Znów zaryzykuję

 

 

Moja kariera rozkwitła. Występowałam w reklamach, teledyskach i pracowałam z najlepszymi fotografami mody. Czułam się jak w niebie.

Powiedziałam mamie, że nie znalazłam odpowiedniego mężczyzny. Jednak pewnego jesiennego wieczoru w 1995 roku odkryłam go w maleńkim klubie jazzowym w Nowym Jorku. Był nieśmiałym perkusistą, nosił fryzurę afro w stylu lat 70. i ekscentryczny strój. Nazywał się Dana Murray i od razu wiedziałam, że jest dla mnie stworzony.

Następnego dnia przy kolacji powiedziałam mu ze śmiechem, że kiedyś urodzę mu dziecko. Po raz pierwszy w życiu pragnęłam mężczyzny. Szybko dotarło do nas, że się kochamy i razem chcemy spędzić resztę życia. Moja szalona przepowiednia sprawdziła się 13 czerwca 1997 roku, kiedy urodziłam syna. Aleeke jest piękny, ma jedwabiste, czarne włosy i długie palce.

Jego narodziny zmieniły mnie. Teraz najważniejsze jest szczęście, które mi daje. Liczy się tylko życie - dar życia - to właśnie uświadomiły mi narodziny syna.

Przeszłam pełny cykl kobiecości, który rozpoczął się przedwcześnie - obrzezaniem 5-latki - i zatoczył krąg wraz z urodzeniem dziecka, gdy miałam koło 30. Teraz czuję jeszcze większy szacunek dla mojej matki. Rozumiem też, jak niewiarygodną siłę mają somalijskie kobiety.

Myślałam o dziewczynie z pustkowia, która kilometrami idzie z kozami do wodopoju, choć tak cierpi z powodu miesiączki, że ledwo trzyma się na nogach. O kobiecie w9 miesiącu ciąży, która poluje na pustyni, by nakarmić głodujące dzieci. O żonie, którą po urodzeniu dziecka znowu zaszyją kolcami akacji i nitką, by miała ciasną pochwę, bo dogadza to jej mężowi. I o młodej mężatce, która nadal jest ciasno zaszyta, choć zbliża się czas porodu. Co się z nią stanie, gdy wyruszy sama na pustynię, tak jak moja matka?

Przybywa mi lat i wiedzy. Teraz wiem, że cierpią tak miliony kobiet na kontynencie afrykańskim.

Ktoś musi przemówić w imieniu dziewczynki bez praw. Ja też urodziłam się w rodzinie koczowników i los przeznaczył mi rolę jej obrońcy.

Kiedyś umówiła się ze mną na wywiad Laura Ziv z czasopisma Marie Claire. Z miejsca ją polubiłam.
- Nie wiem, co spodziewa się pani ode mnie usłyszeć, ale o modelkach pisano miliony razy. Ja opowiem coś z prawdziwego życia, ale pod warunkiem, że pani to wydrukuje.
- Postaram się - odparła.

Zaczęłam opowiadać, jak zostałam obrzezana. W połowie wywiadu Laura rozpłakała się.
- Straszne. Przerażające - powiedziała wyłączając magnetofon. - Nie miałam pojęcia, że takie rzeczy jeszcze się zdarzają.
- O to właśnie chodzi, że ludzie w Europie i Stanach nie wiedzą.

Następnego dnia czułam się wytrącona z równowagi i zażenowana. Teraz wszyscy poznają mój naj intymniejszy sekret. Nawet najbliżsi przyjaciele go nie znali, a teraz wyznałam go milionom obcych ludzi. Jednak po namyśle doszłam do wniosku, że opowiedzenie o moim okaleczeniu jest mi potrzebne.

Po pierwsze, ono nadal wywołuje ból. Borykam się z kłopotami zdrowotnymi i nigdy nie poznani rozkoszy seksu. Czuję się niepełna, ułomna, najbardziej beznadziejne jest poczucie, że nic i nigdy tego nie zmieni.

Po drugie, chcę uświadomić ludziom, że nadal praktykuje się takie obrzędy. Muszę mówić nie tylko o sobie, lecz i o milionach dziewcząt, które z tym żyją. I o tych, które z tego powodu umierają.

Wywiad wy wołał niezwykle gwałtowną reakcję. Do Marie Claire nadeszło mnóstwo listów. Udzielałam więcej wywiadów, miałam pogadanki w szkołach, różnych stowarzyszeniach i klubach - wszędzie, gdzie mogłam nadać rozgłos sprawie. W 1997 roku Fundusz Ludnościowy ONZ poprosił, bym pomogła mu walczyć z praktyką obrzezania kobiet czy też, jak to trafniej nazwano, okaleczania żeńskich narządów płciowych. Światowa Organizacja Zdrowia zebrała przerażające dane ukazujące zasięg tego zjawiska.

Dziewczęta okalecza się głównie w Afryce - w 28 krajach. Odnotowano też takie praktyki w USA i w Europie, tam gdzie mieszka wielu emigrantów z Afryki. Na całym świecie poddano temu okrutnemu zabiegowi 130 milionów dziewczynek i kobiet. Co roku grozi on dwu milionom nowych ofiar. To znaczy co dzień 6 tysięcy.

Operacje przeważnie odbywają się w prymitywnych warunkach, dokonują ich wiejskie kobiety nożem, nożyczkami, a nawet ostrym kamieniem. Bez środków przeciwbólowych. Stopień okaleczania jest różny. Najmniejszy to wycięcie łechtaczki. Największy to infibulacja, której poddawanych jest 80 procent kobiet w Somalii. Gdy wyobrażam sobie, jak ciągle nowe dziewczynki przechodzą przez to, co ja, serce mi pęka i ogarnia mnie wściekłość.

Z prawdziwą dumą przyjęłam propozycję Funduszu Ludnościowego ONZ zostania ambasadorem dobrej woli. Wrócę do Afryki, by opowiadać o swoim losie i występować przeciw zbrodni okaleczeń.

Przyjaciele ostrzegają, że jakiś fanatyk może próbować mnie zabić, bo wielu fundamentalistów uważa obrzezanie kobiet za święty rytuał, którego wymaga Koran. Jednak ani w Koranie, ani w Biblii nie ma o tym nawet słowa.

Modlę się, by nadszedł taki dzień, w którym żadna kobieta nie będzie musiała znosić tego bólu. By ten zwyczaj odszedł w przeszłość. Taki jest mój cel. Od chwili, gdy Bóg ocalił mnie przed lwem czuję, że On ma dla mnie zadanie, że nie bez powodu darował mi życie. Moja wiara mówi mi, że Bóg powierzył mi misję.

Moja praca będzie niebezpieczna. Przyznaję, że się boję. Jednak postanowiłam zaryzykować. W końcu robię to całe życie.





Tłumaczenie: GRAŻYNA CENDROWSKA-WERNER Przegląd Reader's Digest 2000

  • /pisane-noc/151-kwiat-pustyni/629-z-powrotem-w-somali