Cudzołóstwo w sieci

 

Jeśli w Twoje małżeństwo wkradła się nuda, łowy w cyberprzestrzeni nie rozwiążą tego problemu.

Rada dla każdego, kto zastanawia się nad skokiem w bok, zwłaszcza za pośrednictwem sieci, brzmi: nie rób tego.



 


W ciemnym kącie pewnego baru na pewnej ulicy czekałam na moją ofiarę. Dla niego byłam kobietą znudzoną jałowym małżeństwem, która poszukuje namiętności. Ponieważ nie wymieniliśmy zdjęć, rozpoznać mnie miał tylko po płaszczu. W barze siedziało dwóch samotnych mężczyzn odpowiadających opisowi. Uchwyciłam spojrzenie jednego z nich. Od razu odwrócił głowę w inną stronę. Czy to on?

Natychmiastowe odrzucenie to ryzyko, jakie ponosi się w tej grze: ludzie kłamią na temat swego wieku, wyglądu, osiągnięć i trzeba umieć dobrze się zamaskować, żeby brać w tym udział. Dlaczego zatem zdecydowałam się na to wszystko? Aby odkryć, drogi czytelniku, jakie mroczne siły skłaniają tak zaskakująco wielu ludzi do niewierności.

Zdrada wydaje się dziś łatwiejsza niż kiedykolwiek. Szacuje się, że w około 80 procent małżeństw przynajmniej jedna ze stron miała romans na boku. W dużej mierze dzieje się tak za sprawą internetu. Wystarczy wpisać w Google słowa "adultery websites" a wyskoczą między innymi meet-to-chat.com, illicitencounters.com, lovinglinks.co.uk i ashleymadison.com. Odwiedzającymi te strony mogą być tylko osoby dorosłe pozostające w związku małżeńskim lub partnerskim. Zgodnie z regulaminem single są wykluczone, ponieważ mniej ryzykują. W tych "romantycznych rendezvous" najważniejsze jest to, że nikt nie chce porzucić swego stałego partnera. Złota i obwieszczana na wstępie zasada mówi, że romans nie ma trwać dłużej niż trzy miesiące - po tym czasie może dojść nie tylko do emocjonalnego zaangażowania, ale i do wyjścia na jaw potajemnego związku. "My nie niszczymy małżeństw, lecz je ratujemy", twierdzi się na tych stronach.

Udając, że to moje "pierwsze cudzołóstwo" (tak naprawdę jestem singlem), zarejestrowałam się na trzech stronach, które dla kobiet są bezpłatne. Mężczyźni płacą określone stawki w wysokości od 1 do 100 funtów miesięcznie. Następnie przez miesiąc rozmawiałam w cyberprzestrzeni z 500 zdesperowanymi żonami i mężami. Jeden z tych niewiernych drani zdecydowanie wyróżniał się na tle innych swoją inteligencją. I tak rozpoczął się nasz elektroniczny flirt.

A teraz siedzę i czekam na niego. Wybrał sobie przydomek "Raptor". Na stronie Illicit Encounters przy jego charakterystyce umieszczone było zdjęcie groźnie wyglądającego jastrzębia. Teraz rozumiem, że było to dosłowne i metaforyczne ukazanie sposobu działania takich mężczyzn: szukanie ofiary, ściganie i chwytanie to wrodzona część męskiej psyche.

I nagle usłyszałam szepczący do ucha głos z delikatnym szkockim akcentem: - Czy ty jesteś Anna Karenina? Obejrzałam się i jęknęłam. Tak bardzo nie pasował do moich wyobrażeń, że dosłownie opadła mi szczęka. Myślałam, że takie strony przyciągają tylko łysych, brzydkich i wstrętnych - ale on, do diabła, był cudowny. Napięcie rosło. - Jestem Raptor - dodał. - A może powinienem powiedzieć... hrabia Wroński?

Moje aktorskie zdolności szybko poddane zostały próbie. Na stronie napisał on, że jego partnerka powinna być "bezpośrednia, wesoła, zrównoważona i rozsądna". Biedny naiwniak. Ten łatwowierny cudzołożnik uwierzył we wszystkie moje kłamstwa. A co gorsza, kiedy rozmawiał ze mną, okazując coraz większe poczucie winy, wyraźnie zaczęłam czuć do niego sympatię.

Jeszcze większą sympatię poczułam, kiedy dowiedziałam się, że jego żona to ambitna kobieta odnosząca sukcesy w pracy zawodowej, i że ją szanuje, kocha i nigdy nie porzuci. Miał czworo dzieci w wieku poniżej dziewięciu lat, psa i absolutnie nie chciał ryzykować romansu z kimś ze swojej grupy społecznej. Miał zbyt wiele do stracenia. Ale twierdził, że od dwóch lat nie uprawiał seksu. - A prostytutki? - zasugerowałam. - Chcę czegoś prawdziwego - powiedział z przekonaniem. - Kogoś takiego jak Ty. Zwrócił ku mnie swoje brązowe oczy i uśmiechnął się. Poczułam, że ogarnia mnie tkliwość. - Dla mojej żony najważniejsza jest kariera, na drugim miejscu są dzieci, na trzecim pies, na czwartym dom, a na piątym jej znajomi. Nie wiem, gdzie ja jestem na tej liście. Ona mnie już nie kocha i gdybym miał romans, nic by ją to nie obchodziło.

Wpatrywałam się w niego w milczeniu jak złota rybka. Był seksowny, uroczy, inteligentny, wykształcony i wrażliwy. Jak jego żona mogła nie doceniać takiego skarbu? Teraz ja byłam zdezorientowana. Przecież to on miał być tym złym. Chciałam być po stronie zdradzanej żony, a nie tego uwodziciela, a tu nagle zmieniam front. Wspaniale...


Wszystkie strony dla cudzołożników łączy to, że są wykorzystywane przez mężczyzn wyłącznie do znalezienia jak największej liczby partnerek seksualnych. Ze względu na kruche męskie ego nie chcą za to płacić, pragną być autentycznie pożądani. Kiedy jednak nasycą swoje apetyty, wracają bez wahania na łono rodziny, a poczucie winy jeszcze bardziej podsyca ich miłość do żony. Podejrzewałam to od samego początku, ale Raptor przekonał mnie, że jest inaczej, a ja byłam na tyle głupia, że mu uwierzyłam.

Niektóre strony dla cudzołożników usiłują maskować wulgarną prawdę - Loving Links przyozdabia swoją wizerunkami zalotów z epoki edwardiańskiej, sprytny sposób na zdobycie przychylności kobiet. Jest tam nawet osobny dział dla "80-latków i starszych". Inne są dużo bardziej bezpośrednie, na przykład Ashley Madison. Tutaj można spotkać rozpasanych cudzołożników z całego świata. Strona ma obroty w wysokości około 5 milionów funtów rocznie i 1,2 miliona uczestników na całym świecie. Zyski podwajają się co roku, a od ostatniego lata, kiedy objęła też Wielką Brytanię, ma już zarejestrowanych w tym kraju 130 tysięcy użytkowników. Ashley Madison nie ukrywa, że można tu zrealizować wszelkie fantazje seksualne. Dołączając się, musisz dokonać wyboru z listy "spotkań, na które jesteś otwarta". Nie będę wchodzić w szczegóły, ale przypomina to gigantyczny międzynarodowy dom publiczny. Uzależnionym od seksu oferuje się szybkie i mocne spełnienie. To coś w rodzaju narkotyku wprowadzającego w trans nowoczesnego cudzołóstwa.

Z chwilą, gdy się zarejestrowałam, zostałam tak zasypana lubieżnymi mailami i fantazjami, że nie mogłam się szybko wylogować. Wygląda na to, że na każdą kobietę przypada tam dziewięciu mężczyzn. Biedne kobiety żyjące w nieszczęśliwych małżeństwach to ofiary dla żerujących tam piranii. Mężatki, które mają pokusę zarejestrowania się na takich stronach, powinny zwrócić uwagę na przypadek "Sugarplum". Tej 52-letniej kobiecie, zamężnej od 22 lat, wydawało się, że znalazła to, czego szukała od lat. "Miałam takie zwykłe, szare życie, a tu nagle drugie - sekretne, ekscytujące i satysfakcjonujące - pisała. -Ale popełniłam błąd, zakochując się i odchodząc od męża. Po rozwodzie mój kochanek nigdy się już ze mną nie skontaktował.

Takich przypadków jest wiele. Według danych "American Journal of Sociology" 90 procent cudzołożnych związków kończy się rozczarowaniem. Kobiety są skonstruowane inaczej niż mężczyźni: większość z nich nie potrafi zdecydować się na seks bez zaangażowania emocjonalnego. Mężczyźni są natomiast naturalnymi łowcami. Wiarołomni mężowie często posługują się metaforą jedzenia, by usprawiedliwić swoją potrzebę różnorodności. "Po zjedzeniu co wieczór soczystego steku czuję się czasami jak morski drapieżnik" - pisał jeden z nich. Te strony służą urządzaniu bankietów. Mężczyźni mogą ucztować, wybierając każdego wieczora w innej restauracji z innego menu.

Powinni jednak mieć się na baczności. Wszystkie takie strony są przeczesywane przez profesjonalistki poszukujące klientów, którzy mają kilka tysięcy na zbyciu i ryzykują zniszczeniem swojej reputacji i rodziny.

Najrozsądniejsza rada dla każdego, kto zastanawia się nad popełnieniem cudzołóstwa, zwłaszcza za pośrednictwem sieci, brzmi: nie rób tego. Jeśli żona się dowie, na wybaczenie trzeba czekać przeciętnie od dwóch do czterech lat, a zaufanie znika na zawsze. A jeżeli jesteś kobietą, przekonaną, że tak jak mężczyzn interesuje cię tylko seks, możesz skończyć ze złamanym sercem, zadręczając się za okazanie takiej słabości.

Jeśli zatem w Twoje małżeństwo wkradły się jałowość i nuda, porozmawiajcie o tym, odwiedźcie psychologa, wyjedźcie na wakacje, zmieńcie rutynowe zachowania, dodajcie do związku nieco romantyzmu, cokolwiek. Działaj, by ratować swój związek. Zaglądając do cyberprzestrzeni, nie znajdziesz rozwiązania swojego problemu.


The Daily Telegraph 15.05.2007, KIOSK ONET.pl

  • /ciekawostki/321-obserwacje/392-mio-w-formacie-sms
  • /ciekawostki/321-obserwacje/350-sie-lekarstwem-na-samotno