Lekarka zostaje pacjentką

 

 

Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam białe buty pod rozstawionym parawanem. Wszystko wydawało się znajome. Byłam w szpitalu, tyle że oglądałam go z odwrotnej perspektywy.

Obok stała Marcia. Podniosłam na nią wzrok.
- Przecież to łóżko dla pacjentów - powiedziałam.
- Bo jesteś pacjentką. Miałaś wypadek. Pamiętasz?
- Nie. Opowiedz mi wszystko.
- Jechałyśmy rowerami, kiedy ten szczeniak wjechał prosto na nas. Usłyszałam huk, kiedy cię uderzył.

Opowiedziała mi, jak przeleciałam nad dachem auta i upadłam na głowę. Z naprzeciwka przybiegł na pomoc sąsiad z synem. Ojciec zdarł z siebie koszulę i podłożył mi pod głowę. Syn trzymał mnie za rękę i modlił się w milczeniu. Leżąc bez przytomności na chodniku, nagle przyciągnęłam ręce kurczowo do piersi, to typowe przy uszkodzeniu pnia mózgu.
- Oddychaj - błagała Marcia.

Ona, która spędziła setki godzin ratując ofiary wypadków, klęczała bezradnie przy nieprzytomnej przyjaciółce i się modliła.

Poźniej neurochirurg opisał moje obrażenia.
- Badanie tomograficzne nie wykazało krwotoku. Bardzo się cieszę, że pani odzyskała przytomność - powiedział.

Mówił wolno i wyraźnie, ale nie bardzo go rozumiałam.
- Jeszcze za wcześnie, żeby wyrokować, czy wstrząśnienie mózgu spowoduje jakieś konsekwencje. Zostawię panią na obserwacji - zaproponował.
- Po co? - kiedyś już miałam wstrząśnienie mózgu i byłam pewna, że to nic poważnego.
- Będę spokojniejszy, jeżeli zostanie pani w szpitalu - wyjaśnił.
- Przecież wrócę, jeśli to będzie konieczne. Jestem lekarką.
- No dobrze. Nie mam zamiaru się z panią sprzeczać. Ale gdyby zaczęły się drgawki, proszę się zaraz zgłosić.

Ponieważ lekarze jako pacjenci często dostają czego chcą - przez co na ogół pozbawiają się możliwości najlepszej terapii - wypisano mnie.

Po powrocie do domu spałam po 22 godziny na dobę. Zasypiałam nawet w połowie posiłku. Po dwóch tygodniach wytrzymywałam bez zaśnięcia kilka godzin. Potem zaczęło być gorzej. Miałam trudności z prowadzeniem rozmowy. Myślałam w zwolnionym tempie. Nie potrafiłam formułować ani porządkować myśli, planować ani nawet czytać. Jestem praworęczna, ale prawą rękę miałam słabą i niezdarną.
- To tylko wyczerpanie - wmawiałam Marcii, że nic mi nie jest.

Pewnego wieczoru Marcia zastała mnie w łazience, jak kręciłam się w kółko, próbując sobie przypomnieć, po co tam przyszłam. Wręczyła mi szczoteczkę do zębów.
- I jak ty chcesz leczyć ludzi, skoro nie potrafisz bez pomocy nawet umyć zębów?
- Nie potrzebuję pomocy - odparłam buńczucznie.

Po czym wycisnęłam na szczoteczkę krem do rąk.

Nazajutrz wieczorem zadzwoniła mama, żeby dowiedzieć się o moje zdrowie. Zlekceważyłam jej prośby, bym wzięła roczny urlop zdrowotny. Z trudem nadążałam za rozmową. W końcu zamilkłam.
- Claudia? - spytała zaniepokojona przedłużającą się ciszą. - Weźmiesz go czy nie?

Rozumiałam pytanie, ale nie potrafiłam sformułować odpowiedzi. Zdarzyło się to nie pierwszy raz. Nic dziwnego, że mama się denerwowała. Mama i Marcia widziały, że ciągle jestem zmęczona i mam mętlik w głowie. Nalegały, bym poszła do neurologa.

Poszłam, ale zapewniłam lekarza, że nic mi właściwie nie dolega. Uznał więc moje kłopoty za przejściowe. Ku zaskoczeniu Marcii zgodził się ze mną, że mogę wrócić do pracy, miałam się tylko nie forsować. Siedem tygodni po wypadku włożyłam długi biały fartuch, wzięłam stetoskop i stawiłam się w ukochanej klinice.





 

Przegląd Reader's Digest 1998
Tłumaczenie: Anna Kołyszko

  • /pisane-noc/157-dzie-w-ktorym-straciam-siebie/669-fatalny-bd
  • /pisane-noc/157-dzie-w-ktorym-straciam-siebie/667-tragiczna-przejadka