatrują się w kawę z niewielkich, rodzinnych palarni.

Jedną z nich jest należąca do Jarosława Guzińskiego piotrkowska "Cafe Roma".

Właściciel wcześniej imał się różnych zajęć. Był saperem, wyczynowym sportowcem, producentem knotów do nagrobnych zniczy, zanim pod koniec poprzedniej dekady postanowił otworzyć palarnię.

- To był przypadek - wspomina pan Jarek. - Poznałem człowieka, który przez 30 lat zajmował się paleniem kawy. Z racji wieku zamykał interes i chciał sprzedać piec. Zgodziłem się go kupić, ale pod warunkiem, że nauczy mnie jak to się robi. Nauka trwała długo, ale wówczas jeszcze nie wiedziałem, że na poznanie tajemnic tego napoju potrzeba 20 lat wytężonej pracy. Na razie jestem na półmetku. Dopiero za kolejne 10 lat będę mógł powiedzieć, że o kawie wiem prawie wszystko.

Palarnia to przede wszystkim doświadczenie i dobry piec.

- Najlepsze są niemieckie Probaty - wyjaśnia właściciel. - Wśród pieców to mercedesy klasy S.

Na potrzeby niewielkiej palarni wystarcza piec o pojemności kilkunastu kilogramów. Nowy kosztuje około 100 tysięcy złotych, kilkuletni można kupić za jedną trzecią ceny.

4000 za kilogram

Zielone, surowe ziarna kawy zawierają około 25 związków aromatyczno-smakowych. Jednak po upaleniu ich liczba zwiększa się do ponad 700!

Można wziąć najbardziej szlachetną odmianę kawy i wyprodukować niezdatną do picia lurę. Relacja w drugą stronę jest raczej niemożliwa. Z wietnamskiej kawy nawet najlepszy fachowiec nie zrobi Blue Mountain.



Każdy gatunek wymaga innego palenia. Tę samą kawę, ale pochodzącą z dwóch różnych plantacji trzeba wypalać w różny sposób. Zanim przystąpimy do właściwego palenia, zazwyczaj eksperymentujemy na sześciu dwustugramowych próbkach.

W zależności od gatunku prażenie trwa od 14 do 20 minut przy temperaturze nieprzekraczającej 240 stopni.

Po wyjęciu z pieca i wystygnięciu przez dwie doby trwa "odgazowywanie". Dopiero potem można zająć się konfekcjonowaniem.

- Każdą partię pali się pod inne gusta - mówi Guziński. - Co innego smakuje poznaniakom, co innego krakusom, a zupełnie inne upodobania mają warszawiacy. W stolicy sprzedaje się też najwięcej drogich gatunków.

W kawę Guziński zaopatruje się w Hamburgu, od wieków największym europejskim centrum tego napoju. W ofercie firmy znajduje się ponad 50 gatunków z pięciu kontynentów. Kilogram najtańszej kawy, kosztuje 35 zł. Hawańska Kona - 510 zł, a jamajska Blue Mountain - 620 zł/kg. Ta ostatnia w niektórych krajach cieszy się opinią najlepszej kawy na świecie, lecz pan Jarosław takie opinie zbywa pobłażliwym uśmiechem.

- Żeby Blue Mountain miała odpowiedni smak, trzeba jej wsypać dwa razy więcej niż innego markowego gatunku - wyjaśnia. - Jej renoma wzięła się stąd, że 90% zbiorów kupują na pniu Japończycy, tak jak niemal całą produkcję Kony wypijają Amerykanie. Ale wśród większości światowych baristów (specjalistów od parzenia i podawania kawy) najlepszą opinią cieszy się etiopska Yirgacheffee, której kilogram w mojej firmie kosztuje zaledwie 45 zł. Tak niska cena wynika z faktu, że Etiopia nie ma takiej siły przebicia na światowych rynkach. To bardzo biedny kraj, gdzie dominują drobni producenci, często niepiśmienni chłopi.

500 czy 600 zł za kilogram to i tak niewiele przy cenie indonezyjskiej kawy Kopi Luwak, która może kosztować nawet 4 tys. zł za kilogram (w londyńskiej kawiarni za filiżankę trzeba zapłacić nawet 50 funtów). Ten indonezyjski gatunek sławę i niepowtarzalny smak zawdzięcza łaskunowi, niewielkiemu drapieżnikowi z gatunku łaszowatych. To koneser najlepszych owoców kawy, które zjada, trawi w żołądku sam miąższ i następnie wydala nasiono co do ziarenka wyzbierane przez miejscowych plantatorów.

- Piłem, nic nadzwyczajnego - zapewnia właściciel. - Nie słyszałem, żeby w naszym kraju jakiś sklep czy lokal zamówił chociaż 100 gramów Luwaka i nie chodzi tylko o astronomiczną cenę. Polacy nie gustują w takich specyfikach.

Tajemnice firmy

Tuż za palarnią znajduje się niewielki magazyn. W niskiej temperaturze przy odpowiedniej wilgotności przechowywanych jest kilkanaście gatunków kawy.

Na regale stoi kilkadziesiąt butelek tajemniczych mikstur, których właściciel nie pozwala fotografować.

- To komponenty do produkowanych przeze mnie kaw aromatyzowanych - wyjaśnia. - W ofercie mam ponad 60 smaków od popularnej irish whisky przez tiramlsu po kawę "Pięciu wysp", czyli miks kilku egzotycznych smaków. Nie zdradzę jednak panu czy w "Paryżu nocą" jest prawdziwy likier, a w "Vanili French" wanilia z pomarańczą. To najpilniej strzeżona tajemnica każdej palarni.

W Piotrkowie Guziński ma dwa własne sklepy i przymierza się do otworzenia kawiarni, jednak największe zyski przynosi zaopatrywanie 50 specjalistycznych sklepów w całym kraju.

- Kawowych sklepów jest ponad 200. Jednak, żeby za kilka lat moje produkty znajdowały się we wszystkich placówkach, trzeba nie tylko mieć najlepszy towar, ale jeszcze być dyskretnym w interesach - stwierdza pan Jarosław. - Mogę panu zdradzić, że dostarczam towar do Warszawy, Łodzi i Krakowa, ale gdy powiem, że mam też odbiorców w niewielkim mieście, gdzie jest tylko jeden taki sklep, to konkurencja natychmiast się tam pojawi i zrobi wszystko, żeby mi zaszkodzić.

Rocznie "Cafe Roma" przerabia 20 ton kawy. Właściciel nie chce mówić o zyskach, ale przyznaje, że rentowność może wynosić nawet 30%.

- Palenie kawy to nie tylko biznes, to styl życia - zapewnia pan Jarek. - Trzeba kochać ten napój. Od wielu lat odbywają się mistrzostwa świata baristów. Podczas ostatnich zawodów w Tokio, łodzianin Łukasz Jura zajął bardzo wysokie 10 miejsce. Ja też chciałbym spróbować swoich sił w podobnych zawodach, ale w konkurencji polegającej na degustacji i rozpoznawania różnych odmian. Kiedyś piłem 10 filiżanek dziennie. Obecnie znacznie mniej, ale mogę śmiało powiedzieć, że dziś o kawie wiem naprawdę sporo.


KRZYSZTOF RÓŻYCKI 




Krótka historia małej czarnej

Według legendy na właściwościach kawy pierwsze poznały się kozy. Po zjedzeniu owoców z krzewu kawowca zwierzęta nie chciały zasnąć i nie odczuwały zmęczenia.

Za ojczyznę kawy uznaje się Etiopię, gdzie pierwsze plantacje pojawiły się podobno już w V-VI wieku. Dzięki kupcom arabskim nasiona szybko przedostały się na drugi brzeg Morza Czerwonego do Jemenu, który w średniowieczu stał się największym producentem tego napoju. Przez stulecia kawa z trudem zyskiwała nowych zwolenników. Jeszcze na początku XVI wieku jej picie było zabronione w Kairze i Mekce. Jednak już w 1554 roku otwarto pierwszą kawiarnię w Stambule. Europejczykiem, który jako pierwszy opisał egzotyczny napój, był Leonard Rauwolf. Ten niemiecki botanik z kawą zetknął się już w 1573 roku i uznał ją za bardzo dobry specyfik na dolegliwości żołądkowe.

Nobilitację zawdzięcza kawa papieżowi Klemensowi VIII (temu samemu, któ- ry zatwierdził karę śmierci na Giordanie Brunie). Papież był miłośnikiem małej czarnej i autorytatywnie uznał, że może ją pić każdy porządny chrześcijanin.

Jednak na europejską kawiarnię (poza światem muzułmańskim) trzeba było czekać aż do 1650 roku, kiedy Żyd imieniem Jakub stworzył w Oksfordzie pierwszy taki lokal.

Przełom XVII I XVIII wieku to narodziny najsłynniejszych kawiarni, z których wiele istnieje do dziś. W 1683 roku w Wiedniu Franciszek Kulczycki otworzył lokal "Pod błękitną butelką". Niektórzy historycy uważają, że nad Dunajem o kilka miesięcy wyprzedził go Johannes Diodato. W tej samej dekadzie powstały paryskie "Cafe Procope" i Cafe de la Regence". W 1705 roku w Salzburgu Johann Fontalne stworzył lokal noszący dziś nazwę "Cafe Tomaselli". Bywali tu Mozart i Haydn. Zwyczaj picia kawy szybko przyjął się w Polsce i już na początku XVIII wieku Antoni Momber otworzył w Gdańsku pierwszą kawiarnię. W 1720 r. narodził się słynny wenecki "Forian". W tym samym roku w Lipsku powstał lokal "Pod arabskim drzewem kawowym". W 1760 r. otworzyła podwoje rzymska "Antico Caffé Greco", a w 1786 wiedeński "Demel".

Lista słynnych miłośników czarnego napoju zajęłaby grubą książkę. Jednak koniecznie trzeba wspomnieć trzy nazwiska. Jana Sebastiana Bacha za to, że w 1734 skomponował "Kantatę o kawie" oraz Voltaire'a i Balzaca. Obaj Francuzi byli uzależnieni od małej czarnej tak bardzo, że potrafili wypić 50 filiżanek dziennie, gdy śmiertelna dawka dla przeciętnego człowieka to około 80-90 filiżanek.

W drugiej połowie XIX wieku w Warszawie istniało 200 kawiarni, a w Krakowie ponad 60 (w Wiedniu ponad tysiąc).

Do końca XIX wieku w Polsce sprzedawano surowe ziarna kawy, wypalano je w skomplikowanych maszynkach, które stanowiły obowiązkowe wyposażenie każdego szlacheckiego dworu i mieszczańskiego domu. Przełom nastąpił w 1882 roku, gdy firma "Pluton" zaczęła sprzedawać gotową kawę paloną.

Co pijemy?

Na świecie znanych jest ponad 500 rodzajów kawy i 6 tysięcy gatunków.

Dwa najważniejsze to: Arabica (70% światowej produkcji) i mniej szlachetna Robusta.

W ostatnich latach światowe zbiory kawy rocznie przekraczają 7,5 miliona ton, co przekłada się na 15 miliardów dolarów i 25 milionów miejsc pracy.

Od dziesięcioleci największym światowym producentem jest Brazylia (28%). Jednak jeszcze na początku XVIII wieku była to roślina zupełnie tam nieznana. W 1727 roku kilka sadzonek kawy z Gujany Francuskiej wykradł porucznik Francesco de Melo Palheta. Według legendy rośliny, w tajemnicy przed mężem, podarowała mu żona gubernatora.

Po Brazylii największymi kawowymi potentatami są Indonezja i Wietnam. Dopiero za nimi ulokowały się kraje, które wielkość produkcji godzą z najwyższą jakością: Kolumbia i Etiopia.

Gdy statystyczny Fin spożywa rocznie 12 kg kawy, Szwed pół kilograma mniej, Duńczyk 10,5 kg, Francuz 5,7, Włoch 4,6, to Polak zadowala się niewiele ponad dwoma kilogramami.

To sprawia, że krajowy rynek kawowy wart jest około 2 miliardów złotych (ponad połowa tej kwoty przypada na kawę mieloną). 77% polskiego rynku opanowało siedem firm: Kraft Foods (Jacobs, Maxwell, Gevalia), Tchibo, Prima, Elfie, Woseba, Nestle i Mokate.

Aż 75% kawy mielonej pijemy, zalewając ją wrzątkiem ("po turecku").

Zawartość kofeiny w napojach (mg)

filiżanka Robusty - 330
filiżanka Arabiki - 175-185
filiżanka etiopskiej mokki - 160
filiżanka kawy rozpuszczalnej - 95
szklanka czarnej kawy - 80-120
filiżanka espresso - 60
filiżanka kawy mrożonej - 50-70
szklanka herbaty - 45-65
puszka coca-coli - 45
(Wikipedia)


Mit herbaciany

 

Trudno powiedzieć, skąd się w polskim narodzie wzięło przekonanie, że herbata jest narodowym, tradycyjnym napojem Anglików...


(...) Mówi się, że tradycję picia herbaty o godzinie 5 po południu wprowadziła królowa Wiktoria, lecz ten zwyczaj jest od bardzo dawna fikcją - być może celebrują go emeryci. O tej porze olbrzymia większość ludzi siedzi w pociągu, metrze, tramwaju, autobusie lub w samochodzie, próbujac przebić się przez korki samochodów i komunikacji miejskiej w drodze do domu. W zależności od niejsca zamieszkania do domu dociera się między 6 a 7 wieczorem. Dzieci, które wcześniej przyszły ze szkoły, dożywiają się junkiem (różnego rodzaju czipsami, chrupkami, marsami i kit-katami), leżąc na brzuchu przed telewizorem. Mama biegnie do zamrażalnika, wyjmuje pudełko, którego zawartość wkłada do mikrofalówki na parę minut. Dopiero tedy rodzina eats tea (je herbatę), (wieczorna "herbata" to nic innego jak obfity i na ogół niezdrowy obiad, podczas którego pije się piwo lub wino (dorośli) oraz różne soki, często sztuczne (dzieci). Zwykłe pytanie: what do you cook for tea tonight? (co gotujesz na herbatę dziś wieczorem), wprawia w osłupienie kogoś, kto pojęcie herbaty rozumie dosłownie. Jest to oczywiście wyrażenie potoczne, bo używane są również takie nazwy jak dinner (obiad) lub supper (kolacja), jednakże te określenia odnoszą się raczej do eating out, czyli po prostu wyjścia do restauracji.

Obecnie nikt już nie celebruje herbaty, a nawet nie zaparza jej w sposób tradycyjny. Anglik, Australijczyk lub Amerykanin wrzuca do kubka torebkę herbacianą, zalewa ją zimnym mlekiem z lodówki (1/4 lub 1/3 kubka), a następnie dopełnia wrzątkiem z zakładowego bojlera. Wykonuje dwa, najwyżej trzy ruchy torebką, po czym wyrzuca ją do śmietnika. Do tej białawej cieczy, przypominającej wodę z wyżętego zmywaka, dodaje dwie łyżeczki cukru. To jest tradycyjna angielska "herbata". Zwyczaj ten rozpowszechnił się do takiego stopnia, że w australijskich supermarketach ze świecą nie można znaleźć zwykłej liściastej herbaty, bo na półkach królują torebki i herbata granulowana. Przyrządzenie herbaty "po polsku" wywołuje u Anglosasów grymas obrzydzenia.

Generalnie Europa nie pije herbaty (jak wiadomo Brytyjczycy nie uważają się za Europejczyków). Francuzi, Włosi, Grecy piją wino i kawę; Niemcy, Czesi i Holendrzy - kawę i piwo. Skandynawowie piwo. Itd. Jedyne kraje, gdzie herbata jest nadal na pierwszym miejscu i jest w sposób właściwy zaparzana, to Polska, Rosja, Mongolia oraz niektóre dawne republiki radzieckie.

 

EKO Świat 4/2004

Tylko palce lizać

 

Rotterdamski festiwal czekolady




 


Czekolada - przedmiot pożądania, ozdoba wyszukanych deserów, dodatek pikantnych potraw z Meksyku. Słodki przysmak mogliśmy pod wszystkimi możliwymi postaciami podziwiać podczas święta czekolady "Chocola d'Amour", zorganizowanego w Kunsthal w Rotterdamie.

Jedną z największych atrakcji stanowiła czekoladowa trufla wielkości człowieka. Podczas tego niecodziennego święta odbyły się rozmaite występy, warsztaty, konkursy, prezentacje, odczyty i degustacje. To prawdziwy raj dla wielbicieli czekoladowych przysmaków.

- Pani nie lubi mlecznej czekolady, prawda? - zapytał jeden z wystawców.

- Słucham?

- Kobieta, która tak zaciska usta, jak pani, przepada zapewne za nadziewanymi pralinkami.


Jak widać, wystarczy, że mistrz na ciebie spojrzy, a już wie, jaki smakołyk zaproponować. Może warto, żeby panowie zapamiętali jedną rzecz: niech nie narzekają, kiedy ich ukochana zajada się mleczną czekoladą - podobno panie, które jedzą dużo tego przysmaku, mają znacznie większą ochotę na seks niż te, które sobie tej przyjemności odmawiają.

Miłość i czekolada są ze sobą nierozerwalnie połączone. Dlaczego? Moim zdaniem chodzi o ten słodko-gorzki smak. Trudno więc o lepszą nazwę dla święta czekolady niż "Chocola d'Amour".

Tego rodzaju festiwal to doznanie zmysłowe. Podczas jednego z warsztatów zajmowaliśmy się łączeniem wina i czekolady. Poznaliśmy dzieło najlepszego francuskiego cukiernika, Oliviera Bajarda - ogromną truflę o nazwie "Das Schwarze Geheimnis" (niem. Czarna tajemnica), do której można było wejść; przeżyliśmy zmysłową przygodę z projektantką bielizny, Marlies Dekkers, która zaprezentowała wzory ze swojej kolekcji; a na koniec podziwialiśmy czekoladowe arcydzieła wykonane przez cukiernika Jeroena van der Graafa.

Mieszkańcy Rotterdamu zazwyczaj uśmiechają się radośnie, kiedy słyszą nazwisko Jeroen van der Graaf, gdyż znany on jest z tego, że przygotowuje najlepsze torty urodzinowe, desery i cukierki. Prawdziwą ucztą dla oczu jest już obserwowanie go przy pracy: czekolada leje się strumieniami, a mistrz nadaje jej formę i delikatnie zdobi.

- Czekolada jest wspaniała - opowiada. - Czekolada, jak wino, ma różny charakter, zależnie od gleby, w której rosły kakaowce. Może mieć kwaśny, gorzki, śmietankowy lub świeży posmak - wyjaśnia.

Największym wyzwaniem jest odkrycie doskonałej kombinacji smaków, idealne wyważenie proporcji. Jedną z najbardziej niezwykłych potraw, jakie miałam okazję skosztować podczas festiwalu, była zupa czekoladowa z pomidorem marynowanym w słodkim syropie i oleju różanym.

Brzmi wspaniale, lecz przygotowywanie dań z czekolady w warunkach domowych to prawdziwa gehenna: we wszystkich garnkach przypalona czekolada, a owoc naszych starań prezentuje się marnie - domownicy zerkają niepewnie na gęstą maź i nie wiedzą, co powiedzieć.

- Nie musi tak być - mówi Jeroen.

Dobrym sposobem na stopienie czekolady jest podgrzewanie naczynia z czekoladą w innym naczyniu, ale łatwiej połamać ją na kawałki, włożyć do mikrofalówki i ustawić rozmrażanie.

Najlepiej wstawiać na 30 sekund, a potem dokładnie wymieszać - czynność trzeba powtarzać, dopóki cała czekolada nie będzie stopiona. Do jej rozrzedzenia nie wolno używać wody - znacznie lepszy będzie olej roślinny albo masło kakaowe. Potem małe porcje czekolady można rozmieścić np. na folii do pieczenia i dodać orzechy albo migdały. Kiedy zastygnie, można ją zawinąć w torebkę i włożyć do lodówki. - Będzie dobra przez 3-4 tygodnie - radzi cukiernik.

Pozostaje tylko wziąć się do pracy. Inspirację z pewnością można znaleźć w sklepie mistrza w Rotterdamie przy ulicy Scheeptimmermanslaan 17. Pomyślcie o tarcie czekoladowej z nadzieniem creme brulee, cukierkach z mlecznej czekolady, o musie z białej czekolady z owocem granatu... Do tego kieliszek wina deserowego...


ARANKA VAN DER POL





De Telegraaf 2007
ANGORA - PERYSKOP nr 41
14 października2007

Rozważania o małej czarnej

 

 

Kawa jest nie tylko przyjemnością, ale może też dramatycznie ograniczać ryzyko artretyzmu u mężczyzn, twierdzi na łamach "The Times" dr Thomas Stuttaford.

Mój dzień, podobnie jak milionów innych ludzi, zaczyna się filiżanką gorącej, osłodzonej kawy. Zawarta w niej kofeina poprawia mi nastrój i stopniowo odsuwa na bok poranną niemoc. Słodka kawa to zaś wspaniały sposób na zniwelowanie niedocukrzenia. Kolejną piję w biurze.

Czy ten drobny luksus, jakim jest picie kawy, dowodzi uzależnienia od kofeiny - którą często oskarża się o bycie szkodliwym związkiem chemicznym i regularnie atakuje na poświęconych zdrowiu i urodzie stronach gazet? Czy też jest ona - w co wolę wierzyć - oczerniana uparcie, ale niesłusznie i nie tylko nieszkodliwa, ale wręcz korzystna dla zdrowia? Oczywiście pod warunkiem, że pije się ją w umiarkowanych ilościach.

Większość lekarzy wychowano tak, by - podobnie jak dziennikarze piszący o zdrowiu i urodzie - wierzyli, że świat byłby lepszym miejscem, gdyby nie pito w nim kawy.

Lekarze złowieszczo ostrzegają, że kawa może być odpowiedzialna za zwiększone ryzyko częstoskurczu, za inne rodzaje arytmii serca, wysokie ciśnienie krwi i ataki serca. Sugerowano nawet, że może być przyczyną nowotworów, w tym raka trzustki.

Niewielu z tych, którzy przemawiają przeciwko kawie, zapoznało się z dowodami. Jeśliby je poznali, mogliby się zorientować, że wiele krążących na temat kawy historii - od momentu jej odkrycia 1300 lat temu na Bliskim Wschodzie - to tylko mity. Najnowsze badania pozwalają sądzić, że dla większości ludzi jest ona klinicznie nieszkodliwa, a wręcz pomaga zdrowiu.

Ostatnio przypisywana kawie korzyść dotyczy jej właściwości zmniejszania stężenia we krwi kwasów moczowych, co z kolei ogranicza liczbę ataków artretyzmu, dopadających od czasu do czasu niektórych ludzi. Wniosek ten pochodzi z badań Harvard Medical School oraz kanadyjskiego University of British Columbia.

Dowody na korzyści płynące z picia kawy dla artretyków, zebrane i analizowane przez naukowców, opublikowano w ostatnim numerze pisma "Arthritis and Rheumatism". Wniosek był taki, że picie czterech lub więcej filiżanek dziennie bardzo wyraźnie zmniejsza u mężczyzn ryzyko artretyzmu.

Badanie to oparto na analizach osób wyłonionych spośród 50 tysięcy pracowników służby zdrowia, których stan zdrowia badano dokładnie przez 12 ostatnich lat.

Inna praca uniwersytecka objęła mniejsze badanie 757 pacjentów, którzy - jak stwierdzono - cierpią na artretyzm. Naukowcy ocenili u nich ryzyko wystąpienia ostrych ataków artretyzmu, po czym zestawili je z ilością wypijanej kawy. Prawdopodobieństwo ataku artretyzmu było o 40 procent mniejsze u tych pacjentów, którzy wypijali 4-5 filiżanek kawy dziennie. Dramatycznie, czyli o 59 procent, ryzyko to zmalało w przypadku osób wypijających codziennie sześć lub więcej kaw.

Niemal wszystkie mity wokół kawy, które przez lata przerażały jej wielbicieli, prysły jak bańka mydlana. Mój były pacjent powiedział mi na przykład ostatnio, że ojciec zabraniał mu picia kawy, ponieważ - jak mówił - powoduje ona marskość wątroby.

Wierzenie stare, ale całkiem bez sensu. Sześć lat temu dr Arthur Klatsky - znany, amerykański lekarz-naukowiec oraz inni badacze wykazali, że kawa (choć już nie inne, zawierające kofeinę napoje) opóźnia zwykle moment nadejścia marskości wątroby - zarówno tej związanej, jak i niezwiązanej z alkoholizmem.

Badania opublikowane osiem lat temu w "Journal of the American Medical Association" wykazały z kolei, że picie kawy ogranicza częstość pojawiania się kamieni żółciowych i chorób woreczka żółciowego. Później udowodniono, że zmniejsza też prawdopodobieństwo rozwoju cukrzycy typu 2.

Prowadzone na Harvardzie badania oczyściły kawę z często stawianych jej zarzutów, że podnosi ona ryzyko udarów i ataków serca. Obecnie mamy przekonujący dowód, że z pewnością nie wpływa ona szkodliwie na ryzyko ataku serca lub ilość udarów, ale że może nawet działać korzystnie. Korzyść z kawy jako leku o działaniu chroniącym serce jest jednak nikła, dlatego bezpieczniej jest opisać jej wpływ na serce jako neutralny.

Nigdy też nie było żadnych dowodów na to, że kawa wywołuje raka. Jej związek z rakiem odbytnicy rozważano przez wiele lat, ale obecnie przyjęto opinię, że jeśli takowy w ogóle istnieje, może być pozytywnie sprzężony.

Czy kawy może być zbyt wiele? Prawdopodobnie bezpieczniej jest pić kawę i inne czynne farmakologicznie substancje w ilościach umiarkowanych. Trzy lub cztery filiżanki nikomu jednak nie powinny zaszkodzić. Ponieważ zwiększa ona czujność i wrażliwość, lepiej jej unikać, gdy cierpisz na bezsenność (...).

Z dużym umiarkowaniem powinny ją także pić kobiety w ciąży. Wszyscy inni powinni bez wyrzutów sumienia korzystać z miłych, porannych chwil w towarzystwie małej czarnej. To nie nałóg, a przyjemność. Pijąc ją, powinniśmy pamiętać, że kawa zmniejsza nawet liczbę samobójstw wśród kobiet.


dr Thomas Stuttaford


 

The Times; Onet.pl - KOBIETA

Kofeina - fakty i mity

 

Kawa - na dobry początek dnia. Po południu: duża coca-cola. Pijesz je nie tylko dlatego, że dobrze smakują. Również po to, by zwalczyć senność. To, że kofeina pobudza i dodaje energii, jest pewne.  Ale co do innych popularnych opinii na jej temat masz wątpliwości. Sprawdź więc, czy są prawdziwe.





 


Długotrwałe spożywanie kofeiny jest szkodliwe.

Fałsz. Naprawdę! Powstanie tego mitu to sprawka palaczy: piją oni więcej kawy niż osoby niepalące (ich organizmy rozkładają kofeinę dwa razy szybciej niż niepalących, więc muszą oni wypić więcej kawy, by poczuć efekty). A wiadomo, że palacze mają więcej problemów zdrowotnych niż ludzie niepalący. Ale to wina nikotyny, a nie kofeiny! Kofeina nie kumuluje się w organizmie: jest wydalana z moczem. Zatem: jeśli jesteś zdrowa (nie masz nadciśnienia, arytmii serca czy stanów lękowych), możesz spokojnie pić napoje z kofeiną nawet przez długie lata.

Najbogatszym źródłem kofeiny jest ziarno kawy.

Fałsz. Najwięcej tej substancji zawiera amazońska roślina - gwarana (Paullinia guarana). Jej nasiona mają 5 proc. kofeiny. Następne w kolejności są liście herbaty (2-5 proc.), liście mate (3 proc.), orzeszki kola (1,5-2,5 proc.) i ziarna kawy (0,6-2,8 proc.). Niewielkie ilości kofeiny zawiera również ziarno kakaowca (0,3 proc.), a nawet nieduża bylina rosnąca w Polsce - iglica. Na zawartość kofeiny w napojach ma też wpływ sposób parzenia. Dlatego, np. w filiżance kawy znajduje się dwa razy więcej kofeiny niż w takiej samej ilości herbaty, choć w samych ziarnach kawy tej substancji jest mniej niż w liściach herbaty.

Kofeina zwiększa sprawność umysłową.

Prawda. Zanim zaczniesz pisać raport czy pracę dyplomową, wypij filiżankę kawy. Usprawnia ona myślenie dzięki blokowaniu receptorów adenozyny, która informuje organizm o potrzebie snu. W USA przeprowadzono eksperyment, który to potwierdził. Kiedy pozbawionym snu amerykańskim żołnierzom podano ilość kofeiny odpowiadającą 2 filiżankom kawy, ich czujność, pamięć i zdolność uczenia się poprawiły się aż o 60 proc.

Zmienia przebieg niektórych procesów biochemicznych w organizmie.

Prawda. Jest to substancja pobudzająca: 250 mg kofeiny (tyle mają 2 filiżanki mocnej kawy) może nawet trzykrotnie zwiększać ilość adrenaliny we krwi, tym samym przyspieszając oddech. Kofeina blokuje również receptory adenozyny. Oprócz tego zwiększa wydzielanie dopaminy pobudzającej ośrodki przyjemności w mózgu. Czyli sprawia, że jednocześnie jesteś pobudzona i zrelaksowana.

Powoduje nadciśnienie i utratę masy kostnej.

Fałsz. Jedno z najpoważniejszych pism medycznych "Journal of American Medical Associacion" opublikowało niedawno wyniki badań, które dowodzą, że kofeina nie zwiększa ryzyka nadciśnienia tętniczego. U zdrowych ludzi przyspiesza ona bicie serca w tak nieznacznym stopniu, że trudno to zmierzyć, a efekt ten utrzymuje się zaledwie kilka minut - uważa doktor Terry Graham, specjalista od kofeiny na Ontario University of Guelph. Stwierdzono jednak, że ciśnienie podnosi inny, niezidentyfikowany składnik słodzonych i dietetycznych napojów gazowanych z kofeiną. Natomiast osłabienie kości to wynik niedoboru wapnia. Pewna ilość tego minerału jest wydalana wraz z moczem, a kofeina działa moczopędnie. Ale ta utrata wapnia jest tak niewielka, że wystarczy dodać do kawy mleko, aby ją nadrobić.

Kofeina uzależnia.

Prawda. Twój organizm przyzwyczaja się do tej substancji, a gdy jej nie otrzyma, reaguje bólami głowy, a także drażliwością. Im więcej kofeiny spożywasz, tym cięższe są objawy jej odstawienia.

Można ją przedawkować.

Prawda. Ale większość udokumentowanych przypadków przedawkowania dotyczyła osób, które świadomie połknęły zbyt dużą ilość tabletek kofeinowych. Nie ma bezpiecznej dawki kofeiny, jednakowej dla wszystkich. Jednak, aby się zatruć, musiałabyś wypić duże ilości napojów z tą substancją w dość krótkim czasie. Tak więc jeśli pijesz do 5 filiżanek kawy dziennie, raczej nic Ci nie grozi.

Napoje z kofeiną można pić bez ograniczeń.

Fałsz. Badania przeprowadzone w Grecji wykazały, że ludzie pijący dużo kawy są bardziej podatni na różne stany zapalne. A te z kolei przyczyniają się do powstawania w organizmie substancji, które mogą prowadzić do rozwoju chorób serca oraz cukrzycy (z drugiej strony wykazano jednak, że kawa pita w rozsądnych ilościach zapobiega cukrzycy). Natomiast kanadyjscy badacze stwierdzili, że u osób mających wolną przemianę materii kofeina może zwiększać ryzyko chorób serca. Okazuje się również, że czasami chroni przed miażdżycą ludzi, których metabolizm jest szybki. Kawa zawiera bowiem nie tylko kofeinę, ale także sporo antyoksydantów zwalczających wolne rodniki. Ze względu na te niejasności naukowcy nie zachęcają do picia dużych ilości napojów zawierających kofeinę. Według amerykańskich badaczy bezpieczna dzienna dawka tej substancji to 400 mg.


ONET.pl Kobieta 29 stycznia 2007



Alchemia kawy

 



 


O kawie prawie wszystko

Pomaga w pracy, uprzyjemnia wypoczynek, jest znakomitym zwieńczeniem posiłku, a mocne espresso stawia na nogi w upalne dni. Kawę można przygotowywać na wiele sposobów. Nigdy nie dowiemy się, ile prawdy jest w legendzie o dwóch jemeńskich mnichach, którzy susząc nad ogniem zmoczone ulewą gałęzie kawowca, przez przypadek odkryli dobroczynny wpływ wysokiej temperatury na owoce tego krzewu. Pewne jest, że sztuka palenia kawy wymaga subtelności, kompetencji i wyczucia. Przede wszystkim trzeba dobrze znać właściwości wszystkich gatunków i wiedzieć, skąd pochodzą ziarna. Każda mieszanka jest bowiem inna - specjaliści od palenia kawy, podobnie jak szefowie kuchni, mają swoje sekrety.

Palenie kawy w cylindrze rotacyjnym może przebiegać na różne sposoby. Najszybszy z nich, zwany "flash", polega na podgrzaniu ziaren w ciągu 90 sekund do temperatury 880 stopni Celsjusza. Stosowany jest do pospolitych odmian kawy i nie pozwala na uwolnienie wszystkich jej nut zapachowych. A w kawie jest ponad 700 składników aromatycznych. Lepsza pod tym względem będzie metoda podgrzewania ziaren w temperaturze 600 stopni przez 10 minut. Zaś najdoskonalsze efekty uzyskuje się najstarszymi sposobami: paleniem ziarna przez 10 minut w temperaturze 230 stopni, aż uzyskają barwę "mnisiego habitu" i zapach rozwijający się przez następne 10 minut.

Przechodząc od jasnego koloru do brązu czy czerni, ziarna podwajają swoją objętość, tracą olej i pękają. Na koniec miesza się je w zimnym powietrzu, by zagęścić aromat, po czym pakuje próżniowo, całe lub zmielone. Kawa, odwrotnie niż wino - im starsza, tym gorsza (ziarnista utlenia się w ciągu dwudziestu dni, mielona już po pięciu). Jej wrogiem jest powietrze, a także wilgoć, światło i ciepło. Jednak w lodówce, w hermetycznym pudełku, może być przechowywana miesiącami.

Kiedyś miażdżono ją brutalnie w kamiennych żarnach lub tłuczono w moździerzach. Od XVII wieku masakrowano ziarna w żelaznych maszynkach wzorowanych na młynkach do pieprzu. Sześcienny, drewniany młynek z korbką i szufladką pojawił się w domach w XIX wieku (model Peugeota pochodzi z 1832 roku), potem zastąpił go młynek elektryczny.

To, że kawę zaczęto przygotowywać i spożywać w domowym zaciszu, w gronie rodziny lub samotnie, wręcz samolubnie, zaszkodziło ważnej społecznej funkcji kawy. Otóż w czasach, gdy właściciele kawiarni mieli właściwie wyłączność na towary i urządzenia służące ich alchemii, amatorzy kawy mieli świetny pretekst, by wyjść z domu (a poza kościołem i pracą nie było tych pretekstów wiele), spotkać się z innymi wielbicielami napoju (...).

Z 2,5 kilograma owoców kawowca otrzymuje się około pół kilograma zielonej kawy. Owoce krzewu są dojrzałe po sześciu, ośmiu miesiącach od kwitnienia w przypadku arabiki i dziewięciu, jedenastu w przypadku robusty. Lecz metody zbioru różnią się w zależności od rodzaju, regionu i wielkości plantacji. Zrywanie mechaniczne (stripping) polega na zebraniu wszystkiego, co znajduje się na gałęzi kawowca: kwiatów oraz owoców - dojrzałych, niedojrzałych i przejrzałych. Na plantacjach tak rozległych, że trzeba się po nich przemieszczać samolotem, inna metoda nie wchodzi w grę. Jednak mechaniczne zbieranie niesie podwójne ryzyko - po pierwsze można uszkodzić krzewy, po drugie uzyskany zbiór jest niejednorodny: dojrzałe owoce mieszają się z młodymi i kwaśnymi. Ponadto metoda ta nie sprawdza się na terenach górzystych, gdzie rośnie arabika.

Kawę znakomitej jakości daje ręczne zbieranie owoców (picking), co jednak bardzo podnosi koszty produkcji. W Brazylii 300 tysięcy farmerów żyje z uprawy kawy. Aby ją zebrać, potrzeba trzech milionów ludzi. Na ogromnych, liczących tysiące hektarów plantacjach w Ameryce Łacińskiej czy w Afryce stosuje się mechaniczną metodę zbioru (maszyna zastępuje stu pracowników i zbiera 95 procent owoców z każdego drzewa). Jednak 70 procent światowej produkcji powstaje w rodzinnych farmach liczących ledwie 10 czy nawet 5 hektarów. Pozyskane owoce pozbawia się miąższu przez sukcesywne wymywanie lub przez wystawienie ich na działanie słońca. Uzyskane w ten sposób ziarna są selekcjonowane, pozbawiane łusek, wrzucane do jutowych sześćdziesięciokilogramowych worków i eksportowane. (...)

Jak przyrządzić kawę? To kwestia smaku. We Włoszech delikatna, zalana na chwilkę odrobiną wrzątku ma w sobie dużo aromatu, a mało kofeiny. W Stanach Zjednoczonych kawa zalana na długo dużą ilością wody to mdłe, ale pobudzające popłuczyny.

Istnieje pięć tradycyjnych sposobów przygotowania kawy: po turecku (bardzo drobno zmieloną, zmieszaną z cukrem wsypuje się do imbryka stawianego na ogniu), zalewanie (tłok ściąga fusy na dno szklanego naczynia), filtrowanie (woda przelewa się przez kawę umieszczoną w filtrze z papieru lub tkaniny), z zaparzacza (wrzątek przechodzi przez kawę w filtrze między dwoma pojemnikami nałożonymi jeden na drugi), z ekspresu ciśnieniowego, który błyskawicznie dostarcza nam espresso.

Dobrą kawę pije się bez dodatków, bardzo gorącą. Lecz wedle gustu można ją posłodzić, dodać mleka, śmietanki, czekolady lub przypraw, takich jak cynamon, gałka muszkatołowa czy kardamon. Albo wymieszać z lodem, jak włoską granita di caffe.

Czy kawę bez kofeiny można nazywać kawą? Ta ugrzeczniona wersja niech zostanie na półce z ziółkami na trawienie, między lipą a rumiankiem.


Źródło: Le Monde 26 lipca2006


Czekoladowe jaja wielkanocne - skąd bierze się ten zwyczaj?


Obyczaj obdarowywania się czekoladowymi jajkami przywędrował do Polski z Wielkiej Brytanii. Wielkanocne czekoladowe obżarstwo jest tam równie popularne, jak u nas pisanki.

Korzeni tego obyczaju należy doszukiwać się w pogańskich obrządkach ku czci bogini świtu - Eostre. Jej święto wypadało mniej więcej w tym samym czasie, co święto zmartwychwstania Jezusa, a niektóre związane z nim rytuały zostały wchłonięte przez chrześcijaństwo.

Jajo było uważane za symbol płodności i odnowy życia w wielu kulturach. Już w IV wieku n.e. w Europie obdarowywano się ugotowanymi na twardo i ozdobionymi jajkami. Pierwsze dziecięce zabawki w kształcie jaja powstały w XVII wieku, a jajka z czekolady pojawiły się w XIX w.

W Polsce wielkanocne jajka cieszą się popularnością niezależnie od tego, z czego są zrobione. Chcąc okazać sympatię lub złożyć wielkanocne życzenia, obdarowujemy się pisankami zrobionymi z całych jajek, wydmuszek, czekolady, a nawet z drewna.

Kiedy w 1873 roku udoskonalono metody odlewania czekolady, brytyjski cukiernik J. S. Fry pierwszy wyprodukował z niej jajka.






Barbara Łęczycka, Gniezno