Droga powrotna

 

 

Gdy dotarli do Rzymu tydzień później, Damon był już bardzo zmęczony. Wszyscy wrócili do Londynu, gdzie i ja dojechałem, by spędzić tam razem z nimi Boże Narodzenie. Zrobiło się chłodno i wydawało się, że Damon zaczyna gasnąć. Większość dni przesypiał ciężkim, męczącym snem i wstawał dopiero późnym popołudniem, nie mając sił ani chęci, żeby gdzieś wyjść. Wczesnym wieczorem znów gotów był iść spać.

Moje wspomnienia z tamtych dni są trochę zamazane. Wstawałem o czwartej nad ranem i zaczynałem pracę nad powieścią, z którą i tak byłem już spóźniony u mego londyńskiego wydawcy. Czasami słyszałem, jak Damon wstaje. Z początku szedłem do jego pokoju i pytałem, czy mogę mu pomóc, ale on tego nie chciał.

Damon, mój piękny chłopiec, zrobił się podobny do ducha. Ja pisałem, a on umierał powoli w pokoju obok. Każdego dnia ubywało go trochę, a moja książka nieuchronnie zbliżała się do końca.Postanowiliśmy, że to ostatnie Boże Narodzenie będzie dniem pełnym radości i śmiechu. Udekorowaliśmy nasze wynajęte w Londynie mieszkanie, choinkę przystroiliśmy lampkami i świecidełkami, i ułożyliśmy pod nią stertę prezentów. Stół świąteczny uginał się od smakołyków, pieczonego indyka przyrumienionego na złotobrązowy kolor i wielu innych tradycyjnych potraw.

Błyszczało srebro i skrzyły się kryształy kiedy wznosiliśmy toasty, składając sobie życzenia i pijąc szampana z delikatnych kieliszków na długich nóżkach. Obiad był wyśmienity i cudownie spędzaliśmy czas. Gdy o czwartej po południu Damon poczuł się wyczerpany i postanowił położyć się do łóżka, powiedział, że było to najmilsze Boże Narodzenie, jakie pamięta.

Kilka dni później oświadczył, że chce wracać do domu. Gdy dotarliśmy do Sydney, Damon, którego dotąd znaliśmy, właściwie przestał istnieć.

Nie pozostało z niego nic. Przeżywaliśmy męki patrząc na niego dzień po dniu.

W połowie marca Damon przeżył ostry atak. Siedząca przy nim w ambulansie Celeste trzymała go za rękę, gdy odzyskiwał przytomność. Usiłując powstrzymać łzy, powiedziała:
- Hej, Damon. Zabieramy cię do szpitala. Będziesz zdrowy. - Wpatrywał się w nią otępiałym wzrokiem, nie dając znaku, że cokolwiek rozumie i czy ją poznaje.

Aż do tego czasu zawsze trzymali się razem. Przez sześć lat Celeste była oddaną pielęgniarką Damona. Opatrywała jego odleżyny, wacikami wycierała z warg zaschnięte pleśniawki, i ropę z oczu. Myła go, kiedy nie był w stanie zapanować nad funkcjami fizjologicznymi i opatrywała półpasiec. Podawała mu morfinę i leki na serce.

Przez cały ten czas Damon nalegał, by Celeste zachowywała środki ostrożności chroniące przed śmiertelnym wirusem. W żadnym wypadku nie chciał narażać zdrowia ukochanej.

Celeste nie zamierzała wpuścić śmierci do pokoju Damona, odganiała ją i odstraszała śmiejąc się lub po prostu blefując z rozpaczy. Ale teraz, siedząc przy nim w karetce, po raz pierwszy zobaczyła, że osoba, którą kocha najbardziej na świecie, nie poznaje jej. I po raz pierwszy uświadomiła sobie, że Damon może umrzeć.





 

Przegląd Reader's Digest 1995
Tłumaczenie: Małgorzata Brenner

  • /pisane-noc/158-ycie-do-koca/688-dzikuj-tato
  • /pisane-noc/158-ycie-do-koca/686-potrzeba-ycia