Uciekinierka z piekła

 

Sześć lat temu siedziałam w barze w starej części Bogoty, delektując się filiżanką najlepszej kolumbijskiej kawy, gdy nagle przerwano program radiowy. Spiker z wielkim przejęciem przekazywał informację o tym, że zdarzyła się właśnie rzecz bezprecedensowa, niezwykła i trudna do pojęcia - ktoś porwał kandydatkę na fotel prezydenta. Kto? Oczywiście partyzanci z ugrupowania FARC od kilkudziesięciu lat usiłującego obalić władzę, posuwającego się do najbardziej skandalicznych i bezczelnych akcji, z którymi jak dotąd nie potrafią sobie poradzić kolejne rządy.

We wszystkich stacjach radiowych i telewizyjnych powtarzano tę szokującą wiadomość. Ingrid Betancourt kandydująca na urząd prezydenta, kobieta piękna i wykształcona we Francji, została porwana przez rebeliantów do dżungli. Właściwie sama do nich pojechała. Chciała pertraktować, być może miała nadzieję, że nawiązanie kontaktu z partyzantami zapewni jej większe poparcie w wyborach. Może naiwnie liczyła na to, że jako kobieta olśni ich albo onieśmieli. Wszystkie poprzednie rozmowy z członkami FARC prowadzili mężczyźni, a przecież wystarczy, by jeden mężczyzna okazał agresję, żeby pozostali odpowiedzieli tym samym.
Ingrid postanowiła więc pojechać do sztabu rebeliantów sama. Bez obstawy, bez żadnego zabezpieczenia. Spojrzała partyzantom w oczy, a oni skuli ją kajdankami i uwięzili w dżungli.
Jak wyglądało jej życie przez ostatnie sześć lat? Mogę się tylko domyślać. Wiele razy rozbijałam obozowiska w dżungli kolumbijskiej. Wiem, że nie ma tam żadnych elementów naszego zachodniego świata. Nie ma elektryczności, żadnych dróg, nie ma betonu, szkła ani plastiku. Nie istnieją łóżka, bo śpi się w hamakach. Chaty buduje się z kory palmowej i przykrywa palmowymi liśćmi. Rzeka jest łazienką, pralnią i źródłem pożywienia.
Z więzienia w dżungli nie można uciec, bo nie ma dokąd. Dookoła jest dokładnie taka sama zielona gęstwina, a kiedy zapada noc, jest tak przerażająco ciemno, że człowiek nie widzi własnych stóp.
Ingrid Betancourt spędziła w dżungli sześć lat. To cud, że przeżyła. Cud, że nie zachorowała na jedną z setek śmiertelnych tropikalnych chorób roznoszonych przez moskity, brudną wodę, zanieczyszczoną ziemię. Myślę, że przeszła piekło, którego nigdy nie zapomni. I być może z tego piekła i cierpienia wywodzą się jedne z pierwszych słów, które wypowiedziała po uwolnieniu: „Wciąż myślę, że mogłabym dobrze służyć Kolumbii jako jej prezydent". Ma za sobą sześć lat piekła w sercu dżungli i niezłomny charakter. Jeśli rzeczywiście wystartuje w wyborach, na pewno wygra.

 POLSKA GŁOS WIELKOPOLSKI, 2008


Beata Pawlikowska - pisarka, podróżniczka, przewodnik wypraw do dżungli amazońskiej. Autorka jedenastu książek i audycji „Świat według Blondynki" w Radiu Zet.
www.beatapawlikowska.com
  • /poznaj-wiat/362-podroe-blondynki/2007-ze-wiata-blondynki-beata-pawlikowska-pocig-do-darjeeling
  • /poznaj-wiat/362-podroe-blondynki/367-podroe-z-plecakiem