POWRÓT Z MICHORZEWA W PRZEDEDNIU TRAGICZNEJ ROCZNICY

       Po sześciu tygodniach pobytu w Michorzewie, niemal dokładnie w trzecią rocznicę pierwszego udarowego ataku (5 września 2006), Hania wróciła do domu. I niemal natychmiast życie pokazało, gdzie jest moje miejsce w szyku. W jednej chwili zapomniałem, że przez półtora miesiąca miałem tzw. luz, przez dwa tygodnie zwiedzałem Polskę, a czas, gdy pięknie uśmiechał się do mnie świat, ukryłem w najgłębszych zakamarkach swej pamięci.

       Pobyt Hani w Michorzewie, to kolejny maleńki kroczek ku lepszemu. Sześć tygodni różnego typu ćwiczeń poprawiło (choć w niewielkim stopniu) jej możliwości ruchowe. Instruktorki uczyły ją chodzić z kulami, jednak zdobyte tutaj umiejetności w żadnym razie nie pozwalają na samodzielne (tzn. bez drugiej osoby) poruszanie się o kulach. Prawie codziennie ćwiczyła lewą rękę, która bardzo ucierpiała w wynku tej strasznej choroby. Nie unikała ćwiczeń na pamięć, czemu miały służyć codzienne ćwiczenia na komputerze.

       Pobyt w Michorzewie zniosła Hania bardzo dobrze i już szykuje się na następny turnus. Jest bowiem nadzieja, że pojedzie tam raz jeszcze jesienią.

       Wszystkim, którzy od początku śledzą losy naszej walki ze skutkami udarów mózgu Hani i z szacunku do nich, winien jestem informację o jej obecnym  stanie zdrowia. Mimo ogromnych postępów, szczególnie ruchowych, pozostaje Hania nadal osobą w dużym stopniu niepełnosprawną, która nie może i nie jest w stanie funkcjonować bez pomocy drugiej osoby. Można z nią rozmawiać. Potrafi się sama umyć i ubrać. Często jednak ubiera się na tzw. drugą stronę, ale ubiera się nie do końca, nie zapnie guziczków czy nie zasunie zamka. Kiedy w takiej sytuacji "nakryje" mnie Asia, dostaję od niej solidna burę ("Musisz, tatusiu, obejrzeć mamusię, kiedy wychodzicie"). Pamięć jest wybiórcza. Dużo rzeczy pamięta, ale też bardzo szybko dużo zapomina. Kiedy opowiadała na przykład sąsiadce o swoim długim pobycie w Michorzewie, za nic w świecie nie mogła sobie przypomniec nazwy miejscowości, w której przez kilka tygodni mieszkała.

       Dobrze ma opanowane najprostsze czynności, jak na przykład zmywanie naczyń, wycieranie, obieranie ziemniaków czy marchewek, płukanie. Coraz lepiej już prasuje, tylko jest czasami problem ze składaniem tego, co wyprasowała.

       I to właściwie wszystko jeśli chodzi o umiejętności, ktore dotąd opanowała. Nadal ma problemy ze wzrokiem, a dokładniej z poem widzenia. Wciąż nie potrafi czytać ani pisać i chociaż stosujemy w tym względzie (pisanie) różne ćwiczenia, to poza podpisaniem się i sporządzeniem krótkiej (trudnej jednak do odczytania) listy zakupów, wiecej napisać nie potrafi. Nie napisze i nie przeczyta smsa, numery telefonów do kilku osób ma zakodowane jednocyfrowo. Numer telefonu stacjonarnego (poza dwoma-trzema, które pamięta) - potrafi wykręcić tylko wtedy, gdy jej go napiszę. Nie potrafi nic ugotować, zrobić sobie czegoś do jedzenia. Nie ma mowy o zrobieniu jakichkolwiek zakupów, jeżeli  już, to w charakterze osoby towarzyszącej. Poza kilkoma przypadkami (20, 50 zł) nie orientuje się w pieniądzach - nie ma pojęcia, ile co kosztuje. Nie ma więc możliwości wyskoczenia na zakupy, a tym samym kupienia sobie czegokolwiek. Ma si ę wrażenie, ze nawet nie ma takiej potrzeby. Tylko Asia dba o to, bo od czasu do czasu kupić mamie coś nowego. Nie ma żadnej możliwości, by sama wyszła na spacer, poszła czy pojechała na ploteczki do koleżanki.

       Wiele by można jeszcze na ten temat napisać, ale po co. Kto się orientuje, czym jest udar mózgu, w szczególności taki, jaki dopadł Hanię, ten wie, jakie konsekwencje za sobą niesie. Powiem tylko, że całodobowa opieka obfituje często i w takie wydarzenia czy zachowania, o których po prostu nie wypada pisać, a które w ogromnym stopnu rzutują na moje zdrowie i samopoczucie.

        Dodam na koniec, że wciąż nie zmienia się Hani zachowanie i nadal jest ono podobne do zachowania  kilkunastoletniej dziewczynki. I to zarówno w tym, co robi, w tym co i jak mówi, a także w tym,  jak się do nas odnosi. O niektorych aspektach swojego pobytu w Michorzewie Asi mówiła tak; "Tylko nie mów tatusiowi!", a kiedy mi opowiadała o tamtejszym życiu towarzyskim, słyszałem: "Tylko nie mów Asi!". I w ten sposób ojciec z córką wiedzieli o wszyskim, co spotykało tam i co się działo z naszą dorosłą, a jednak - nie ma w tym żadnej przesady - "kilkunastoletnią kolonistką".

  • /wasnym-gosem/2394-wrociem-ze-wiata-ciszy-i-spokoju