Na szczęście trzeba zapracować

 

 

Po moim wykładzie na temat szczęścia zabrała głos pewna kobieta. Wyjaśniła, że bardzo kocha swojego męża, ale nie jest łatwo żyć u boku kogoś, kto jest wiecznie tak nieszczęśliwy, jak on.
- Szkoda, że nie przyszedł tu ze mną - stwierdziła.

Wypowiedź tej kobiety pomogła mi ubrać w słowa to, o czym byłem przekonany, ale nie wiedziałem jak to sformułować. Teraz wiem: Otóż - powinniśmy dążyć do szczęścia, ze względu na siebie samych, ale także dla dobra innych. Powiedziałem mojej rozmówczyni, że każde z nas jest winne swojemu małżonkowi, dzieciom, przyjaciołom z całej mocy walczyć o szczęście. Jeśli to Was nie przekonuje, zapytajcie dziecko, jak to jest dorastać w domu nieszczęśliwej mamy lub taty albo spytajcie rodziców, jak cierpią, jeśli ich dziecko nie jest szczęśliwe.

Nie byłem specjalnie szczęśliwym dzieckiem i podobnie jak większość nastolatków obnosiłem się z udręką istnienia. Pewnego dnia przyszło mi jednak do głowy, że idę po linii najmniejszego oporu. Każdy potrafi być nieszczęśliwy - to nie wymaga odwagi ani wysiłku. Prawdziwym osiągnięciem jest walka o szczęście.

Uwaga, że na szczęście trzeba zapracować, dziwi wielu ludzi. Sądzimy, że to cudowne uczucie ogarnia nas, kiedy przydarza się coś dobrego, a na to nie mamy większego wpływu.

Prawda jest jednak zupełnie inna - szczęście w dużym stopniu zależy od nas samych. Jest walką, którą musimy toczyć, a nie uczuciem, na które mamy czekać.

Na drodze do szczęścia stają nam różne przeszkody, które musimy pokonać. Oto trzy z nich:

Porównywanie się z innymi

WIĘKSZOŚĆ z nas porównuje się z każdym, kto w naszym mniemaniu jest od nas szczęśliwszy - z krewnym, znajomym, a nierzadko z kimś, kogo ledwie znamy.

Spotkałem niegdyś mężczyznę, który wydał mi się prawdziwym "dzieckiem szczęścia" - był wesoły i odnosił sukcesy zawodowe. Opowiadał mi, jak bardzo kocha swoją śliczną żonę i córeczki, o tym jak cieszy go prowadzenie radiowego programu w mieście, które uwielbia. Pamiętam, że odniosłem wrażenie, że ten to naprawdę wygrał los na loterii - wszystko mu idzie jak z płatka. Później zaczęliśmy rozmawiać o Internecie. Wychwalał ten wynalazek, bo dzięki niemu mógł śledzić informacje na temat stwardnienia rozsianego, okrutnej choroby, na którą zapadła jego żona.

Zrobiło mi się głupio - on miał rzeczywiście poważne problemy, a ja sądziłem, że los go rozpieszcza.

Wyobrażenie ideału

PRAWIE wszyscy mamy swoje wyobrażenie, jak powinno wyglądać życie. Problem polega na tym, że rzadko praca, małżonkowie i dzieci potrafią dorównać naszym wielkim marzeniom.

Oto przykład z mojego życia: w mojej rodzinie nigdy nie było rozwodów. Nic nie mąciło więc mojego przekonania, że małżeństwo zawiera się raz na zawsze. 5 lat po ślubie rozwiodłem się z żoną, nasz syn miał 3 lata, a mój świat legł w gruzach. Uznałem się za nieudacznika. Potem ożeniłem się drugi raz, ale wyznałem mojej żonie Frań, że czuję się, jakbym budując życie rodzinne poniósł klęskę. Jakbym to ja sam, swoją nieudolnością, spaprał swoje i swojej rodziny szansę na szczęście.

Nie umiałem się wyzwolić z poczucia winy, choć wszystko układało się teraz dobrze. Rzadko widuję syna z pierwszego małżeństwa, jednak życie rodzinne jest wspaniałe.
- Więc czemu się tym nie cieszysz? - zapytała wtedy Fran.

Postanowiłem tak właśnie zrobić. Wpierw jednak musiałem zmienić swoje wyobrażenia na temat rodziny doskonałej.

Syndrom "brakującej dachówki"

JEDNĄ Z najlepszych metod, by się unieszczęśliwić, jest skupianie uwagi na każdej, najdrobniejszej nawet skazie. To tak jakbyśmy patrzyli na pokryty dachówką dach i koncentrowali się na tym miejscu, gdzie jednej brakuje. Pewien łysy mężczyzna zwierzył mi się:
- Ile razy gdzieś wchodzę, widzę tylko bujne czupryny innych.

Kiedy już ustalisz, której dachówki Ci brakuje, zastanów się, czy rzeczywiście zdobycie jej dałoby Ci szczęście. Następnie zrób jedną z trzech rzeczy: zdobądź ją, wymień na inną albo zapomnij o niej i skup uwagę na wszystkich dachówkach, które masz.

Studiowanie problemu szczęścia zajęło mi wiele lat.

Jednym z najważniejszych wniosków, do których doszedłem w owym czasie, jest to, że warunki życia nie mają wielkiego związku z tym, czy czujemy się szczęśliwi. To jasne. Wystarczy się chwilę zastanowić. Każdy z nas zna takich ludzi, których życie usłane było różami, ale nie dało to im szczęścia..

Znamy też ludzi, którzy wiele wycierpieli, ale mimo to są szczęśliwi.

Po pierwsze - sekret kryje się we wdzięczności. Wszyscy szczęśliwi ludzie są wdzięczni. Niewdzięcznicy nie potrafią być szczęśliwi. Zwykle wydaje się nam, że brak szczęścia skłania ludzi do narzekań, ale w rzeczywistości to raczej narzekanie unieszczęśliwia.

Drugi sekret - to zrozumienie, że szczęście jest jedynie produktem ubocznym. Najbardziej oczywistymi jego źródłami są wszystkie działania, które nadają sens naszemu życiu - to może być cokolwiek, poczynając od badania owadów po grę w piłkę.

Im więcej mamy zainteresowań i pasji, tym większe prawdopodobieństwo, że doświadczymy szczęścia.

Wreszcie - przekonanie, że powoduje nami jakaś siła wyższa i że nasze życie ma większe znaczenie pomaga w osiągnięciu szczucia. Potrzebujemy wiary, religii lub określonej filozofii życiowej. Ale jakakolwiek by ona była, powinna zawierać przekonanie, że jeżeli staramy się doszukać pozytywnych stron w każdej, nawet najgorszej sytuacji, będziemy szczęśliwi, a jeżeli skupimy się na rozpamiętywaniu tego, co złe, co się nam nie udało - marny nasz los.

To tak jak ze szczęściem w ogóle - w dużej mierze decyzja należy do nas samych.




Tekst: DENIS PRAGER
Tłumaczenie: MICHAŁ IGNAR
Reader's Digest Przeglą 1998;

  • /spojrzenia/726-zaczarowane-miejsce-na-ziemi
  • /spojrzenia/724-wieczorna-refleksja