Zbieranie jagód

 

 

Minął miesiąc odkąd od nas odeszli. Nadal z trudem zasypiałem. Do pierwszej nad ranem leżałem wpatrując się w sufit, miotany najdzikszymi uczuciami - gniewu, smutku, poczucia krzywdy. Tak nie może być. Błagam cię, wróć. Kocham cię. Jesteś mi potrzebna.

Z wolna jednak wracaliśmy do życia. Pierwszy miesiąc minął mi w odrętwieniu, tak-jak pod wpływem znieczulenia. Teraz, kiedy spowijająca mnie mgła zaczynała opadać, bałem się bólu, który będę musiał przezwyciężyć. Właściwie żyłem w stanie ciągłej depresji, a byle drobiazg wytrącał mnie z równowagi. Codzienne telefony. Druki reklamowe adresowane do pani Chrissie DiGiulio. Wiadomości telewizyjne. Nieodpowiedzialni kierowcy na drodze.

Politycy spierali się o odmawianie pacierza w szkołach i ograniczenie prawa posiadania broni. Ja bym im powiedział, czym powinni się zająć. W ciągu ubiegłego roku w wypadkach drogowych zginęło ponad 50 tysięcy ludzi. A gdyby tak zakazać prowadzenia przed ukończeniem 21 roku życia? Albo wprowadzić obowiązek aresztowania wszystkich, którym udowodniono prowadzenie samochodu w stanie niepełnej trzeźwości umysłu? Zastosować we wszystkich ciężarówkach regulator szybkości? Kiedy wreszcie nasi politycy przyjmą do wiadomości fakt, że samochody i ciężarówki są prawdziwym zagrożeniem? Rząd powinien wprowadzić nakaz umieszczania na samochodach takich samych napisów ostrzegawczych jak na papierosach: "Pamiętaj, że poruszanie się samochodem jest szkodliwe dla zdrowia. Jazda samochodem może przyczynić się do nagłej śmierci".

Wielką dla mnie pociechą okazali się przyjaciele. Wielu z nich powiedziało mi po wypadku: "Dawaj znać, jak tylko będziesz czegoś potrzebował". I rzeczywiście ilekroć prosiłem kogoś, by popilnował Katie, bo mam akurat wizytę u dentysty, albo żeby odwiózł Aimee na zbiórkę albo pomógł mi w wywindowaniu drabiny na dach - znajomi natychmiast spieszyli z pomocą. Byli wspaniali. Naprawdę nie wiem, jak byśmy przeżyli bez nich te pierwsze tygodnie.

Po długim okresie sypiania ze mną, dziewczynki stopniowo przyzwyczaiły się spędzać noce w pokoju dziecinnym. Założyłem siatkę na dawne łóżeczko Christine i teraz sypiała w nim Katie. Mogłem dzięki temu usunąć kołyskę i nie musiałem patrzeć na puste posłanie Christine. Dziewczynki nadal popłakiwały przed nocą, więc siadałem obok i czytałem im najnudniejsze opowieści, póki nie zasnęły.

Pewnego dnia, kiedy huśtałem Aimee w wielkim fotelu na biegunach, spytała czy wybierzemy się na zbieranie jagód. Chciała chyba wrócić do zwyczajów rodzinnych, które panowały, zanim to wszystko się stało.
- Jasne! - odparłem.

Podniosła główkę, odgarnęła wilgotny kosmyk z oczu i buzia jej się rozpromieniła.
- I weźmiemy koszyki? Dwa... nie, trzy koszyki? Jeden dla ciebie, drugi mały dla Katie i trzeci dla mnie?
- Dobrze Aimee, ale na razie pada deszcz - zaoponowałem.
- No to będziemy zbierać jagody w salonie! - zawołała.
- W salonie?
- Jasne, tato, trzymaj - odparła - wyciągając dwa koszyki i podając mi jeden z nich. Następnie zaprowadziła mnie do saloniku i wskazując szerokim gestem przestrzeń między kanapą a kominkiem oświadczyła:
- Widzisz ile tu jagód?

Przez następne 10 minut wszyscy troje, bo Katie wkrótce się do nas przyłączyła, "zbieraliśmy jagody". Uważajcie na kolce! Hej, Katie, nie objadaj się, tylko zbieraj! Oj! Trochę mi się wysypało.

Ta zabawa, o dziwo, poprawiła mi samopoczucie.

W wolnych chwilach medytowałem i snułem marzenia. Marzyło mi się, że otrzymam od Chrissie znak - że jest tam i że jej tam dobrze. Zastanawiałem się, czy mnie widzi? Czy może się śmiać? Czy może płakać?

Och, Chrissie, gdybym mógł cię choć trochę nie lubić! O ileż byloby mi lżej!

Zacisnąłem powieki, prosząc jak małe dziecko: "Powiedz mi, czy jest ci dobrze. Błagam, Chrissie, tak bardzo mi ciebie brak. Czy możesz mi w jakiś sposób dać znak, że odnalazłaś spokój ducha?"

Ledwo zdążyłem otworzyć oczy, gdy z ogrodu za domem wybiegły ku mnie Aimee i Katie, wołając:
- Popatrz, tato, nazrywałyśmy ci kwiatki!

Bukiecik z pięciu stokrotek, ulubionych kwiatów Chrissie. Ale gdzie dziewczynki je znalazły, przecież w ogrodzie nie ma stokrotek... Miałem wrażenie, że Chrissie nadal jest z nami.





 



Przegląd Reader's Digest 1996
Tłumaczenie: Ewa Krasińska

  • /pisane-noc/197-y-od-nowa/963-koty-zdechlaki
  • /pisane-noc/197-y-od-nowa/961-czy-mama-nas-widzi