Zabójstwo jak u Agathy Christie

 

Tajemnicza zbrodnia na luksusowym statku po Morzu Śródziemnym



 


Scenariusz godny Agathy Christie. Młody, przystojny mężczyzna wygrywa sporą sumę w kasynie. Inkasuje pieniądze i wychodzi. W tym momencie wszelki ślad po nim ginie. George Allen Smith znika jak kamień w wodę. Kilka dni później w tajemniczych okolicznościach umiera inny mężczyzna. Następnego dnia 18-letnia dziewczyna oskarża o gwałt pięciu rówieśników. Wyjawia też, że widziała, jak kręcili się wokół zaginionego turysty. Młodzi ludzie przyznają, że owszem poznali George'a, ale dziewczyny nie zgwałcili. Na dowód pokazują film. I tu akcja przybiera zupełnie inny obrót... Historia wydarzyła się, co prawda, nie w pociągu, ale luksusowy statek "Brillance of the Sea", jeden z najsłynniejszych transantlantyków turystycznych świata, godnie zastępuje legendarny Orient Express. Czas i miejsce akcji - od 4 do 9 lipca, podczas rejsu na wodach Mórz Egejskiego i Tyrreńskiego, pomiędzy Turcją, Grecją i Włochami.

* Tragiczna wygrana

26-letni George Allcn Smith, z Greenwich w stanie Connecticut i jego o rok młodsza żona Jennifer (z domu Hagel) długo nie mogli zdecydować się, gdzie spędzą miodowy miesiąc. W końcu wybrali rejs śródziemnomorski z Turcji przez Grecję, Włochy do Hiszpanii na pokładzie jednego z najbardziej luksusowych statków turystycznych świata - "Brillance of the Sea".

Nowożeńcy weszli na pokład "Brillance" 29 czerwca. Ogromny, liczący 292 m długości i 32 m szerokości statek, z 2100 pasażerami i 859 członkami załogi na pokładzie, pulsował życiem niczym ogromne mrowisko. Baseny; restauracje, sale ćwiczeń, sauny, dyskoteka, kasyno, kawiarnie. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. George i Jennifer nie posiadali się z radości, rozpoczynająca się właśnie 12-dniowa przygoda śródziemnomorska zapowiadała się wspaniale.

5 lipca rano sprzątaczka znalazła ślady krwi w kabinie zajmowanej przez nowożeńców i w jednej ze znajdujących się na statku szalup ratunkowych. Dwie godziny później, po powrocie z siłowni, Jennifer zgłosiła kapitanowi statku nieobecność męża. Poszukiwania przeprowadzone przez załogę nie dały żadnego rezultatu. Młody Amerykanin zniknął bez śladu. Kapitan ogłosił przez megafony zaginięcie pasażera. Ponieważ statek wpłynął na wody terytorialne Turcji, do akcji wkroczyli tureccy detektywi. Podczas przesłuchań wyszło na jaw, że poprzedniego wieczoru małżonkowie zabawiali się w kasynie, grając w ruletkę i pijąc szampana - tak stwierdzili naoczni świadkowie. Tego wieczoru do George'a uśmiechnęła się fortuna - wygrał sporą sumę pieniędzy. Zgodnie z zeznaniami Jennifer, do kajuty nie wrócili razem, ona wyszła pierwsza, ponieważ była zmęczona. Mąż poszedł do poznanych podczas rejsu znajomych. Dopiero rano, po powrocie z siłowni zorientowała się, że jeszcze go nie ma. Po dokładnym przeszukaniu statku tureccy detektywi stwierdzili, że amerykański turysta najprawdopodobniej wypadł za burtę. Według nich, do tragicznego wypadku musiało dojść ok. 7 mil od greckiej wyspy Samos. Poszukiwania na wodach Morza Egejskiego w okolicach zatoki Kusadasi nie dały jednak żadnego rezultatu.

Policja turecka zwróciła się do rodziny Smitha o udostępnienie próbek krwi - w ten sposób można będzie stwierdzić, czy krew na szalupie i w kabinie należy rzeczywiście do zaginionego turysty. Jak podaje tureckie źródło, policja przesłuchała wielu pasażerów "Brillance", nie podejrzewa się jednak żadnego z nich. Żona zaginionego otrzymała pozwolenie na powrót do USA, ale jak oznajmił rzecznik w Ankarze, jest w stałym kontakcie z turecką policją. Śledztwo w sprawie George'a Smitha prowadzą również FBI i Interpol.

* Śmierć po raz drugi

Tymczasem luksusowy statek opuścił Turcję, udając się zgodnie z planem do Grecji. Nie skończyły się jednak kłopoty statku. 8 lipca 6O-letni turysta został znaleziony martwy w swojej kajucie. Tym razem badania zdają się nie pozostawiać wątpliwości - umarł na zawał serca.

Dzień później 18-letnia uczestniczka rejsu zgłosiła kapitanowi, że została zgwałcona przez pięciu współpasażerów. Ponieważ statek zakotwiczył tego dnia w porcie w Neapolu, kapitan poprosił o pomoc miejscową prokuraturę. Biorąc pod uwagę, że zarówno poszkodowana, jak i oskarżeni przez nią młodzi mężczyźni, jeden z nich nieletni, byU obywatelami USA, o zajściu poinformowano również konsulat amerykański w Neapolu. Przesłuchana przez prokurator Monikę Campese dziewczyna powtórzyła swoje zarzuty w stosunku do pięciu uczestników rejsu. Dodała również, że tego samego dnia kiedy zaginął George Smith, widziała, jak napastnicy kręcili się wokół niego. Rozmawiali też z zaginionym w kasynie. Oświadczenie zelektryzowało neapolitańską prokuraturę. Campese zadzwoniła do Giovandomenica Laporego, prokuratora generalnego Włoch, ten, nie zwlekając, powiadomił FBI. Zeznania dziewczyny układały się w logiczną całość, tajemnicze zaginięcie George'a Smitha jawiło się jako morderstwo na tle rabunkowym.

Młodzi Amerykanie (trzej nowojorczycy, jeden mieszkaniec Miami i jeden z Kalifornii) uczestniczący w rejsie razem ze swoimi rodzicami, od początku zaprzeczyli oskarżeniom. - Nie było żadnego gwałtu, dziewczyna chętnie zgodziła się na spotkanie w szóstkę - stwierdzili. Po południu asystujący im adwokat Francesco Pio Porta, zaangażowany przez amerykański konsulat w Neapolu, zgłosił prokuratorowi, że ma niezbite dowody niewinności swoich klientów - filmy zarejestrowane przez nich za pomocą kamer wideo. Obrazy i dialogi nie pozostawiały żadnej wątpliwości - 18-latka nie tylko nie została zgwałcona, przeciwnie - spontanicznie i z dobrej woli uczestniczyła w zaproponowanym jej spotkaniu. Także badania ginekologiczne i ogólnolekarskie, brak najmniejszych obrażeń i śladów obrony - potwierdziły tezę, że nie był to gwałt, lecz "wakacyjny seks". - Po ośmiu godzinach śledztwa okazało się, że młodzi ludzie nie są winni zarzucanego im gwałtu, w tej sytuacji nasza rola się skończyła - stwierdziła prokurator Monica Campese.

Chociaż nastolatkowie udowodnili swą niewinność, kapitan nakazał im i ich rodzicom opuszczenie statku. Na nic nie zdały się protesty. Kapitan nie zmienił zdania. Na pokładzie statku pozostała natomiast 18-letnia Amerykanka. Dlaczego fałszywie oskarżyła swoich rówieśników? Prokurator Monica Campese nie ma większych wątpliwości - z lekkomyślności i głupoty.

Czy rzeczywiście piątka młodych amerykańskich turystów może mieć jakiś związek z zaginięciem 26-letniego rodaka? Oni sami przyznali, że owszem, rozmawiali kilka razy z George'cm Smithem, tak jak zresztą z wieloma innymi pasażerami. Stanowczo stwierdzili, że nie mają nic wspólnego z jego zaginięciem. - Interpol i FBI poprosiły o dane dotyczące chłopców, przekazaliśmy więc wszelkie informacje związane z ich identyfikacją do konsulatu amerykańskiego w Neapolu. Dalsze śledztwo leży w gestii służb amerykańskich - powiedziała prokurator Campese. Zapytana, jakie jest jej prywatne zdanie na temat losów Georgeła Allena Smitha oraz ewentualnego związku pięciu młodych Amerykanów z jego zaginięciem, odpowiedziała, że według niej zaginiony mężczyzna został zamordowany. - Wszystko na to wskazuje. Czy oskarżeni o gwałt mogą być zamieszani w morderstwo? Nie ulega wątpliwości, że fałszywe oskarżenie o gwałt podaje w wątpliwość wszystkie zeznania dziewczyny.

* Krzyk w nocy

Mimo że od tragedii na statku upłynął przeszło miesiąc, śledztwo nie posunęło się do przodu. Amerykańskiej policji nie udało się jak dotąd zrekonstruować ostatnich godzin Smitha. Z kim się spotykał? Z kim rozmawiał? Ile wypił tego wieczoru, czy po wygranej wyszedł sam z kasyna?

Przypadek George'a trafił na intcrnctową stronę Missing Angcls zajmującą się przypadkami zaginionych bez śladu osób. O swoich wrażeniach opowiedziała również Barbara McKulloch, 54-letnia uczestniczka rejsu na pokładzie "Brillance of the Sea". Barbara bawiła na statku w towarzystwie swoich dwóch nastoletnich córek i chłopca jednej z nich. Nocą, mogło być około pierwszej, zbudził ją krzyk kobiety. - Mam lekki sen, często więc zdarza mi się obudzić w ciągu nocy, pomyślałam, że pewnie jakaś para się kłóci albo jakaś rozdrażniona matka uspokaja dzieci. Zastanowiło mnie jednak, że był to pojedynczy, urwany krzyk. Następnego dnia rano wyszłam razem z córką na balkon w naszej kajucie - jakieś cztery stopy przed nami, na metalowej zasłonie widać było ślady krwi i wyraźny odcisk ręki. Moja córka zrobiła zdjęcie. To wszystko było dość dziwne, ale szybko o tym zapomniałyśmy, bo trzeba było iść na śniadanie i czekało nas zejście na ląd. Dopiero później, kiedy usłyszałam komunikat o zaginięciu pasażera, przemknęło mi przez głowę: "O Boże, to może mieć związek z nocnym krzykiem i śladami krwi". Popędziłam na balkon, krwawy odcisk dłoni był ciągle widoczny. Natychmiast powiadomiłam o wszystkim załogę. Pełniąca obowiązki młoda dziewczyna najwyraźniej nie wiedziała, co zrobić. W końcu bez większego zainteresowania, zapisała moje imię, nazwisko i numer kabiny. Barbara McKulloch nigdy nie została przesłuchana przez prowadzących śledztwo.

* Ten sam dzień i miesiąc

W ciągu ostatnich sześciu lat podczas rejsów turystycznych zaginęło bez wieści 12 pasażerów. Najwięcej podczas rejsów karnawałowych. Dochodzenie skończyło się najczęściej hipotezą o samobójstwie lub przypadkowym wypadnięciu za burtę. Żadna rodzina nie pogodziła się z tą tezą. Michael Pham z Seatle, który z okazji dnia matki zafundował swoim starszym już rodzicom rejs na Karaiby, nigdy nie uwierzył, że odebrali oni sobie życie. Małżonkowie Pham byli widziani po raz ostatni podczas obiadu.

22-letni James Scavone uczestniczył w rejsie na Karaiby ze swoim najlepszym kolegą i jego rodzicami. Po raz ostatni widziano go o 1 w nocy 5 lipca 1999 r. Powiedział koledze, z którym bawił się na dyskotece, że idzie do toalety. Kiedy Jean Scavone, matka Jamesa, przeczytała informację o zaginięciu George'a Smitha, doznała szoku - ten sam dzień i miesiąc, ta sama godzina uświadomiły jej, że od zaginięcia syna upłynęło sześć lat. W pierwszym odruchu chciała nawet zadzwonić do rodziców George'a. Potem zrezygnowała z tego zamiaru. Była ostatnią osobą, która mogłaby ich pocieszyć.

  • /biblioteka/47-opowiadania/287-dramat-na-torach
  • /biblioteka/47-opowiadania/285-skok-w-gorsk-otcha