Te językowe kontrasty

Przeklinanie w mediach nikogo już nie dziwi

 

Pisałem już wiele razy o przeciwieństwach w zachowaniach komunikacyjnych Polaków. Bijemy rekordy językowego chamstwa w codziennym obcowaniu, a przeklinanie - nawet w mediach - nikogo już nie dziwi. Z drugiej strony rośnie liczba zdrobnień wyrazowych, urabianych od form - wydawałoby się - uodpornionych na taki zabieg. I tak np. życzenie "miłego dnia!" coraz częściej zamieniane jest na "miłego dzionka!", "powodzenia!" na "powodzonka!", co druga natomiast gwiazd(k)a środków masowego przekazu wita się z wielbicielami "bardzo cieplutko".


A mnie robi się w tym momencie "zimniutko", bo przez "plecki" przechodzą "dreszczyki" niechęci wobec tego typu przesłodzonych brzmień leksykalnych (cudzysłowami posłużyłem się, oczywiście, jako interpunkcyjnymi znakami ironii). Podobnie działają na mnie "pytanka" we wszelkiego typu programach poradnikowych i kwizowych (w instytutowym sekretariacie także!).

Bezpośrednim jednak impulsem do napisania dzisiejszego odcinka stało się radiowe zdarzenie komunikacyjne. Słuchaczka miała odpowiedzieć na pytanie, kto jest autorem słów wymienionych przez dziennikarza piosenek. Usłyszeliśmy, że "pani Agnieszka Osiecka". Czy gdyby przepytywana osoba miała wskazać autorów "Ody do młodości" albo "Potopu", również posłużyłaby się formułami "pan Adam Mickiewicz" i "pan Henryk Sienkiewicz"?

Może nie, ale tendencja do nadużywania form "pan", "pani" staje się coraz wyrazistsza i - dlatego - coraz bardziej irytująca.

Zachowujemy się doprawdy tak, jakbyśmy chcieli powetować sobie czas minionej epoki, kiedy obowiązującą formą był "obywatel", w drukach urzędowych funkcjonujący w skróconej postaci "ob.".

Powtarzam swoim studentom, że nawet w obecności takiego czy innego autora, kiedy mówią o jego książce bądź artykule, mogą - w zgodzie z zasadami dobrego wychowania - posługiwać się jego imieniem i nazwiskiem, a nawet tylko samym nazwiskiem. Mało tego: "podpórkowe" pan (pani) - w intencji grzeczne - brzmi fatalnie, wręcz lekceważąco. Tymczasem coraz częściej słyszę w salach uniwersyteckich i widzę w pracach pisemnych formuły typu "wykłady pana Leszka Kołakowskłe-go" czy "słownik pana Witolda Doroszewskiego".

Ale że zaczęliśmy dzisiejszy odcinek od kontrastów, powiem teraz, że ci sami studenci od "pana Kołakowskiego" czy "pana Doroszewskiego" z pełnym przekonaniem o stosowności takich formuł zwracają się do mnie i do moich kolegów per "profesorze"! I jak im tu delikatnie wytłumaczyć, że czym innym są omawiane na seminariach prace Kołakowskiego i Doroszewskiego - bez "pana", a czym innym bezpośrednie zwracanie się do osoby starszej, gdzie obowiązują formufy "panie profesorze", "panie doktorze", "panie mecenasie", i "panie inżynierze" itp.?

Na końcu zaś tego ostatniego, długiego wypowiedzenia musiałem postawić pytajnik, bo pytające było zdanie nadrzędne "I jak im tu delikatnie wytłumaczyć". To wyjaśnienie też było tutaj potrzebne!

  • /meandry-polszczyzny/201-jana-miodka-rzeczy-o-jzyku/1993-polszczyzna-jam-miodek-full-time-z-chrystusem