HISTORIA KOŁEM SIĘ TOCZY (35) - Moje marzenia szlag trafia...

 

Po świętach Bożego Narodzenia wyjeżdżam do Austrii, przyjaciel z dzieciństwa załatwił mi pracę na parę miesięcy, okazja do zarobienia własnych pieniędzy i do wyrwania się ze smutnej rzeczywistości. Cieszyłam się na pobyt w Austrii, nareszcie wśród swoich, ale spotkało mnie wielkie rozczarowanie, traktowano mnie jak obcokrajowca, gastarbeitera. Pracowałam głównie z Jugosłowiankami, sprzątałyśmy hale fabryczne. Nieco później Ernst załatwił mi pracę w fabryce samochodów PUCH.

 

Po dwanaście godzin przy taśmie produkcyjnej, potem jeszcze parę godzin fuchy, sprzątanie po domach, mycie fasady budynków. Niby w swoim kraju, ale czuję się obco. Pracodawcy wykorzystywali bezwstydnie tanią siłę roboczą.

Zaczynam tęsknić za Polską i moimi przyjaciółmi. Po paru miesiącach wracam obładowana szmatami i innymi darami.

Od Andiego dowiaduję się, że Krystyna wyprowadziła się z domu. Musiało coś zajść, jadę pod podany adres, mieszka u naszych, a w międzyczasie i jej przyjaciół w Bronowicach, w piwnicy, w pokoju bez okna, gdzie jedynym źródłem światła są drzwi do ogrodu. Ciemno, wilgotno, kaflowy piecyk, stół, materac.

- Wielkie nieba, czy ja po to walczyłam o mieszkanie! Krysiu, wracaj na Siemiradzkiego.

Ale ona ani myśli. Zaczęła studia, tu bliżej, tu ma spokój. Utrzymuje się z pracy w Estradzie Krakowskiej, raz jako modelka, raz jako tłumacz. Nic z tego nie rozumiem. Jadę do domu z cichą nadzieją, że się z czasem rozmyśli.

Któregoś dnia przychodzi list z Belgii. Philip zaczyna dzwonić - widzę, że Krystynę to cieszy. Philip przyjeżdża do Polski, chodzą po Krakowie, widać, że jest bardzo zakochany, Krystyna ma minę pokerzysty i nie mówi nic. Niedługo po wyjeździe przychodzi zaproszenie do Belgii.

- Krysiu, spróbuj, wiesz, że na Zachodzie czeka cię zupełnie inne życie - próbuję przekonać. W końcu godzi się na wyjazd, ale muszę obiecać, że nie będę próbowała jej do czegokolwiek zmuszać.

Ja wyjeżdżam ponownie do Austrii. Po miesiącu przychodzi list od Krysi, Philip poza jej plecami przygotowywał wesele. Zamurowało mnie, moje nadzieje się spełniły, ale Krystyna pisze, że ani myśli wychodzić za mąż za Philipa.

Pracowałam w tym czasie prawie dzień i noc, byłam półprzytomna ze zmęczenia i absolutnie nie wiedziałam, jak zareagować. Postanowiłam jechać do Brukseli i przekonać się na miejscu, co się dzieje. Miałam cichą nadzieję, że uda mi się Krystynę przekonać.

Philip bardzo uroczyście odebrał mnie z dworca i znowu nowiny, nie mówiąc nic Krysi, wysłał bilet dla Gosi, która przyjedzie późnym wieczorem z Krakowa.

Czułam, jak sytuacja się komplikuje, ale wciąż jeszcze byłam dobrej myśli.

Philip mieszkał w pięknej starej willi w centrum Brukseli, na parterze znajdowały się biura, na pierwszym piętrze mieszkali rodzice, na drugim Philip z bratem. Rodzice byli bardzo sympatyczni, niestety, mówili po francusku i trochę po flamandzku. Philip i jego brat znali angielski, więc jakoś sobie radziliśmy. Cieszyłam się na spotkanie z Krystyną, widziałam, że stara się być wesoła, ale ledwo znalazłyśmy się same w pokoju, zasycza-ła:

- Co ty tu robisz?

- Jak to co? Gosia przyjeżdża za parę godzin.

Philip zaprosił nas na ślub. Popatrzyła na mnie, jakbym zwariowała.

- Chyba nie sądzisz, że ja za niego wyjdę?

Wielkie nieba! Co ja z nią zrobię? Potrzebuję czasu, żeby zebrać myśli. Liczę trochę na pomoc Gosi. Wieczorem odbieramy Gosię z dworca.

Krystyna wściekła - idźcie się wyspać. Pogadamy jutro. Noc mamy z głowy. Nie wiemy z Gosią, co się właściwie stało. Na następny dzień Philip zaprasza nas na zwiedzanie miasta, Krystyna zniknęła gdzieś z teściową in spe. Czujemy się niewyraźnie, ale co robić, brniemy dalej.

Wieczorem jesteśmy zaproszone do restauracji na steki. Jedzenie staje nam w gardle, rodzina Philipa jest w wybornych nastrojach, Krystyna ignoruje nas wszystkich. Wieczorem postanawiam na spokojnie z nią porozmawiać, dalej nie wiem, co się właściwie stało. Wydawało mi się, że wszystko jasne, jeśli biorą ślub, to cóż lepszego może się wydarzyć. Philip jest sympatycznym młodym człowiekiem z dobrym zawodem, pochodzi z zamożnej rodziny, nie mam pojęcia, co się dzieje z moim dzieckiem?!

Po kolacji siedzimy w dużym pokoju przy lampce wina. Mama Philipa pokazuje mi z dumą stosy prezentów ślubnych, listę gości. Robię się coraz bardziej nerwowa. Wymawiam się bólem głowy i idziemy z Krystyną do mojego pokoju.

- Co jest, Krysiu?

- Mamo, ja za niego nie wychodzę, więc możecie sobie tego całego cyrku zaoszczędzić!

Moje marzenia szlag trafia, następna myśl, to jak wybrnąć z całej tej sytuacji. Za tydzień ślub, wszystko jest zorganizowane. Gdybym znała język, mogłybyśmy sobie „między matkami porozmawiać". Ale w tej sytuacji! Nie mam pojęcia, co zrobić.

- Krystyna, musisz za niego wyjść, ja tego wstydu nie przeżyję!

Krystyna patrzy na mnie ze złością.

- Po co, do cholery, przyjechałaś? Mnie i tak już wszystko jedno, Philip wie, że nie chcę za niego wyjść!

Teraz już nic nie rozumiem, bo jeżeli on wie, to dlaczego upiera się przy ślubie. Postanawiam porozmawiać z Philipem, po raz pierwszy nie bardzo wierzę mojemu dziecku. Philip przyznaje, że „trochę" zawalił. Chciał przekonać Krystynę romantyczną akcją. Ma nadzieję, że jak się pobiorą, Krysię przekona, ja też mam nadzieję. Krystyna ma wszystkiego dość, bardzo lubi rodziców Philipa i nie chce im sprawiać przykrości, jednak sprawy zaszły tak daleko, że nie ma pomysłu, jak z twarzą z tego wszystkiego wybrnąć. Jeśli opowie, że Philip mimo jej wyraźne odmowy zorganizował ślub, to mu rodzice chyba głowę urwą. Przy następne rozmowie Krystyna mówi nagle:

- Niech wam będzie, ale żeby było jasne - z tego nic nie będzie. Ślub, jeśli „muszę", mogę wziąć, ale na pewno nie zostanę z Philipem.

Krystyna nie ma wyjścia z sytuacji. Nie dość, że nie ma pieniędzy, to w dodatku cała jej rodzina jest na miejscu.

Przeglądamy z Gosią naszą garderobę, mama Philipa zachowała się bardzo delikatnie, pozostawiając nam wybór - długiej czy krótkiej sukni. Zdecydowałyśmy się na długą.

Krystyna przez następne dni zachowywała się jak gdyby nigdy nic, miałam cichą nadzieję, że zmądrzała.

W przeddzień ślubu przyniosła do naszego pokoju suknię ślubną.

- Piękna. Przymierz, Krysiu, pokaż.

- Jutro!

Zaczęłam się bać, że wbrew obietnicom rozmyśli się w ostatniej chwili. Co się robi, jak panna młoda mówi nie? Chyba zapada się pod ziemię.

Kiedy wsiadaliśmy już do aut, wzięłam Krysię na stronę. Błagam: - Nie zrób mi wstydu!

Pada deszcz, ja jak zwykle zabobonna - zły omen dla małżeństwa.

W długiej białej sukni Krysia wyglądała anielsko, ale spojrzenie miała szatańskie.

Do ostatniej chwili bałam się, że coś wymyśli, ale cała ceremonia przebiegała planowo. Zdjęcia, Krysia z uśmiechem na twarzy - nawet mnie zmyliła.

Po ceremonii przyjęcie ślubne, Krysia gra szczęśliwą pannę młodą, wieczorem umykają na lotnisko i odlatują w podróż poślubną. My zostajemy jeszcze parę dni, rodzice Philipa zaprosili nas do swojego domu na wsi.

Jest przepięknie, czy Krysia tego nie widzi? Coraz bardziej się uspokajam, przecież nie jest głupia, czegoś takiego nie dorobi się do końca życia w Polsce!

Po trzech dniach nasze drogi się rozchodzą. Gosia wraca do Krakowa i do nauki, w tym roku matura, ja wyjeżdżam do Grazu. W pociągu rozmyślam. Jedyne wytłumaczenie, jakie znajduję, to wielka miłość Krysi w Krakowie.

Przeklinam faceta. Mijają tygodnie, żadnych wieści z Brukseli, od Gosi wiem, że wyprowadzili się od rodziców do swojego mieszkania. To mnie trochę uspokaja. Nie mam możliwości nawiązania kontaktu, Krysia dzwoni do Gosi, do mnie nie odzywa się w ogóle, żadnego adresu, telefonu - nic.

W międzyczasie dostaję lepszą pracę, o ironio losu, u mojej pierwszej miłości.

 

Cdn.

 

ANSELMA GŁOWACZ. „HISTORIA KOŁEM SIĘ TOCZY". Wydawnictwo Poligraf, Brzezia Łąka.

  • /pisane-noc/462-historia-koem-si-toczy/3403-historia-koem-si-toczy-36-nie-mamy-ju-pienidzy
  • /pisane-noc/462-historia-koem-si-toczy/3395-historia-koem-si-toczy-34-jedziemy-do-babci