Między pokusą a cnotą (Maria Konopnicka)


Życie intymne Marii Konopnickiej


 

prof. dr hab. Andrzej Szwarc

 

Czołowa polska poetka i pisarka epoki pozytywizmu nie ma dziś wielu wielbicieli. Zwolennicy usunięcia jej nowel z programów szkolnych odnieśli sukces; osławiona Nasza szkapa, symbol nudy i natrętnego dydaktyzmu, nie daje się już we znaki uczniom. Popularne niegdyś wiersze rażą dzisiejszego czytelnika egzaltacją i archaicznym słownictwem. W obiegu, głównie wśród starszego pokolenia, krążą jeszcze cytaty, takie jak "Twierdzą nam będzie każdy próg", "Pójdź dziecię, ja cię uczyć każę" czy "Jaś nie doczekał".



Zresztą inteligenckie elity nigdy Konopnickiej nie ceniły. Przyznawano jej tylko dar prostego przemawiania do dzieci i maluczkich, zwłaszcza zaś umiejętnego budzenia uczuć patriotycznych. Uczyła sentymentalno-czułostkowego spojrzenia na przyrodę, wiejskie obyczaje, rodzime tradycje i historię ojczystą. Trudno wszelako nie doceniać roli, jaką odegrała w czasach zaborów. Wzmacniała narodową tożsamość i wolę przetrwania. Z wiersza Rota, napisanego pod wpływem oburzenia prześladowania polskości w zaborze pruskim, uczyniono coś w rodzaju nieoficjalnego hymnu. Pod koniec życia, w pierwszych latach XX wieku, uważana była za jedną z najwybitniejszych żyjących Polek, Przy tym niewiele miała w sobie z pomnikowej matrony. Bywała nonkonformistką, głosicielką antyklerykalizmu, pionierką emancypacji kobiet.

Urodziła się 23 maja 1842 roku w Suwałkach. Ojcem jej był prowincjonalny adwokat a równocześnie subtelny znawca filozofii, literatury i sztuki, Józef Wasiłowski, który po wczesnej śmierci żony sam zajął się nauką dzieci. Maria zawdzięczała mu rozległe lektury oraz intelektualne ambicje, jej szkolna edukacja ograniczyła się bowiem do krótkiego pobytu na żeńskiej pensji prowadzonej w Warszawie przez siostry sakramentki. Tam właśnie zaprzyjaźniła się z inną sławną później pisarką, Elizą Orzeszkową (wówczas jeszcze Pawłowską).

Liczyła zaledwie dwadzieścia wiosen życia, gdy wydano ją za szlachetkę-utracjusza Jarosława Konopnickiego, starszego o kilkanaście lat. Zaraz potem przyszło tragiczne pokoleniowe doświadczenie. Powstanie styczniowe oznaczało dla Marii śmierć brata na polu walki, zesłanie na Syberię stryja i ponadroczną emigrację do Drezna z kilkumiesięcznym dzieckiem oraz zagrożonym aresztowaniem mężem.

Następnych kilkanaście lat to pospolite, niewolne od trosk materialnych, bytowanie w skromnych ziemiańskich dworkach w Kaliskiem. W tym czasie Konopnicka coraz bardziej oddalała się od małżonka (co prawda tylko psychicznie, gdyż miała z nim kolejnych pięcioro dzieci). Nie nazywała go już "wąsatym aniołem", jak w pierwszej fazie ich związku. Zaczęła natomiast pisać wiersze i drobne utwory prozatorskie, a w 1877 roku zdecydowała się na krok stanowczy: pod pretekstem kształcenia dzieci przeniosła się wraz z nimi do Warszawy. Skąpe zrazu honoraria literatki uzupełniała udzielając korepetycji uczennicom pensji i gimnazjów. Na męża nie mogła liczyć, w niełatwych warunkach ekonomicznych stracił własny majątek ziemski i został dzierżawcą cudzego. Nigdy nie zaakceptował samodzielności Marii i nie przekonał się do jej pisarstwa.

Odtąd formalnie rzecz biorąc aż do końca życia była osobą samotną. Wychowywała dzieci i zarabiała piórem. Stopniowo zresztą nieśmiała prowincjuszka przekształciła się w powszechnie adorowaną bywalczynię inteligenckich salonów Warszawy.

W latach 1878-80 redagowała bojowe pismo "Świt", które domagało się równych praw dla kobiet, zwłaszcza zaś swobodnego ich dostępu do wykształcenia i pracy zawodowej. Co parę lat wydawała tomiki wierszy, w których liryka sąsiadowała z publicystyką społeczną. Zaangażowała się także, choć niezbyt gorliwie, w prace konspiracyjnego Kobiecego Koła Oświaty Ludowej. Zabierała również głos w sprawach bieżących, a po pewnym czasie stała się człowiekiem-instytucją, sławną osobistością, często udzielającą wywiadów prasowych.

Dorosłe dzieci poszły swoimi drogami; córki wyszły za mąż (z wyjątkiem jednej, która popadła w chorobę umysłową), synowie uzyskali skromne posady (z wyjątkiem jednego, który zmarł na zapalenie wyrostka robaczkowego). Ostatnie dwadzieścia lat życia, poczynając od 1890 roku, spędziła w ciągłym ruchu, przeważnie za granicą. Wiosna we Włoszech - lato w Szwajcarii - kuracja w którymś z uzdrowisk niemieckich - krótki wypad do Krakowa i Lwowa - ponowny wyjazd do ukochanej Italii, gdzie pracowało jej się najlepiej. Pozwalała na to coraz lepsza sytuacja materialna, która przyszła w ślad za popularnością. W roku 1902 zgotowano jej huczny jubileusz dwudziestopięciolecia twórczości. Komitet organizacyjny tych obchodów zakupił dla niej ze składek - jako "dar narodowy" - skromny dworek w Żarnowcu na Podkarpaciu. Ze współczesnych jej pisarzy polskich podobny zaszczyt spotkał jedynie Henryka Sienkiewicza.


BEZ STAŁYCH ZWIĄZKÓW, ALE DYSKRETNIE

Dlaczego, mimo tak upragnionej samodzielności i niekwestionowanych sukcesów, nie związała się na stałe z żadnym mężczyzną? Z pewnością nie była to kwestia niedostatku uczuciowości ani braku erotycznego temperamentu, I jednego, i drugiego Konopnicka miała raczej w nadmiarze. Świadczą o tym opinie obserwatorów, dość zgodnych w tej sprawie. Uczony i lewicowy publicysta Ludwik Krzywicki nazwał ją "niewiastą mocno kochliwą", działaczka społeczna i pisarka Stefania Sempołowska - "mężczyźniarą". Jeszcze ostrzej wyraził się Sienkiewicz - w jednym z jego późnych listów znajdziemy określenie "stara wyróżowana [czyli przesadnie umalowana] zalotnica". Niewiele zachowało się jednak konkretnych przekazów na temat jej romansów. Najwyraźniej zarówno Konopnicka, jak i jej partnerzy odznaczali się ogromną dyskrecją - i umiejętnością zacierania po sobie śladów.

MŁODSI "PRZYJACIELE DOMU"

Złośliwe spostrzeżenia Krzywickiego i Sempołowskiej nie były bezpodstawne. Podobno jeszcze przed wyjazdem do Warszawy, w trakcie pobytu na wsi, łączyło ją coś z sąsiadem-ziemianinem Kornelim Dąbrowskim, który odwiedzał ją również podczas nieobecności męża. W 1875 roku spotkali się na kuracji w Szczawnicy - znów pod nieobecność Jarosława Konopnickiego. Z kolei w pierwszym okresie po zainstalowaniu się w stolicy ogromne usługi miał wyświadczać poetce inny "przyjaciel domu", niejaki Krynicki. Opowiadano sobie, iż nie była to przyjaźń platoniczna.

Nawet w zaawansowanym wieku pisarka musiała być osobą atrakcyjną, gdyż przyciągała do siebie mężczyzn znacznie młodszych. Jednym z nich był Jan Gadomski, jako student korepetytor jej synów, później dziennikarz i literat. Twierdzono, że poprawiała jeden z jego dramatów, który następnie otrzymał nagrodę konkursową i z dużym powodzeniem został wystawiony w warszawskim teatrze. Skądinąd Gadomski miał opinię "pogromcy płci pięknej", przechwalającego się swymi sukcesami u kobiet. Po paru latach, chyba wbrew oczekiwaniom Konopnickiej, zdecydował się jednak na ożenek. Małżeństwo to znacznie ochłodziło jego stosunki z pisarką.

Kolejnym adoratorem był młody docent, świetnie zapowiadający się historyk Maksymilian Gumplowicz. Miał prześladować ją swoimi względami, gdy zaś je odrzuciła, zdecydował się na samobójstwo. W 1897 roku zastrzelił się przed hotelem w austriackim Grazu, gdzie wówczas przebywała. Miał wtedy 33 lata, podczas gdy pisarka - 55. Sprawa stała się głośna, chociaż trudno ją określić jako typowy skandal obyczajowy. Rodzina tragicznie zmarłego Gumplowicza miała po prostu poważne pretensje do Konopnickiej.

Po tym wstrząsającym wydarzeniu brak wiarygodnych wzmianek źródłowych o jej dalszych związkach z mężczyznami. Powtarzano natomiast pogłoski o nazbyt czułej przyjaźni z ekscentryczną malarką i radykalną działaczką feministyczną Marią Dulębianką.

... i "PRZYJACIÓŁKA"

W istocie Konopnicka od połowy lat 90. XIX wieku nie rozstawała się z nią ani na krok, także w czasie swych licznych podróży. Nie byłoby nic dziwnego w opiece młodszej towarzyszki nad starszą, coraz częściej chorującą sławną koleżanką, gdyby nie męskie stroje i uczesanie Dulębianki, które szokowały otoczenie. W 1907 roku Konopnicka zgodziła się pod jej wpływem przewodniczyć odbywającemu w Warszawie Zjazdowi Kobiet Polskich, co znacznie podniosło rangę imprezy. Nieoczekiwanie opuściła jednak salę; według niektórych przekazów uczyniła to, gdyż dotarły do niej jadowite komentarze na temat zażyłości z przyjaciółką.





Oprac. na podstawie SEKRETY HISTORII POLSKI, Reader's Digest Przegląd, 2003

  • /biblioteka/51-ludzie/160-gdy-mio-nie-idzie-w-parze-z-maestwem
  • /biblioteka/51-ludzie/158-kochaa-gorco-i-mordowaa-z-zimn-krwi