Pół wieku w areszcie

 

Nikt o nim nie pomyślał. Pewien mężczyzna spędził 50 lat w areszcie na Sri Lance. Dopiero niedawno 80-letni staruszek wyszedł na wolność.

W końcu po 50 latach pozwolono mu opuścić areszt. Adwokat 80-latka nazwał go ofiarą biurokracji.

Jamisa aresztowano w sierpniu 1958 roku. Nastąpiło to po tym, jak rzekomo zranił swojego ojca nożem. Po wysłaniu go na badania do kliniki psychiatrycznej władze Sri Lanki najwyraźniej o nim zapomniały. W ciągu 50 lat trwającego aresztowania nie postawiono Jamisa ani razu przed żadnym sędzią.

Jamis pochodzi z małej wsi Ibbagamuwa, oddalonej o 100 kilometrów od administracyjnej stolicy Sri Lanki - Kolombo. Adwokat przypomniał, że jego klient nie ukończył żadnej szkoły i ze względu na nieznajomość prawa nigdy nie uskarżał się z powodu długiego trwania aresztu. Kierownictwo więzienia przypomniało sobie o swoim aresztancie dopiero wtedy, gdy staruszek trafił do szpitala z powodu złego stanu zdrowia. Po sprawdzeniu dokumentacji sąd zwolnił za kaucją wieloletniego aresztanta.

Współczucie jest jeszcze większe, gdy posłucha się historii, jaką opowiada sam poszkodowany Perumbada Pejjalage Jamis. Miał 11 albo 15 lat, nie może sobie dziś tego dokładnie przypomnieć. Pewne jest, że chodził do szkoły. Miało coś z niego wyrosnąć. W każdym razie więcej niż z jego ojca, który był rolnikiem dorabiającym na sprzedaży bimbru własnej roboty. Jamis był normalnym chłopakiem, dopóki na jego głowę nie spadł kokos. Orzech, który oderwał się z wysokości 25 metrów, ważył około dwóch kilogramów. Wszyscy mówili, że miał szczęście, bo po tym uderzeniu dostał tylko bóle głowy. Te jednak pozostały przez półtora roku i były tak silne, że Jamis musiał opuścić szkołę. Od tej pory pomagał tacie przy zbiorach ryżu. W końcu huczenie w głowie ustało, ale Jamis stał się strasznie niespokojny. Nie potrafił wytrzymać w jednym miejscu dłużej niż parę minut Zaczął dużo chodzić,najpierw po swojej wsi, później wędrował dalej przez miejsca, których nie znał i w których jego nikt nie znał. Pomagał ludziom w pracy na roli, a oni dawali mu za to jeść i pić.

Jednak nigdzie długo nie pozostawał, niepokój pędził go dalej. W końcu poczuł tęsknotę za stronami rodzinnymi. Gdy skończył 30 lat, postanowił odwiedzić tatę. Przybył do Ibbagamuwa, do miejsca swego dzieciństwa. Jacyś mężczyźni stali ze sztyletami i nożami przed domem jego ojca, tak opowiada o tym dziś sam Jamis. Wtedy zobaczył krew na schodach jego rodzinnego domu, a później we krwi swojego tatę. Jamisa pojmano, zarzucono mu, że chciał zabić ojca. 30-latek zaprzeczał, ale nikt nie chciał mu uwierzyć. Każdy widział w nim wiejskiego idiotę, któremu w dzieciństwie na głowę spadł kokos. Pamiętano, że cały czas chodził bez sensu, a w dodatku zostawił własnego ojca samego i znikł bez wieści.

31 sierpnia 1958 roku Jamis trafił do aresztu. Po paru tygodniach sąd wysłał go do Angody (przedmieścia Kolombo), gdzie znajdował się szpital psychiatryczny. Lekarze stwierdzili, że Jamis jest zdrowy na umyśle. Dlatego powinien zostać odesłany z powrotem do aresztu, a potem przed sędziego, który zdecyduje, czy go osądzić, czy wypuścić. Jednak nikt go nie odebrał. Jamis czekał tygodnie,miesiące, lata. Lekarze pisali listy do sądu, jednak nic się nie działo. Jamis w końcu przestał liczyć dni, a zaczął pomagać w kuchni, na polu ryżowym, a także załatwiał lekarzom sprawunki. Stał się częścią kliniki psychiatrycznej, a właściwie jej więźniem.

Jamis został aresztowany jeszcze na Cejlonie, a wolności doświadczył już na Sri Lance. Gdy wyszedł w tym roku na wolność, na polach ryżowych zamiast słoni zobaczył traktory. Jego krewni opowiedzieli mu, że jego ojciec umarł ze starości w latach 80. ubiegłego wieku. Co gorsza, już nigdy nie dowie się, przez kogo trafił do aresztu i kto wtedy w 1958 roku naprawdę zaatakował nożem jego ojca.

Adwokat "tej niezwykłej ofiary biurokracji" zapowiedział walkę o odszkodowanie w wysokości 1,5 miliona rupii, co odpowiada kwocie 180 euro za każdy rok spędzony za kratami. Jednak sam prezydent Sri Lanki postanowił uprzedzić kroki adwokata. Mahinda Rajapaksa spotkał się z R P Jamisem. 50 lat życia Jamisa prezydent Sri Lanki wycenił na 500 tys. rupii. W wiadomościach pokazano jak prezydent Rajapaksa wręcza 80-latkowi kopertę. W niej znajdowała się równowartość 3 200 euro. 64 euro za każdy stracony rok życia.


PATRYK K. URBANIAK na pods.: 123recht.net, spiegel.de

ANGORA - PERYSKOP nr 12 (23.11.2008)

  • /ciekawostki/443-kryminalia/452-najgupsi-przestpcy