Pobudka

 

 

NIE BARDZO WIEDZIAŁEM, co się ze mną dzieje. Od tygodnia kręciliśmy plenery do filmu Doktor Hollywood i mieszkałem w hotelu pod Gainesyille na Florydzie. Pastelowe barwy apartamentu każdego ranka trochę mnie drażniły. No, a tego dnia miałem dodatkowo okropnego kaca.

Mimo szczelnie zaciągniętych zasłon do pokoju dostawało się stanowczo za dużo światła. Zacisnąłem powieki i lewą ręką osłoniłem twarz przed blaskiem. Na prawym policzku czułem jakby trzepot skrzydła ćmy - tak mi się wydawało. Otworzyłem oczy, żeby przepędzić gadzinę. Wtedy zauważyłem, że to mój mały palec.

Drżał, dygotał. Od jak dawna? Nie wiem. Ale ze zdumieniem stwierdziłem, że nie mogę powstrzymać tego ruchu.

Dziwne. Może zdrętwiał, bo na nim spałem? Zacisnąłem lewą dłoń w pięść, potem energicznie nią potrząsnąłem. Splotłem palce obu rąk, uniosłem je za głowę i przycisnąłem do poduszki.

Puk, puk, puk. Czułem, jak delikatnie puka mnie w potylicę. Jeśli ten palec chciał na siebie zwrócić uwagę, to mu się udało.

Obejrzałem całą lewą dłoń - kciuk w porządku, trzy następne w porządku, a na końcu ten zwariowany "latający" mały palec.

Może to z powodu kaca albo przez alkohol? Sporo piwa się w życiu wypiło, ale nigdy nie obudziłem się z drgawkami. Może to jest to, co nazywają delirium tremens? Ale kto dostaje delirki w jednym palcu? Cokolwiek to było, nie wyglądało na skutek nadużycia alkoholu.

Stwierdziłem, że gdy chwycę mały palec prawą ręką, niekontrolowane drżenie ustaje. Gdy puszczę, jest nieruchomy przez 4-5 sekund, a potem, niczym nakręcana zabawka, znów budzi się do życia. Ciekawe. Ale zainteresowanie szybko przerodziło się w prawdziwy niepokój.

Poszedłem do łazienki, znalazłem paracetamol i przełknąłem bez popicia dwie tabletki. Utknęły mi w przełyku, więc poczłapałem do kuchni i wyciągnąłem z lodówki piwo imbirowe.

Łażąc z pokoju do pokoju, testowałem skuteczność najróżniejszych metod poskromienia palca. Szczypałem go i szarpałem. Położyłem na szafce nocnej i przygniotłem Biblią. Zaciskałem pięść i trzymałem ją przy piersi. Wszystko z tym samym skutkiem. Palec podporządkowywał się każdej sile, ale 4-5 sekund po ustaniu jej działania zaczynał znowu swoje.

Rany boskie, Mikę, to tylko twój zwariowany palec - mówiłem sobie.

Ale właśnie z tym był problem, bo on był jakby nie mój, ale cudzy. Najwyraźniej został przez coś opętany.

 

 

Przegląd Reader's Digest, sierpień 2003 ; Tłumaczenie: MICHAŁ MADALIŃSKI

  • /pisane-noc/288-ja-i-moj-los/1310-nie-ma-sprawy