Gdzie jest mama?

 

 

Nocą, kiedy pociąg znajdował się jeszcze daleko stamtąd, dziewczynki figlowały w wagonie 5900.
- Panienki! - strofowała je June, nie potrafiąc ukryć rozbawienia.

A kiedy Rainey i Lacey spytały, czy mogą pójść do drugiego wagonu, żeby jeszcze raz powiedzieć dobranoc mamie, z uśmiechem im pozwoliła.

Długo potem 72-letnia Armazine Hamilton wracająca z Chicago do Memphis wspominała małe figlarki.
- Wciąż mam je przed oczami - powiada z przejęciem. - Jak przemknęły w piżamkach korytarzem. Urocze, niewinne, trajkoczące o "zielonej nocy".

Biegły przez pół pociągu do innego wagonu. Cindy, rozsunęła drzwi, na ich wołanie: "Mamo, mamo"!
- Cześć, córeńki!
- Chciałyśmy ci jeszcze raz powiedzieć dobranoc - powiedziała Rainey. - Jesteś kochana--dodała Lacey.

Cindy wyściskała je i odesłała z powrotem. Dziewczynki stanęły na korytarzu. Patrzyły przez okno na światełka migające w ciemnościach. June oparła się o drzwi przedziału, ziewała.

Ashley Bonnin pamięta przeraźliwy gwizd pociągu. Sądziła, że to ostry zakręt. Jednak wtedy świat poderwał się, zakręcił i rozległ się ogłuszający huk.

Druga lokomotywa odpadła od składu, wyprysnęła i przebiła środek wagonu 5900 niczym potężna dzida. Gigantyczny bak z paliwem wybuchł, wylewając tysiące litrów ropy.

Ashley upadla na podłogę. Korytarz zamienrt się w jedno wielkie kłębowisko metalu, szkła, bagaży. Rainey, Lacey i Jessica znikły. June też.

Wagon się przewrócił. Ciężkie metalowe drzwi do przedziału, teraz nad głową Ashley, szurnęły po rolkach. Ostrym kantem spadły ciężko na prawą nogę dziewczynki i odcięły ją tuż nad kostką. Znieczulona przez szok 8-latka nie straciła jednak przytomności. Co się stało? Gdzie mama? Gdzie inne dziewczynki - myślała osłupiała.

Pociąg zastygł w bezruchu, światła zgasły. Wtem za powybijanymi oknami zaczęły pełzać płomienie ognia.

Ashley nie mogła się ruszyć. Usłyszała z ciemności głos mamy.
- Nic ci się nie stało? Gdzie dziewczynki?

Zabrakło jej tchu na odpowiedź.
- Jessica! Rainey! Lacey! - wciąż słyszała wołanie mamy.

Narastała złowieszcza cisza. Rozszedł się swąd dymu.
- Kochanie, musisz się stąd wydostać! - powiedziała June.
- Z tobą - wyszeptała z trudem Ashley. - Razem.
- Nie mogę. Jestem przywalona. Jednak ty musisz wyjść, maleńka. Sprowadź pomoc!

Ashley udało się przewrócić na brzuch. Poczuła jak mama popycha ją nogą w stronę wybitego okna, teraz pochylonego nad ziemią. Mała podczołgała się na łokciach. Kiedy wyskakiwała, usłyszała, że matka się modli.

Był przenikliwy ziąb, ale Ashley czuła żar buchający od ognia. Usiłowała stanąć, ale nie mogła.

Znalazł ją Mark George, młody kucharz z pociągu.
- Jesteś aniołem stróżem? - spytała go.
- Jestem, dziecino - odparł.

Wziął ją na ręce i wyniósł dalej od ognia. Błagała, żeby ratował jej matkę, więc odłożył ją na ziemię i puścił się biegiem do strzaskanego pociągu.

Ashley widziała, jak Mark usiłuje wejść do stojącego już w płomieniach, zmiażdżonego w połowie wagonu 5900. Jak próbuje potem z drugiej strony. Wreszcie straciła go z oczu.
- Och, mamo! - załkała.

Z pociągu wysypywali się ludzie w koszulach, piżamach, otuleni kocami i prześcieradłami.

Sheila Jaeger, pielęgniarka przejeżdżająca w pobliżu, zobaczyła dziewczynkę i usiłowała ją podnieść.
- Nie mogę stanąć - powiedziała Ashley.

Wtedy Sheila zobaczyła zdruzgotaną nogę w kostce.
- Boże - jęknęła.

Wzięła Ashley na ręce i ruszyła w stronę świateł na drodze nr 50. Mała spytała, czy ktoś uratuje jej matkę.
- Oczywiście - zapewniła ją Sheila.

Kiedy wsadzono je do karetki, sanitariusz spytał Jaeger, czy jest matką dziewczynki.
- Nie -odparła. - Ale zostanę z nią, póki nie znajdzie się ktoś z jej bliskich.

Cudem, tuż przed odjazdem karetki, pojawiła się Cindy Lipscomb.
- Gdzie mama? - załkała Ashley.
- Znajdę ją - powiedziała Cindy. - Wiesz, gdzie reszta dziewczynek? Ashley pokręciła głową.



 

Tłumaczenie: ANNA KOŁYSZKO
Żródło: Reader's Digest 2000

  • /pisane-noc/154-dramat-na-torach/637-strzaskany-sliping
  • /pisane-noc/154-dramat-na-torach/635-mordercze-nici