Ramię sprawiedliwości

 

 

WKRÓTCE po skazaniu Swango Cecilia Gardner przestała pracować w prokuraturze. Mimo jej wysiłków FBI wciąż nie miało dowodów morderstwa. Zgony w klinikach Illinois i Ohio miały miejsce tak dawno, że większość dokumentacji uległa zniszczeniu lub zaginęła i szansę znalezienia czegoś, co nadawałoby się do przedstawienia sądowi, były znikome.

Kierownictwa szpitali w Dakocie Południowej i na Long Island stwierdziły, że nie znalazły żadnych niewyjaśnionych zgonów chorych, którymi opiekował się doktor Swango. Jednak agenci FBI sami przeanalizowali dokumentację jego pacjentów ze szpitala kombatantów. Szukali objawów zatrucia. W końcu ekshumowano 6 ciał, a próbki tkanek wysłano do laboratorium.

Pod koniec 1998 roku agenci pojechali do Zimbabwe i ekshumowali ciała czterech ofiar Swango. Miejscowe władze uznały, że mają dość dowodów, by go oskarżyć i Amerykanie wrócili do domu z mocniejszymi dowodami.

Przez następne 2 lata funkcjonariusze wymiaru sprawiedliwości kierowani przez prokuratorów Josepha Conwaya i Gary'ego Browna przesłuchali setki osób i zebrali wielkie ilości materiału dowodowego.

W końcu, ledwie parę dni przed wypuszczeniem Swango z więzienia, oskarżono go o zabójstwo trzech pacjentów szpitala kombatantów na Long Island. Federalny akt oskarżenia obejmował też próbę otrucia Reny Cooper w Ohio w 1984 roku oraz zabójstwo - w tym samym roku - Cynthii McGee, 19-letniej sportsmenki, uśmierconej zastrzykiem z potasu, powodującym zatrzymanie akcji serca.

6 września 2000 roku Swango znów był na sali rozpraw przed sędzią Jacobem Mishlerem. Poszedł na ugodę. Przyznał się do zabójstw, a w zamian prokurator nie domagał się kary śmierci. W granatowym więziennym drelichu i wypłowiałych kapciach stał przed sędzią Mishlerem, który pytał, czy przyznaje się do kolejnych zarzutów.

- Przyznaję się, Wysoki Sądzie - odpowiadał beznamiętnie Swango.

Mishler poprosił o wyjaśnienia.

- Dokonałem tego, podając trujące substancje, wiedząc, że może to spowodować zgon. Zdaję sobie sprawę, że to, co zrobiłem jest złe - suchym i rzeczowym tonem Swango czytał przygotowane oświadczenie.

Prokuratura przedstawiła 5 gęsto zapisanych kartek z notatnika skonfiskowanego podczas aresztowania na lotnisku w Chicago. Swango drobnym maczkiem przepisywał fragmenty ulubionych książek. Prokurator twierdził, że te fragmenty rzucają światło na umysłowość oskarżonego.

Jeden z nich brzmiał: Gdy zabijam, to dlatego, że tego chcę. Tylko w ten sposób mogę się upewnić, że wciąż żyję. Inny fragment: Uwielbiam to. Cudowny, mocny, swojski zapach zabójstwa w zaciszu czterech ścian.

Swango zrezygnował z ostatniego słowa.

Sędzia Mishler skazał go na trzykrotne dożywocie, bez możliwości zwolnienia warunkowego. Resztę życia Swango spędzi w więzieniu.

W wywiadzie dla prasy sędzia Dennis Cashman z Quincy przypomniał historię zatrudnienia doktora Swango i zwrócił uwagę, że dwie kliniki przyjęły go do pracy już po tym, jak został skazany za próbę otrucia.

Niestety, przypadki takie jak doktora Michaela Swango mogą nie być odosobnione. W szpitalu mordercy łatwiej niż gdzie indziej upozorować śmierć naturalną. Tym bardziej ważne jest, by poddawać obserwacji lekarzy, którzy mają jakąkolwiek przeszłość kryminalną i uniemożliwić im dostęp do chorych.

Należy nałożyć na szpitale obowiązek zgłaszania wszystkich postępowań dyscyplinarnych przeciwko lekarzom i sprawdzanie bazy danych, nim lekarz uzyska prawo do pracy. Trzeba określić surowe kary za niewywiązywanie się z tego obowiązku. A informacje w bazie powinny być dostępne opinii publicznej.

Zdaniem sędziego Cashmana kierownictwo szpitali oraz lekarze tak się bali ewentualnego pozwania do sądu, że nie uznali wyraźnych dowodów zbrodni i w ten sposób stali się sprzymierzeńcami mordercy. Przedstawiciele świata medycyny wydawali się ślepi i nie chcieli wziąć pod uwagę ewentualności, że jeden z nich - Michael Swango - może być seryjnym mordercą.

- Większość lekarzy, których znam, to dobrzy, prawi ludzie - mówił sędzia Cashman.

Sądzi jednak, że niektórzy uważają się za elitę i tak też traktują kolegów. A taka solidarność czasem sprawia, że nie można dojść prawdy.



PRZEZ WIELE LAT rodzice Kristin Kinney próbowali pogodzić się z jej stratą i bólem.

W wywiadzie, jaki przeprowadzono z nimi przed ostatnim procesem Swango, Sharon Cooper powiedziała, że cokolwiek z nim się stanie:

- My już dostaliśmy wyrok dożywocia. Jedyne, czego oczekuję od Michaela, to przyznanie się do winy i gotowość poniesienia konsekwencji. Przede wszystkim chcę mieć pewność, że on nigdy już nie będzie mógł robić takich rzeczy.

We wrześniu 2000 roku ona i jej mąż taką pewność otrzymali. Teraz mają nadzieję odzyskać choć w pewnej mierze spokój.



 

 
Przegląd Reader's Digest 2003
Tłumaczenie: MICHAŁ MADALIŃSKI

  • /pisane-noc/291-licencja-na-zabijanie/1370-o-jeden-kraj-za-daleko