Pogrążające zeznanie

 


 



Zebrane dowody były przytłaczające. Świadkowie widzieli Walkera z Plattem w barach i hotelach w hrabstwie Devon 10 lipca i wcześniej. Ich zeznania ostro kontrastowały ze słowami Walkera - przecież zapewniał córkę, ze ostatni raz widział Platta w czerwcu, kiedy ten wyjeżdżał do Francji.

Mieli wiele dowodów, a ten ostatni był pogrążający. Potwierdzał bowiem teorię, że Albert Walker działał z premedytacją - planował morderstwo Ronalda Platta.

Potrzebował nowej tożsamości. Nazwisko Davis, pod którym występował, miało niewystarczającą przykrywkę - poza metryką Davisa nie miał innych dokumentów. Ronald Platt był szansą na nowe życie. Gdy wrócił do Anglii, Walkerowi ziemia zaczęła palić się pod nogami.

Teraz największym zagrożeniem były dla niego zeznania Sheeny.

Siedzący samotnie w więziennej celi Walker zdawał sobie sprawę z tego zagrożenia. W niedzielę 2 lutego 1997 roku zadzwonił do córki, która wróciła do Kanady i mieszkała z matką. Prosił, by zmieniła zeznanie i oświadczyła, że wiedziała, iż Ronald jest w Devon.

Niedługo potem Sheena również zadzwoniła za ocean - do policji hrabstwa Devon. Poinformowała o telefonie ojca i namawianiu do zmiany zeznań.

24 marca na wstępnym przesłuchaniu sąd miał ocenić, czy materiał dowodowy wystarcza dla wszczęcia procesu. Walker wszedł na salę, wyglądał jak prawnik w ciemnym garniturze, krawacie i niebieskiej koszuli. Szpakowate włosy miał starannie ostrzyżone. Wyglądał elegancko i gdyby nie kajdanki, czarująco.

Oskarżenie malowało obraz wyrachowanego, ściganego w Kanadzie człowieka, który namówił Platta do wyjazdu za granicę i potem ukradł mu tożsamość. Kiedy Ron Platt wrócił do Anglii, Walker przestraszył się dekonspiracji. Postanowił więc go zamordować. Kupił kotwicę, wypłynął z Plattem w morze, uderzeniem pozbawił go przytomności, przywiązał do paska kotwicę i wyrzucił go za burtę. Ale popełnił dwa kardynalne błędy: zostawił na ręce ofiary zegarek, który pomógł ustalić jej nazwisko, oraz "zapisał" w GPS datę, czas i pozycję łodzi.

Obrona Alberta Walkera wnioskowała o oddalenie sprawy. Jego adwokat twierdził, że oskarżenie nie ma wystarczających dowodów. Podkreślał, że bez naocznego świadka nie można udowodnić, że Platt został zamordowany. Równie dobrze mógł popełnić samobójstwo. Nie ma też dowodu, że kotwica z domu Patricii Johnson to ta sama, którą z morza wyciągnął John Copik. Tak jak nie ma dowodu, że to tę kotwicę Albert Walker kupił 8 lipca 1996 roku. Fabryka wyprodukowała ich tysiące, ta zarekwirowana mogła być jedną z nich.

Dowodził również, że oskarżyciel nie może udowodnić, że Platta zamordowano, a nawet jeżeli tak - to nie ma dowodu, że na łodzi Walkera. A nawet jeśli tak - to nie ma dowodu, że Walker był na niej wtedy.

Adwokat twierdził, że nie można określić dnia i godziny śmierci. Wskazówki zegarka zatrzymały się 22 lipca na godzinie 11.35, ale przed południem czy nocą? Nawet oskarżenie przyznaje, że ostatni raz Platta i Walkera widziano razem 10 lipca. Ronald zginął jakieś 10 dni później.

Jednak sędziego nie przekonała argumentacja adwokata.
- Uważam zebrane dowody za wystarczające do rozpoczęcia procesu - zadecydował.


Rozprawę w sądzie wyznaczono na 22 czerwca 1998 roku. Dowody były przytłaczające.

Albert Walker nie umiał wyjaśnić, co stało się z kotwicą, którą kupił 8 lipca. Nie potrafił też wytłumaczyć, dlaczego system GPS na pokładzie Lady jane zarejestrował taką datę, godzinę i pozycję. A także - dlaczego używał prawa jazdy Platta, jego metryki i kont bankowych. Nie był też w stanie wiarygodnie wytłumaczyć, gdzie był w nocy 20 lipca.

Przytłaczające były zeznania "Noel" - Sheeny Walker, które ukazywały prawdziwe oblicze jej ojca: wyrafinowanego oszusta, gotowego zrobić wszystko dla ratowania własnej skóry.

Rano 6 lipca 1998 roku sędzia Neil Butterfield instruował sędziów przysięgłych. Omówił zasady prawa i przedstawione dowody.
- Pamiętajcie też o zdrowym rozsądku i waszym życiowym doświadczeniu.

Przysięgli wyszli o godzinie 13. Gdy po 2 godzinach wrócili, Walkerowi polecono wstać i odwrócić się w stronę ławy przysięgłych.
- Stwierdzamy, że oskarżony jest winny - ogłoszono.

Walker stał wyprostowany, zamrugał tylko, jakby niewyraźnie widział. Nie pozwolono mu usiąść, musiał jeszcze wysłuchać sędziego.
- Było to morderstwo z premedytacją, popełnione, by usunąć osobę, którą wykorzystał pan wcześniej do własnych egoistycznych celów - po wiedział sędzia Butterfield i pochwalił policję za wzorową pracę.

Kończąc, skierował spojrzenie na mordercę.
- Oskarżony może usiąść.

Usiadł na długo. Posiedzi całe życie. Albert Johnson Walker karę dożywocia odbywa w Long Lartin więzieniu o najostrzejszym rygorze w Anglii.




Tłumaczenie: GRZEGORZ GORTAT
Źródło: Reader's Digest Marzec 2000

 

  • /pisane-noc/152-zegarek-ktory-wskaza-zabojc/619-kim-jest-david-davies