Jak znaleźć pociechę?

 

 

Wydany dwa miesiące po katastrofie werdykt sądu okręgowego Kankakee stwierdzał, że śmierć 11 osób nastąpiła na skutek tragicznego splotu okoliczności.

Kierowca ciężarówki John Stokes został wezwany na sprawę, ale odmówił zeznań, zgodnie z Piątą Poprawką do Konstytucji. Odmówił również rozmów z dziennikarzami, w tym z niżej podpisanym.

Podczas śledztwa sprawdzono dokładnie książkę wozu Stokesa, by ustalić, czy stosował się do zarządzeń federalnych mówiących o obowiązkowych przerwach w pracy dla kierowców. Zważywszy na obciążoną kartotekę Stokesa, sekretarz stanu Illinois Jesse White, której urząd wydaje prawa jazdy, biadała: "Ze też nie dało się tego człowieka ściągnąć z drogi".

Śledztwo w sprawie przyczyny zgonu było pierwszym z wielu związanych z katastrofą. Państwowa komisja wszczęła postępowanie sądowe w Chicago. Stokes, za radą swojego adwokata, nie stawił się. Maszynista Angel Flores co prawda zeznawał, ale mówił, że nie potrafi sobie przypomnieć, czy system sygnalizacyjny byt włączony.

We wrześniu rzecznik komisji stwierdził, że być może odpowiedzi "nadejdą z czasem". Władze w Illinois wciąż badają fakty i czekaj ą na ustalenia komisji, czy postawić Stokesowi zarzut o popełnienie przestępstwa.

Hermanowie po powrocie do Mem-phis wystawili swój dom na sprzedaż. Katastrofa, jak mówi Lisa, pomogła im ustalić priorytety.
- W naszych rodzinach jest łącznie 37 osób, a tylko my wyjechaliśmy z Alabamy. Tęsknimy, więc wracamy.

Cindy i Mat Lipscombowie z ulgą przyjęli zapewnienie, że Rainey i Lacey nie cierpiały przed śmiercią. Sekcja zwłok wykazała, że nie miały dymu w płucach. A to znaczy, że kiedy zginęły, ogień jeszcze do nich nie dotarł. Nie dusiły się w męczarniach.

Jednak rodzicom, a także małej Jesse Annę, trudno pogodzić się ze śmiercią dziewczynek. Szczególnie ciężkie są wieczory. Lipscombowie nigdy nie mieli bowiem zwyczaju po kolacji zasiadać przed telewizorem. Zawsze bawili się i rozmawiali z córkami aż do ich pójścia spać.

Dziś, jak zawsze, największą pociechę czerpią z wiary.
- Rodzice podczas rozłąki z dziećmi chcą wiedzieć dwie rzeczy: gdzie i z kim one przebywają? - wyznaje Mat Lipscomb. - Nie wiem, czy Cindy i ja byśmy z tym sobie poradzili, gdybyśmy nie wiedzieli, że nasze córeczki są szczęśliwe z Jezusem Chrystusem w niebie.

Ashley Bonnin, która chodzi teraz z protezą, robi gwiazdy prawie tak samo jak wtedy, kiedy była najlepszą gimnastyczką w szkole.
- Jest niesamowita - mówi jej ojciec.

Raz przyłapała go na tym, jak stał przy szafie June i płakał. Zbeształa go czule.
- Łzy nie są niczym złym - wyjaśnił jej Max. - Mówiłem ci, że będę płakał.
- No co ty, tato - powiedziała. - Mama jest przecież w niebie. Tam jej dobrze. Niech się o nas nie martwi.

Duch June Bonnin czuwa nad gospodą Bonne Terre. Pewnego ciepłego dnia, trzy miesiące po katastrofie, położono kamień węgielny pod kaplicę, którą June planowała postawić nieopodal, na wzgórku nad jeziorem.

Ma być poświęcona czterem bliskim osobom, które straciły życie w katastrofie, ale nie będzie służyć rozpamiętywaniu tragedii. Stanie się miejscem samotnej modlitwy dla tych, którzy chcą wspominać szczęśliwe przełomowe chwile w życiu - śluby, ukończenie studiów.

W dniu poświęcenia kaplicy polne kwiaty zasadzone przez June jeszcze w listopadzie zakwitły wspaniałą gamą kolorów.

TYMCZASEM w dolinie rzeki Kankakee tysiące ludzi zbierają pieniądze na pomnik pamięci ofiar straszliwej katastrofy w Bourbonnais, osób które - gdyby nie owa nieszczęsna ciężarówka na przejeździe - przemknęłyby nocą przez to małe miasteczko, nawet nie poznając jego nazwy.
- Ludzie, którzy zginęli w tym wypadku, zwłaszcza dzieci, to nasi bliscy - stwierdził burmistrz Grove Brooks, zapowiadając budowę pomnika. - Ta tragedia wrosła w dzieje naszego miasteczka. A pasażerowie tamtego pociągu na zawsze pozostaną częścią nas.



 

Tłumaczenie: ANNA KOŁYSZKO
Reader's Digest 2000

  • /pisane-noc/154-dramat-na-torach/643-cena