Bez komentarza

***

      (...) Także pamięć dziennikarzy wcale nie jest od polskiej średniej. Kiedyś mój przyjaciel trafił do szpitala, a sprawa wydawała się bardzo poważna. Skrzyknęliśmy szybko spotkanie w gronie najbliższych znajomych, by uradzić, jak można mu pomóc. Szczególnie aktywna była pewna dziennikarka, którą czasem można obejrzeć w telewizji. Sypała pomysłami i była bardzo przejęta. Kiedy chory - nazwijmy go Jackiem - wyszedł ze szpitala, bo sprawa nie była tak groźna, jak sie wydawało, rozesłałem znajomym radosną wieść SMS-ową: "Jacek wyszedł!" - Skąd? - błyskawicznie otrzymałem odpowiedź naszej aktywistki. Tak to niestety jest z pamiętaniem o czyichś nieszczęściach.

IGOR ZALEWSKI

Polska Głos Wielkopolski, 26 sierpnia 2006

  • /przeczytane-usyszane/1617-ja-chc-ja-mog
  • /przeczytane-usyszane/117-umiowanie-ycia