Licealistka ze 176 IQ (Ania Koralewska)

 

 ******

18-letnia Ania Koralewska ma najwyższy iloraz inteligencji w Polsce


Ania jest taką samą dziewczyną, jak jej osiemnastoletnie koleżanki. Taką samą, a jednak niezwykłą, gdyż jej iloraz inteligencji wynosi 176 IQ i podobno jest najwyższy w Polsce. Licealistka ze Sławkowa ma Oksfordzki Certyfikat potwierdzający jej wysoki IQ i jest członkiem elitarnego klubu Mensa.

Ania jest spontaniczna i niezwykle wrażliwa. Bardzo łatwo ją zranić, wystarczy jedno wrogie spojrzenie. Ale i bardzo łatwo trafić do jej serca - szczery, pogodny uśmiech i chwila przyjacielskiej rozmowy są na to najlepszym sposobem. Zresztą rozmawiać, dyskutować, wymieniać poglądy lubi ponad wszystko, l to już od wczesnego dzieciństwa. - Moja córka nigdy nie gaworzyła po dziecięcemu, nie szczebiotała, nie przekręcała wyrazów - opowiada mama Ani. - Zawsze starała się właściwie dobierać słowa i praktycznie "od zawsze" można z nią było rozmawiać na wiele tematów: o sztuce, o muzyce, o filmach, książkach, o ludzkich zachowaniach - po prostu o wszystkim.


Jak można trafić do Mensy?

Kiedyś w księgarni wpadła jej w ręce książka z testami Mensy. Zaciekawiły ją te logiczne łamigłówki. Po powrocie do domu natychmiast rozwiązała wszystkie zadania. Napisała pod adres londyńskiej Mensy podany w książce. Najpierw przysłano jej testy wstępne, później kolejną partię (w zalakowanej kopercie), którą rozwiązywała pod okiem tzw. "męża zaufania", czyli w tym przypadku pani dyrektor szkoły, czuwającej nad prawidłowym przebiegiem kolejnych faz sprawdzianu. Potem pozostało już tylko czekanie na wyniki...

Przyszły pocztą na kilka dni przed 17. urodzinami Ani. Radości, piskom i krzykom nie było końca. Były łzy wzruszenia kapiące na Oksfordzki Certyfikat. Były też radosne podskoki i szalone galopady po schodach, w górę i w dół. Trzeba przyznać, że nie była to dostojna i zrównoważona reakcja, jakiej można by się spodziewać po członkini elitarnego klubu, zrzeszającego w swoich szeregach ludzi z nieprzeciętną inteligencją.

Inteligencja - co to takiego?

Definicji inteligencji w psychologii stworzono bez liku. Niektórzy naukowcy twierdzą, że jest to zdolność do podejmowania działań celowych i racjonalnego myślenia. Inni widzą ją w stawianiu czoła różnym przeciwnoś-ciom losu, radzeniu sobie z wszelkimi trudnościami. Ale bardziej pociągające od sformułowania definicji było znalezienie sposobu na to, by ją zmierzyć, jakoś określić, może policzyć? l tak w 1905 roku powstał pierwszy test, ułożony przez dwóch Francuzów - A. Bineta i T. Simona, składający się z wielu przeróżnych zadań. Wkrótce potem psycholog niemiecki Stern wprowadził pojęcie ilorazu inteligencji (Intelligence Ouotient, czyli IQ). Miała to być obiektywna miara inteligencji człowieka. Wyliczano ją w sposób bardzo skomplikowany - jako stosunek wieku umysłowego badanego (który ustalono na podstawie wyników testów psychologicznych) do wieku życia. Ale od razu pojawiły się wątpliwości, jak w miarę precyzyjnie określić ów wiek umysłowy. Współcześnie wszystko opiera się na rozwiązywaniu testów. Jednym lepiej wychodzą testy liczbowe, innym wyrazowe, inni widzą wszystkie szczegóły różniące obrazki.

Przeciętny człowiek ma około 100 punktów IQ według skali Cattella. Najinteligentniejszym członkiem Mensy jest mieszkaniec New Jersey, który w pomiarach wg tej skali osiągnął 227 punktów. Ania Koralewska ma podobno najwyższy iloraz inteligencji w Polsce. Podobno, ponieważ członkowie Mensy nie podają swoich wyników. To nie są punkty, którymi można się licytować -podkreślają najinteligentniejsi spośród nich.

Siedemnastoletnia mieszkanka małego Sławkowa "zasiada przy jednym stole" (nazwa "Mensa" pochodzi od łacińskiego słowa oznaczającego stół) z najpotężniejszymi umysłami naszych czasów. Raz w miesiącu jeździ do Krakowa na zjazdy. - Zawsze jest to dla mnie wielka radość - opowiada. - To naprawdę niesamowite, móc rozmawiać z tymi wszystkimi ludźmi. Oni tyle wiedzą, tyle umieją. Jest to dla mnie bodziec do pracy nad sobą, do intensywnej nauki. A poza tym... takie wyjazdy są doskonałą okazją, by włożyć na siebie nowy ciuszek, zrobić makijaż i w butach na wysokim obcasie wkroczyć w inny świat.

Ja postawiłam na kobiecość...

- Jeszcze do niedawna córka biegała w dżinsach i luźnych swetrach, teraz wszystko jest inaczej - wzdycha mama Ani. - Dorosła, spoważniała i, jak sama mówi, odnalazła swoją kobiecość. A ta kobiecość to dla niej właśnie buty na wysokich obcasach, obcisłe bluzeczki, minispódniczki. - Już wiem, czego chcę - stanowczym głosem oświadcza Anna. - Nie włożyłabym na siebie szaroburych ubrań w stylu pokutnego wora ani wielkich buciorów. To nie mój styl. Ja postawiłam na kobiecość. Dlatego sporo czasu spędzam przed lustrem. Tylko do szkoły nie maluję się zbyt mocno i zawsze -zmywam-paznokcie-. -Ale kiedy tylko szykuję się na jakieś przyjęcie czy do kina, pozwalam sobie na wiele. Czasami każdy z paznokci ma nie tylko inny kolor, ale i inny wzór. Ot, takie hobby.

Nigdy nie dostałam trójki

Nauka jest dla Ani najważniejsza. Uczy się dużo i chętnie. Kiedy w podstawówce wygrała olimpiadę z języka polskiego, wszystkim, jej także, wydawało się, że jest humanistką. W liceum okazało się, że tak samo fascynuje ją matematyka, biologia, fizyka i chemia. I wtedy postanowiła, że ze wszystkich przedmiotów będzie najlepsza. - Jak się coś robi, to trzeba w to włożyć 100 procent siebie, maksimum zaangażowania - tłumaczy wzorowa uczennica. - Dla mnie ocena gorsza niż piątka czy szóstka jest znakiem, że czegoś się nie douczyłam. Wtedy mam zepsuty cały tydzień, a i potrafię rozpłakać się nad taką oceną - przyznaje Ania. Ta zła ocena to czwórka. Nigdy bowiem nie dostała ani trójki, ani dwójki, ani tym bardziej jedynki. Pierwszą klasę liceum zakończyła ze średnią 5,25 i została wytypowana do stypendium Prezesa Rady Ministrów. W trzeciej dostała stypendium z Funduszu Pomocy Młodym Talentom Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich.

Język obcy to jak łamanie szyfru

Wolny czas Ani wypełniają: nauka, spacery, słuchanie muzyki i książki, książki, książki. - Pochłaniam ich naprawdę dużo - mówi. - Bez przeczytania kilku rozdziałów nie umiałabym zasnąć. Czytam poważne pozycje z dziedziny filozofii, psychologii czy nauk ścisłych, ale lubię także poczytać utwory Daniel Steel czy przygody przyjaciół z Beverly Hills - mam wszystkie tomy tej powieści. Ostatnio zauroczyła mnie książka Williama Whartona "Spóźnieni kochankowie" - jest w niej dużo ciepła i uczucia. Uwielbiam wzruszające książki i filmy. Lubię też od czasu do czasu sobie popłakać, tak prawdziwie i szczerze. Trudno, niech mi się rozmazuje makijaż, uczucia są najważniejsze.

Pasją Ani są też języki obce. Poprzednie wakacje spędziła we Włoszech i w Hiszpanii. Języki tych krajów oczarowały ją melodyką i ekspresją. Postanowiła więe nauczyć się włoskiego i hiszpańskiego. Uczy się sama, z książek i słowników. - Muszę poznać wszystkie słowa, bo nie chcę mówić, używając jedynie najprostszych schematów -tłumaczy. - Chcę mówić swobodnie o wszystkim, co poczuję, co zobaczę, a język nie może mnie ograniczać, musi mi być pomocny. Czytanie książek w obcym języku ma w sobie coś tajemnego, to jak łamanie skomplikowanych szyfrów, by kraść najcenniejsze klejnoty.

Kiedy Anię zafascynuje jakiś kraj, to nie ogranicza się jedynie do poznania jego języka. Ona musi dowiedzieć się wszystkiego: o kulturze, sztuce, obyczajach, a nawet o kuchni. - Jedzenie mogłoby dla mnie nie istnieć, bo tylko niepotrzebnie zabiera czas, podobnie jak sen. Jednak muszę przyznać, że lubię hiszpańskie ostre dania i prawdziwą włoską pizzę - twierdzi Ania.

Na bezludną wyspę...

... zabrałabym ze sobą książki, szafę pełną ubrań i kosmetyków, a przede wszystkim ludzi, bo oni są mi niezbędni do życia - mówi Ania. - Tylko w gronie kolegów czuję się dobrze. Ania ma wielu znajomych, jednak tylko kilkoro z nich nazywa przyjaciółmi. Dla niej przyjaźń opiera się na przekonaniu, że zawsze można na tę osobę liczyć. Najważniejsze są: lojalność i zaufanie. - Czasem zdarza się, że ktoś zawiedzie. Wtedy to koniec przyjaźni, ale niekoniecznie koniec znajomości. Nikogo nie nazywam swoim wrogiem i nikogo nie skreślam. Każdy dostaje drugą szansę. Na bezludną wyspę Ania zabrałaby także telefon komórkowy w niebieskiej obudowie. - Daje mi on, z jednej strony, niezależność i wolność, a z drugiej, poczucie, że nigdy nie jestem sama. Ania potrafi rozmawiać przez telefon godzinami. - Jak kończę, to aparat jest gorący - dodaje ze śmiechem

Była małą czarownicą

Zawsze pociągało ją wszystko, co nowe i tajemnicze. Był czas, kiedy interesowała się nawet magią, tarotem i wróżbami. - Córka ma dar przepowiadania przyszłości - mówi mama Ani. Wielu dorosłych ludzi zwracało się do mojej nastoletniej córki o pomoc. A ona jakby nigdy nic rozkładała karty i przepowiadała. Kiedyś, podczas pobytu w Rabce, Ania praktycznie nie wychodziła z pokoju. Ludzie przyjeżdżali nawet z odległych miasteczek. Jakiś czas potem mama z Anią spacerowały ulicami Częstochowy. Podbiegła do nich kobieta. Była bardzo radosna. Okazało się, że to jedna z "klientek" z Rabki. Dzięki ostrzeżeniom młodej wróżki poszła do lekarza. Teraz jest już po operacji i czuje się wspaniale. - Stawiałam tarota także rodzicom -wyznaje mała czarownica. - Mama wierzy w magię, ale jak powiedziałam tacie, co widzę w kartach, chciał koniecznie wiedzieć, kto mi to wszystko powiedział, i nie wierzył, że ja widziałam to w kartach. Teraz Ania nie zajmuje się już tarotem. - Pociągają mnie inne rzeczy -mówi. - Cały czas pragnę odkrywać coś nowego. - Nie chcę się zdawać na los - mówi Ania zapytana o plany na przyszłość. - Lubię wszystko wcześniej zaplanować. Na studia medyczne na pewno pojadę do Krakowa. Później chcę mieć rodzinę, dzieci. Mojemu mężowi nie będę kazała rozwiązywać testów na inteligencję - śmieje się Ania. - Przecież w życiu nie o to chodzi. Chciałabym wszystko tak ułożyć, żeby z niczego nie rezygnować. Bo chyba na tym polega życie.

ANNA DROŻDŻYŃSKA


Źródło: OLIVIA nr 6 199...


NA TEN CIEKAWY ARTYKUŁ TRAFIŁEM W TYM TYGODNIU PODCZAS ROBIENIA ŚWIĄTECZNYCH PORZĄDKÓW. UZNAŁEM, ZE WARTO GO POKAZAĆ NA STRONCE. NIE WIEM, KIEDY GO PRZECZYTAŁEM, BYŁO TO JEDNAK Z PEWNOŚCIĄ PO ROKU 1995.

ZAWSZE FASCYNOWALI MNIE TACY LUDZIE, JAK ANIA. CIEKAWE, JAK DALEJ POTOCZYŁY SIĘ JEJ LOSY. MOZE ROZPOZNASZ SIEBIE, ANIU, MOŻE SIĘ ODEZWIESZ I PODZIELSZ SIĘ Z NAMI DALSZYMI TWOIMI PRZYGODAMI Z INTELIGENCJĄ.

A MOŻE KTOŚ Z MOCH GOŚCI PRZYPADKOWO ZNA ANIĘ I ZECHCE MNIE Z NIĄ SKONTAKTOWAĆ?





 


  • /biblioteka/51-ludzie/165-cudowne-dziecko
  • /biblioteka/51-ludzie/163-gra-stanisaw-ukarano-rodzicow