W dżungli, blisko nieba

 

   Usiadłam na skraju platformy i spojrzałam w dół. Pode mną złowróżbnie milczały korony ciasno stłoczonych drzew. Rozpoznałam wśród nich wielkie pięciopalczaste liście palmy, której popiołu Indianie dodają do zielonego proszku zrobionego z liści koki, stosowanego przez szamanów podczas rytuałów leczenia. Nade mną było tylko niebo.

   Znajdowałam się na wierzchołku najwyższego drzewa w dżungli. Podążyłam oczami za stalową liną, do której byłam przypięta. Biegła ponad dżunglą prosto do drugiego ogromnego drzewa, na którego szczycie też zbudowano drewnianą platformę.

   - Jesteś gotowa? - spytał Philipe, który wymyślił i skonstruował system platform i lin na najwyższym piętrze amazońskiej dżungli w Brązylii.

   Siedziałam pięćdziesiąt metrów nad ziemią z nogami spuszczonymi w przepaść. Miałam zeskoczyć i dać się ponieść stalowej linie, po której siłą własnego ciężaru powinnam dotrzeć sto pięćdziesiąt metrów dalej, czyli na wierzchołek następnego drzewa. Czy jestem gotowa? Rzucić się wprzepaść, zawierzając swoje życie wytrzymałości stalowej liny, która tu wisi od nie wiadomo jak dawna?

   - Jestem gotowa - odpowiedziałam i odbiłam się od platformy. Natychmiast nabrałam szybkości. Słyszałam wiatr świszczący w uszach i zgrzyt karabinka pędzącego po linie. W dole wbłyskawicznym tempie przesuwały się drzewa, liście i gałęzie, jakaś przestraszona papuga wzbiła się w powietrze niedaleko od moich stóp. Ziemia była dramatycznie daleko. Znikły też wszystkie stałe punkty odniesienia, na które dotychczas mogłam liczyć, a do ziemi było mi równie daleko, jak do nieba. Leciałam szybciej niż moskit ucieszony na widok krwawego obiadu.

   Nagle zauważyłam, że drugie drzewo, które dotąd wydawało się mocno przyczepione do ziemi i nieruchome, także ruszyło z miejsca i zaczęło się do mnie zbliżać w zastraszającym tempie. Chwyciłam skórzaną rękawicą za linę nadgłową, ścisnęłam ją i podniosłam kolana aż pod brodę, żeby nie uderzyć nogami w krawędź drewnianej platformy, nad którą właśnie przelatywałam.

   Zatrzymałam się na barierce. Z dołu dobiegało krakanie zaskoczonej papugi. Pewnie po raz pierwszy widziała aż tak wielkiego ptaka lecącego nad dżunglą. Położyłam się na moim drewnianym gnieździe i zamknęłam oczy.

   Kiedy na niebie pojawiły się gwiazdy, zrobiłam to, co zawsze robię nocą na wierzchołku najwyższego drzewa w amazońskiej
puszczy. Pomyślałam marzenie. Zamknęłam oczy. Leżałam zatopiona w dźwiękach amazońskiej nocy, chłonąc jej wielki spokój i moc. Obudził mnie wschód słońca, rozścielający mgłę na czubkach drzew. Ptaki śpiewały ze szczęścia, że udało im się dożyć kolejnego poranka. Skorpiony i jaguary wracały do kryjówek po nocnym polowaniu. Mrówki wyruszały właśnie do pracy, gryząc mnie niecierpliwie w ręce.

   Kiedy zeszłam z powrotem na ziemię, z zarośli wyfrunął ogromny motyl morpho. To dobry znak. Dżungla amazońska to jedyne znane mi miejsce na świecie, gdzie zawsze spełniają się marzenia. Wszystkie, jakie sobie dotąd wymyśliłam.

 

   BEATA PAWLIKOWSKA


   Beata Pawlikowska - pisarka, podróżniczka, przewodnik wypraw do dżungli amazońskiej. Autorka jedenastu książek i audycji „Świat według Blondynki" w Radiu Zet. www.beatapawlikowska.com

 

  • /poznaj-wiat/362-podroe-blondynki/3210-podroe-blondynki-na-wyspie-hemingwaya
  • /poznaj-wiat/362-podroe-blondynki/2017-ze-wiata-blondynki-beata-pawlikowska-boski-wymys-szatana