Nareszcie rodzina

 

 

Pierwsze dni naszej nowej rodziny były w większości okresem radosnych odkryć. Przez tydzień miałem jeszcze urlop, spędzałem czas w domu, więc bardzo szybko rodziły się codzienne zwyczaje. Co rano jedliśmy razem śniadanie, ucząc się jednocześnie, jak po angielsku i rosyjsku nazywają się rzeczy na stole. Wowa pokazywał pierwszy, my wymawialiśmy angielską nazwę. Staraliśmy się mówić bardzo wyraźnie, poprawnie wymawiać wyrazy, ale było przy tym mnóstwo śmiechu.

Wiecznie ciekawy Wowa sprawił, że innymi oczami patrzyliśmy na świat. Zachwycał się naszym osiedlowym basenem. Podtrzymywałem go w wodzie, a on machał rękami i nogami.

Uwielbiał całować i być całowany. Dawał słodkiego buziaka tym, których uważał za przyjaciół. Codziennie rano obejmował mnie za szyję i dawał całusa na drogę do pracy.

Wkrótce po przyjeździe zajęliśmy się jego zdrowiem. Okazało się, że jak na 7-latka Wowa wzrost i wagę (19,5 kg i 109 cm) ma poniżej normy. Pediatra zaaplikowała mu szczepienia i skierowała do dentysty. Wtedy odkryliśmy, że nikt go nie uczył prawidłowego szczotkowania zębów. Choć wił się jak piskorz, zęby zostały oczyszczone z kamienia, a szczęka prześwietlona.

Następny na liście był okulista. Zapisał naszemu synkowi szkła korygujące dalekowzroczność i astygmatyzm.

Przez ogólne podniecenie i radość pierwszych dni przebijała się niepokojąca nuta. Wowa przytulał się do mnie, a Dianę traktował tak, jakby była pracownicą domu dziecka.
- Przynieś mi ubranie! Dlaczego nie ma śniadania? - rzucał sucho.

To nie było zachowanie kochającego syna, nie takiego oczekiwała.

Władimir to ten, który włada mirem - światem. Początkowo żartowaliśmy, że Wowa traktuje swoje imię dosłownie.

W pewnym sensie trudno było się dziwić takiemu zachowaniu - jako sierota nie miał pojęcia, jak odnosić się do rodziców, a kobiety traktował jak zawodowe opiekunki do dzieci.

Musieliśmy mu wytłumaczyć, w jaki sposób dziecko z normalnej rodziny powinno traktować mamę i tatę. Cierpliwie i z czułością uświadamialiśmy mu, w których momentach zachowuje się niewłaściwie wobec Diany i jak ona czuje się w takich chwilach. Chcieliśmy, by powoli zrozumiał, czego od niego oczekujemy.

Żona jednak postanowiła nie czekać, aż Wowa poczuje potrzebę przytulania się do niej. Chwytała go w ramiona i sadzała sobie na kolanach, gdy oglądaliśmy film na wideo lub kiedy czytała mu książkę. Początkowo opierał się, ale Diana, choć delikatnie, upierała się przy swoim. Przełom nastąpił pewnego dnia, gdy siedzieli obok siebie na kanapie, a żona głaskała go po glowie. Zamiast odsunąć się, jak to dotychczas miał w zwyczaju, niespodziewanie powiedział:
- Możesz to robić, mamusiu.

Diana rozpłakała się i chwyciła go w ramiona.





 

Tłumaczenie: PIOTR ART
Źródło: Reader's Digest Listopad 2000


 

  • /pisane-noc/155-piosenka-wowy/652-wowa-naszych-marze
  • /pisane-noc/155-piosenka-wowy/650-to-nie-sen