Toskańska sielanka (Włochy)

Vinci - toskańskie miasteczko otoczone gajami oliwnymi i winnicami - co roku przyciąga tysiące turystów z całego świata. Niemal nie zmieniło się od pięciuset lat, kiedy przyszedł tu na świat boski Leonardo.

 

Droga do domu Leonarda da Vinci jest wąska i kręta, ale przede wszystkim malownicza. To prawdziwa toskańska sielanka: piaszczysty gościniec, który chwilami zmienia się w zielony parów. Idylliczny krajobraz z charakterystycznymi wzgórzami, wyblakłą od słońca szachownicą pól i strzelistymi sosnami, Z pewnością pół tysiąca lat temu, kiedy Leonardo da Vinci przyszedł tu na świat, okolica wyglądała podobnie.

Pośrodku pejzażu, na niewielkim wzgórzu będącym zapowiedzią początku

wyżyny Mont Albano,

w miejscu strategicznie osłoniętym, leży miasteczko Vinci. Dziś składa się na nie kilkadziesiąt kamiennych domów zgromadzonych wokół dwóch wież obronnych i kościoła. W 1452 roku, gdy Leonardo po raz pierwszy zobaczył światło poranka, podlegało ono Republice Florenckiej, będąc jej własnością od roku 1254, a przedtem przez ponad dwa stulecia hrabiów Gu-idich, którzy byli właścicielami górującego nad okolicą zamku. Vinci było i wciąż jest prowincjonalne, sielskie i spokojne. Życie toczy się tu niespiesznie, zgodnie z rytmem zmieniających się pór roku, podporządkowane prawom przyrody. Wyprawa do Florencji - w porównaniu z Vinci prawdziwej „metropolii" - przez Empoli i Montelupo dawniej zajmowała cały dzień. Dziś można skorzystać z autostrady, co skraca dystans do niespełna godziny.

To w Vinci pewnego kwietniowego wieczoru w 1452 roku urodził się Leonardo di ser Piero da Vinci, nieślubny syn miejscowego notariusza - genialny renesansowy malarz, rzeźbiarz, pisarz, poeta, anatom, architekt, zoolog, botanik, filozof, matematyk, scenograf; zafascynowany muzyką, hydrografią, astronomią, projektowaniem strojów, uprawą winorośli. Historycy spierają się, w którym dokładnie miejscu Leonardo zobaczył świat. W grę wchodzą dwie możliwości. Da Vinci, stateczna i szanowana rodzina, bez wątpienia musiała mieć swój dom w miasteczku, co potwierdzają zapiski w casfafo - rejestrze ziemskim z 1451 roku. Wynika z nich, że dom ten - rodzinna siedziba z przylegającym do niej niewielkim ogrodem - stał tuż za murami zamku, na pierwszym średniowiecznym przedmieściu, prawdopodobnie w górnej części opadającej w dół ulicy, która no-
si dziś nazwę via Roma. Zapiski sprzed wieków

zadziwiają swoją precyzją.

Zawierają m.in. informacje o sąsiadach rodziny da Vinci. Wynika z nich, że byli nimi ksiądz Piero di Bartolomeo Cecci i kowal Giusto di Piętro.

Istnieje również inna, zdecydowanie wykluczająca pierwszą wersję, hipoteza. Według niej narodziny Leonarda - dziecka z nieprawego łoża poważanego i robiącego karierę notariusza - były okryte tajemnicą. Dlatego też przypuszcza się, że przyszedł on na świat nie w samym Vinci, ale w miejscu bardziej dyskretnym i ustronnym, jakim była z pewnością wiejska posiadłość rodziny. Tradycyjnie uważa się, że ten jeden z najbardziej znanych na świecie artystów urodził się w niewielkim kamiennym domu położonym na wzgórzach w Anciano, oddalonym od miasteczka Vinci zaledwie o trzy kilometry. Teoria ta funkcjonuje od połowy XIX wieku, a utrwalił ją Emanuele Repetti w 1845 roku. Badacz ten podkreślał zwyczajność i skromność tego casa colonica - domu dzierżawcy wiejskiego, typowego dla tego regionu Toskanii. Dyskusja w tej sprawie pozostaje otwarta do dziś, choć potwierdzają ją odnalezione dokumenty z XV wieku. Ostatnie zdanie, by dom ten uznać za miejsce narodzin Leonarda da Vinci - jak twierdzą historycy - pozostaje wciąż „aktem wiary". Nie ulega wątpliwości, że należał on do da Vinci. Na jego fasadzie widnieje bowiem wyrzeźbiony herb rodowy: skrzydlaty lew. Istnieje jednak przypuszczenie, że rodzina zakupiła go już po narodzinach pierwszego wnuka. Nie przeszkadza to jednak zarówno historykom, jak i wielbicielem renesansowego mistrza wierzyć, że dom w Anciano - przed kilku laty nazbyt solidnie odrestaurowany - jest miejscem, z którego wywodzi się sławny Leonardo.

Dom jest parterowy, kamienny i ma

niezwykły kształt.

Kamień użyty do jego budowy pochodzi z okolicy i ma barwę szarożółtą. W głównym budynku znajdują się trzy pomieszczenia - izby wyłożone terakotową podłogą. Pośrodku stoi duży kamienny kominek, a u wezgłowia wznoszą się proste belki z drzewa kasztanowca. Co ciekawe, dom nie posiada kątów prostych, jest zbudowany na planie rombu i położony nad zielonym parowem. Co widział z okna mały Leonardo? To pytanie zadają sobie zarówno wielbiciele jego talentu, jak i historycy. Ponieważ okolica nie zmieniła się od setek lat, jest wielce prawdopodobne, że kilku- czy kilkunastoletni da Vinci patrzył każdego lata na gaje oliwek rosnących naprzeciwko letniego domu jego rodziny. Mógł też obserwować dziesiątki gatunków ptaków, które upodobały sobie te tereny. Opisując jedno ze swoich najwcześniejszych wspomnień z dzieciństwa, mówi o ptaku - kani rudej wyróżniającej się wyjątkowo bujnym ogonem. Do dziś bez trudu można obserwować lot tych niezwykłych drapieżnych ptaków szybujących na wznoszących się prądach powietrza w okolicach Mont Albano. Badacze twierdzą, że zainteresowanie w dzieciństwie ptakami było początkiem obsesji dorosłego i ukształtowanego Już Leonarda, jaką stała się dla niego myśl o lataniu ludzi. W swoim Małym kodeksie o locie ptaków napisał zdanie: „Wielki ptak wzbije"' się w swój pierwszy lot nad grzbietem Wielkiego Cecero, wprawiając w zdumienie świat, napełniając swą sławą wszystkie kroniki i opromieniając wieczną chwałą gniazdo, w którym się narodził". Fragment ten jest odczytywany jako zapowiedź próbnego lotu jednej z machin skonstruowanych przez Leonarda, czyli „wielkiego ptaka", ze szczytu Monte Ceceri niedaleko Fiesole, na północ od Florencji.

Prostopadle do domu w Anciano stoi mniejszy budynek, z piecem chlebowym u szczytu. Oba odpowiadają opisowi domostwa w starych dokumentach: casa disignore, którą zajmowali właściciele posiadłości ziemskiej, a także casa di lavoratori - pomieszczenia dla dzierżawców pracujących na roli i wnoszących opłaty w naturze w postaci wina, sera, oliwy, miodu czy drewna. Budowla w kształcie litery L zamyka dwa boki podwórka, z pozostałych dwóch otwartego na zapierającą dech w piersiach dolinę. Na horyzoncie widać wysokie zbocza wciąż jeszcze gęsto zalesione, porośnięte sosnami, wawrzynem, dębami burgundzkimi. Niestety, nie zachowały się do dziś rosnące pięć wieków wcześniej kasztany jadalne, które mieszkańcy Toskanii nazywali alberi di pane - drzewami chlebowymi. Zarówno dom, w którym mieszkała rodzina da Vinci, jak i domek dzierżawcy mają niewielkie okna strzegące ich mieszkańców przed promieniami toskańskiego słońca, które latem ostro operuje. Padają one jak przed laty na stare kamienie, z których zbudowane są budynki noszące dziś nazwę Casa Leonardo. Kładą na nich długie cienie, jakby podkreślając tajemnicę zaklętą w nich

przed wiekami.

Fakt narodzin Leonarda zanotował skrzętnie jego osiemdziesięcioletni wówczas dziadek Antonio na ostatniej stronie starego raptularza. Na tej samej stronicy zapisał przed laty daty narodzin i chrztu czwórki swoich dzieci. U dołu pozostało już niewiele miejsca, tylko tyle, aby dopisać nowego członka rodziny, przedstawiciela nowego pokolenia: „1452. Narodził mi się wnuk, syn ser Piera, mojego syna, dnia 15 kwietnia, w sobotę, o trzeciej w nocy. Otrzymał imię Lionardo". Według dalszych zapisków dziadka Antonia - dziecko ochrzcił miejscowy ksiądz Piero di Bartolomeo, najbliższy sąsiad rodziny w mieście. Można z tego wywnioskować, że chrzest odbył się w Vinci, w kościele parafialnym Santa Croce. Chrzcielnicę, wykonaną z grubo ciosanego ciemnego kamienia, pamiętającą czasy Leonarda, można oglądać do dziś. Obyczaj nakazywał ochrzcić dziecko tuż po narodzinach, najlepiej następnego dnia, prawdopodobnie więc uroczystość ta odbyła się 16 kwietnia, w tzw. białą niedzielę, pierwszą po Wielkanocy. W chrzcie słynnego w przyszłości mieszkańca Vinci wzięło udział aż dziesięciu rodziców chrzestnych. Wśród nich znaleźli się najbliżsi sąsiedzi: Papino di Nanni Banti i Maria, córka Nanniego di Venzo. Obecni byli też Arrigo di Giovanni Tadesco, urodzony w Niemczech zarządca potężnej rodziny Ridolfich, właściciel dużego obszaru ziemi w okolicy Vinci oraz niejaka... Mona Lisa di Domenico di Bretone. Świadczy to zapewne nie tyle o przeznaczeniu przyszłego autora obrazu Mona Lisa, a jedynie o popularności tego imienia przed pięcioma wiekami.

Co można wyczytać z miejsca narodzin niezwykłego człowieka? Dlaczego wielu z nas podejmuje trud dotarcia do zakątków, w których przyszli na świat ludzie wyróżniający się szczególnym talentem? W przypadku Leonarda da Vinci oczekujemy zapewne krajobrazu, który zdeterminował jego niezwykłą wyobraźnię. Był zarzewiem jego późniejszych zainteresowań, pasji i powstających z niej dzieł. Bez wątpienia Leonardo był zafascynowany przyrodą - jego pierwsze obrazy odwzorowywa-ły naturę. Towarzyszył mu nieskończony zachwyt nad istotą ludzką, jako jeden z największych humanistów wszech czasów wnikliwie studiował anatomię, opisywał powstanie i rozwój życia. Do studiów „nad postacią ludzką" należy m.in. cykl jego rysunków systematyzujących proporcje ludzkiego ciała i matematyczne zależności pomiędzy jego częściami. Był wybitnym architektem zafascynowanym projektami kopuł, których plany powstawały, jak sam twierdził - z analogii między wizualną i strukturalną harmonią w przyrodzie. Był również poetą opisującym zjawiska zachodzące w przyrodzie, twórcą słynnych kalamburów, rebusów, gier słownych i bajek.

O jego pasjach

i zainteresowaniach wiemy dziś wiele dzięki notatkom, które zwykł robić każdego dnia. Zapiski te przetrwały w notatnikach (ponoć miał je zwykle przyczepione do ozdobnego pasa podtrzymującego fałdy starannie dobranych tunik). Na szczęście wiele zapełnionych jego charakterystycznym, bo zapisanym w lustrzanym odbiciu pismem brulionów zachowało się do dziś. Dzięki temu badacze odtworzyli efekty wyobraźni genialnego Leonarda i w Vinci, w Muzeum Machin Leonarda, możemy dziś oglądać te niezwykłe eksponaty. Jest wśród nich słynna machina latająca, nazwana ornitopterem, ze względu na naśladowanie zasad lotu ptaka, w odróżnieniu od helikoptera wykorzystującego zasadę śruby lub spirali. Są tam również projekty broni, miast, kościołów, kół zębatych i figur geometrycznych. Na uwagę zasługują machiny hydrauliczne, których prototypem bez wątpienia były muszle ślimaków. Wśród zbiorów tego niezwykłego muzeum jest także projekt spadochronu w kształcie piramidy, który pozostał pomysłem aż do 26 czerwca 2000 roku, kiedy to angielski akrobata powietrzny Adrian Nicholas skoczył z nim w Parku Narodowym Krugera w RPA. Skok udał się idealnie.

Wyprawa do Vinci to - oprócz niezwykłych toskańskich krajobrazów, próba poszukiwania i zrozumienia mapy umysłu boskiego Leonarda, którą można polecić każdemu dociekliwemu mieszkańcowi naszej planety. Dociekliwemu podobnie jak nasz bohater, który stawiał sobie zadania zarówno wielkie i, zdawać by się mogło, niedosiężne, jak i przyziemne, małe: „Opisz, jak powstają i znikają chmury, co sprawia, że z wód naziemnych unoszą się opary, jakie są przyczyny powstawania mgły, gęstnienia powietrza i dlaczego o różnych porach wydaje się ono mniej lub bardziej niebieskie. Opisz, czym jest kichanie, ziewanie, padaczka, spazm, paraliż, dreszcze z zimna, poty, zmęczenie, głód, sen, pragnienie, pożądanie. Opisz język dzięcioła".

 

MARZENA MRÓZ

 

Źródło: ANGORA-PERYSKOP nr 2, 9 stycznia 2011

Foto: Eddy Campesan

 

 

 

 

 

  • /poznaj-wiat/298-na-wasne-oczy/3446-na-wasne-oczy-marzena-mroz-tulipanowa-gorczka
  • /poznaj-wiat/298-na-wasne-oczy/3422-na-wasne-oczy-zakaone-dziewice-suazi