List 10 - Tata-czarodziej

 

 

Kochana Emmo,

Dziś po południu wszyscy troje pojechaliśmy do wesołego miasteczka, odległego od nas o trzy godziny jazdy samochodem. Kiedy tam przybyliśmy, cieszyłaś się bardzo i chciałaś spróbować wszystkich atrakcji. Byłem szczęśliwy patrząc na Ciebie.

Dzisiaj zdałem sobie sprawę z tego, że dzięki mojej chorobie poznałem cię o wiele lepiej. Gdy jeszcze pracowałem w redakcji, usiłowałem zastąpić ilość czasu, jego "jakością". Teraz wydaje mi się, że były to tylko nieudolne próby wpasowania roli rodzica w bardzo ograniczone ramy. Jako rekonwalescent jestem z Tobą przez wiele godzin i nie muszę się spieszyć. Dzięki temu staliśmy się sobie o wiele bliżsi. Czy poznałbym Cię tak dobrze, gdybym był zdrów? Chyba nie.

W pewnej chwili pobiegłaś tam, gdzie celnym strzałem z pistoletu wodnego można było wygrać szmaciane zwierzątko. Nigdy nie byłem dobry w takich zabawach.
- Tatusiu, czy mógłbyś wygrać dla mnie niespodziankę? - spytałaś.
- Obawiam się, że nie - odparłem. - Nawet jeśli spróbuję, nie znaczy, że wygram.
- Proszę cię.

Stanęliśmy tam i patrzyliśmy, jak inni strzelają. Jak tylko ktoś trafił, znów ponawiałaś swoją prośbę.
- Tatusiu, wygraj dla mnie niespodziankę - mówiłaś.

Kiedy się wahałem, wybuchnęłaś nagle płaczem. Kobieta zza lady pochyliła się do Ciebie i szepnęła Ci coś na ucho.
- Chcę, żeby tatuś wygrał dla mnie niespodziankę - powiedziałaś jej z płaczem. Wiedziałem, że nie udajesz, wydawałaś się naprawdę zraniona. Nawet tamtej kobiecie zrobiło się przykro. Sięgnęła na dolną półkę i wyjęła zrobionego z materiału aligatora.
- To dla ciebie - powiedziała.

Wzięłaś zwierzątko i podziękowałaś. Jednak kiedy odeszliśmy stamtąd, oddałaś zabawkę Mamie.
- Nie podoba ci się ten aligator? -spytała.

Wzruszyłaś ramionami. Wtedy wszystko stało się dla mnie jasne. Nie zależało Ci na zwierzątku, ale na tym, żebym to ja wygrał coś dla Ciebie.

Usiadłem do gry w wyścigi konne, w której przesuwało się konie do przodu, jeżeli strzelając trafiło się do celu. Miałem konia numer czternaście i walczyłem z tuzinem przeciwników.
- Jeśli nie wygrasz - powiedziała Mama - złamiesz jej serce.
- Wiem - odparłem. - Ale muszę spróbować.

Skoncentrowałem się jedynie na mierzeniu do celu i strzelałem nie patrząc na konia. Słyszałem, że robi się poruszenie, a potem odezwał się dzwonek.
- Numer czternaście - powiedział przymilnie właściciel.
- Tatuś wygrał! - zawołałaś.

Nie mogłem w to uwierzyć. Nigdy przedtem w niczym takim nie wygrywałem. Wybrałaś sobie kolorowego pajaca z materiału. Nazwałaś go "Pajacuś" i byłaś taka dumna. Do końca dnia nie wypuściłaś go z rąk. W pewnej chwili podeszłaś do jakiejś dziewczynki, pokazałaś jej Pajacusia i powiedziałaś:
- Mój tatuś wygrał go dla mnie.

Dla Ciebie Twój tata był dziś czarodziejem.





 

Tekst: GREG RAVER LAPMAN
Tłumaczenie: MAŁGORZATA BRENNER
Reader's Digest, 1995

  • /pisane-noc/127-listy-do-emmy/446-list-11-to-jest-najgorsze-prawda
  • /pisane-noc/127-listy-do-emmy/444-list-09-walka-si-zaczyna