Bardzo ważni świadkowie

 

 

To był kolejny falstart. Wbrew zapowiedziom już po raz drugi nie zakończył się proces Krystiana B. Na nic zdała się determinacja sądu, który uległ wnioskom oskarżenia i wezwał na ostatnią (jak się wcześniej wydawało) rozprawę jeszcze trzech świadków.

Wezwania zostały doręczone, ale do sądu zgłosił się tylko jeden świadek. Wszyscy z niecierpliwością wsłuchiwali się w jego zeznania, ponieważ oskarżenie, które domagało się jego wezwania, twierdziło, że to istotny świadek. Zainteresowanie publiczności wzrosło jeszcze bardziej, kiedy okazało się, że Paweł P. przyjechał specjalnie z zagranicy, aby stawić się przed sądem.

- Pracowałem u oskarżonego jako pracownik fizyczny - stwierdza na początku mężczyzna i właściwie nie wie, co ma mówić dalej.

- A widywał go pan pod wpływem alkoholu? - sędzia Lidia Hojeńska próbuje jakoś pomóc świadkowi.

- Owszem. Zdarzyło się może dwa albo trzy razy.

- A jak scharakteryzowałby pan oskarżonego? - pada kolejne pytanie.

- To był dobry pracodawca - stwierdza krótko mężczyzna.

Paweł P. ponad to nic więcej nie potrafi już powiedzieć. Dlatego sędzia Hojeńska odczytuje jego zeznania, jakie złożył w śledztwie. Zresztą także wówczas świadek nie powiedział zbyt wiele.

- Kilka lat temu mieszkałem wspólnie z Krystianem i jego żoną Stasia. To trwało tak około miesiąca. Oni się kłócili. Raz kiedyś Stasia kazała mu nawet pakować walizki. Sądzę, że chodziło o jakąś kobietę - sędzia czyta powoli zeznania Pawła P. - Kiedy Krystian był pijany, dziwnie się zachowywał. Rzucał dziwne teksty albo sikał przez okno samochodu.

- Ile razy miało miejsce owo pakowanie walizek? - pyta mecenas Bogusława Nowakowska, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych.

- Mówiłem wtedy, że raz... - niepewnie odpowiada świadek, - Ja widziałem raz.

- Mówił pan inaczej - twierdzi adwokat.

- Najlepiej, kiedy raz jeszcze odczytam ten fragment - spór przerywa sędzia Hojeńska i po raz kolejny czyta zdanie: - Raz kiedyś Stasia kazała mu nawet pakować walizki.

- Czy są jeszcze pytania? - tu sędzia patrzy w stronę prokuratury, wszak to na wniosek oskarżenia wzywano do sądu Pawła R Jednak prokurator Bogumiła Fiuto tylko przecząco kiwa głową.

Świadek nie żyje

Z pewnością pani prokurator czekała na kolejnego świadka - Marię K. To o jej wezwanie do sądu wiodła w czasie ostatniej rozprawy prawdziwy bój.

- Trzeba przesłuchać Marię K. Ta pani widziała Dariusza J. jako ostatnia, kiedy wychodził ze swojego biura około godziny 15. Przypominam, że Dariusz J. szedł w towarzystwie dwóch mężczyzn, a świadek nie widziała jeszcze oskarżonego. Być może go rozpozna? - argumentowała prokurator.

Sędzia Lidia Hojeńska dziwiła się i dopytywała, ale nie dowiedziała się, dlaczego oskarżenie w trakcie śledztwa nie okazało Krystiana B. świadkowi. Prokurator Fiuto milczała na ten temat jak zaklęta.

- A teraz co do świadka Marii K. - zaczyna powoli sędzia. - Z informacji, jakie uzyskaliśmy, wynika, że świadek nie żyje.

Po sali przebiega szmer. Wszyscy z niedowierzaniem kiwają głowami. Jednak przecież jeszcze nie wszystko jest stracone. Sąd w aktach sprawy ma zeznania zmarłej i te być może rzucą na rozwikłanie tej zagadki jakieś światło. Tak zresztą sugerowała ostatnio pani prokurator.

- 13 listopada 2000 roku pełniłam służbę na portierni - zeznania zmarłej Marii K. odczytuje sędzia. Kobieta w czasie, kiedy zaginął zamordowany Dariusz J., pracowała jako ochrona w budynku, w którym mieściło się jego biuro. - Około godziny 14 pan Darek wyszedł z budynku. Wrócił po godzinie. Ponownie obok portierni zobaczyłam go około godziny 16. Nie widziałam, żeby ktoś z nim wychodził. Szli za nim jacyś mężczyźni, ale nic nie wskazywało, że oni szli z nim. Nikt tego dnia nie wchodził do jego biura, ani nikt o niego nie pytał. Dwa razy łączyłam do niego tylko telefony.

Kiedy sędzia kończy czytać, sala milczy. Wszyscy patrzą w stronę ławy oskarżenia. Każdy chce chyba zadać to samo pytanie prokurator Bogumile Fiuto. Gdzie w tych zeznaniach jest mowa o tym, że świadek Maria K. widziała, jak zamordowany wychodził ze swojego biura w towarzystwie dwóch mężczyzn?! Czy prokuratura w ogóle znała treść tych zeznań? Czy może liczyła na cud, że oto pani Maria, kiedy tylko zobaczy Krystiana B., stwierdzi, że widziała go w dniu zaginięcia zamordowanego? Jednak wobec śmierci świadka wszystkie te pytanie są nieaktualne.

Czas zatem na ostatniego świadka - wydawcę książki "Amok", którą napisał oskarżony. O jego przesłuchanie wnioskował pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. Sędzia rozkłada na stole jakieś papiery.

- Jak wynika z informacji policji, która miała dostarczyć świadkowi wezwanie, ta pani wcześnie rano wychodzi ze swojego mieszkania i bardzo późno wraca - mówi poirytowana już sędzia Hojeńska. - Trzeba chyba jeszcze bardziej zmobilizować policję, aby ta jednak wręczyła świadkowi wezwanie na przesłuchanie.

Rozprawa po raz kolejny zostaje przerwana.

Łańcuch poszlak

Nie ma żadnych bezpośrednich dowodów na to, że to Krystian B. najpierw porwał, potem więził, a w końcu zamordował siedem lat temu Dariusza J. Są za to poszlaki, które - zdaniem oskarżenia - układają się w jeden wzajemnie uzupełniający łańcuch i wskazują oskarżonego jako jedynego sprawcę tej okrutnej zbrodni.

Krystiana B. powiązano ze sprawą śmierci Dariusza J. dopiero wtedy, gdy odnaleziono telefon komórkowy zamordowanego. Przy zwłokach Dariusza J. nie znaleziono jego komórki. Było to wręcz niemożliwe, jak się później okazało. Jego ciało zostało wyłowione z Odry 10 grudnia 2000 roku, czyli niemal miesiąc po zaginięciu. Tymczasem jego telefon komórkowy został wystawiony do sprzedaży na portalu aukcyjnym Allegro cztery dni po tym, jak przepadł bez wieści - 17 listopada 2000 roku. No i najważniejsze - telefon zmarłego Dariusza J. wystawił na sprzedaż oskarżony Krystian B., który logował się na Allegro jako Chris B. Ciekawostką zaś jest fakt, że zapożyczył to imię od głównego bohatera swojej książki "Amok". Oskarżony ani w trakcie śledztwa, ani w czasie toczącego się procesu nie potrafił logicznie wyjaśnić, w jaki sposób wszedł w posiadanie telefonu nieżyjącego Dariusza J. Raz utrzymywał, że po prostu go znalazł, innym razem twierdził, że kupił go w lombardzie. Aż w końcu odmówił wyjaśnień na ten temat.

Kolejny ważny trop, na jaki wpadli wrocławscy policjanci, to karta do automatu telefonicznego. Co ciekawe - karty tej fizycznie nie ma. Jednak dzięki osiągnięciom techniki biegli potrafili odtworzyć jej zawartość, a właściwie historię połączeń. Na początku zbadano połączenia telefoniczne z godziny 9 rano 13 listopada 2000 roku, jakie wykonano do firmy zamordowanego, oraz te, które Dariusz J. odebrał przez swój telefon komórkowy. Stwierdzono, że w obu przypadkach dzwoniono z budki telefonicznej położonej niedaleko biura ofiary. I co najważniejsze - do obu połączeń użyto tej samej karty. Teraz badanie było już łatwe, bowiem karty telefoniczne posiadają swoje numery. Dość szybko biegły sporządził listę 32 rozmówców, z którymi ktoś łączył się za pomocą tej karty. Biegłemu z zakresu telekomunikacji lista firm i nazwisk powiedziała niewiele, ale śledczym bardzo dużo. I tak: z tej samej karty, z której 13 listopada dzwoniono do firmy, a później na komórkę Dariusza J., wykonano także połączenia do rodziców oskarżonego Krystiana B. Na liście połączeń znajduje się oczywiście wiele innych nazwisk. W większości przypadków osoby te znają oskarżonego i przyznają, że utrzymywały z nim telefoniczny kontakt.

Oczywiście nie ma dowodów, że to właśnie oskarżony dzwonił z tej karty. On sam zresztą twierdzi, że nie ma pojęcia o żadnej karcie, ponieważ dzwoni wyłącznie ze swojego telefonu komórkowego. Prokuratura jest jednak przekonana, że jedyną osobą, która mogła korzystać z owej karty, jest właśnie Krystian B.

Chora zazdrość

Znalezienie poszlak czy dowodów zbrodni jest często dużo prostsze niż odkrycie motywów, które popychają sprawców do czynów często okrutnych. W przypadku Krystiana B. znalezienie motywu nie było tak trudne. Już po pierwszych przesłuchaniach jego byłej żony oraz dawnych przyjaciół i znajomych okazało się, że Krystian B. był zazdrosny wręcz chorobliwie. Zazdrosny oczywiście o żonę Stanisławę - nawet po ich rozwodzie. Oskarżony - jak wynika z relacji świadków - miał zwyczaj śledzić byłą małżonkę, urządzać jej awantury, a nawet posuwać się do rękoczynów. Gdy w trakcie przesłuchań wyszło na jaw, że była żona oskarżonego znała, a co więcej: kilka razy spotkała się z zamordowanym Dariuszem J., pętla na szyi Krystiana B. zaczęła się zaciskać. W czasie śledztwa Stanisława B. zeznała, że mąż zrobił jej awanturę o znajomość z Dariuszem J. Również przyjaciółka małżeństwa B. opowiedziała o rozmowie, w której oskarżony dopytywał o zamordowanego. Świadkowie pamiętają także noc sylwestrową 2000 roku, a więc kilka tygodni po zabójstwie Dariusza J. Doszło wtedy do awantury, którą miał wywołać Krystian B. z powodu zazdrości o byłą żonę. Ponoć krzyknął do jednego z kolegów, "że jednego takiego już załatwił". Miał wówczas stwierdzić również, że zrobił to za pomocą linki lub sznurka.

Mimo takich zeznań świadków Krystian B. stanowczo utrzymuje, że nigdy nie poznał Dariusza J.

I wreszcie książka "Amok", którą napisał oskarżony. Dziś stanowi jeden z dowodów w sprawie. Nie jest to jednak dowód mocny i jednoznaczny. Biegli uznali, że w tej książce brak jest bezpośrednich elementów dotyczących zabójstwa. Znaleźli jednak kilka drugoplanowych szczegółów. Wśród nich wyliczają: elementy planowania zbrodni, przetrzymywanie ofiary przed śmiercią, przygotowanie pętli ze sznurem oraz sprzedaż na aukcji internetowej przedmiotów związanych z czynem. Doszukano się też podobieństwa pomiędzy oskarżonym Krystianem B. a jego książkowym bohaterem Chrisem. Dotyczą one przede wszystkim danych biograficznych, środowiska społecznego, ich cech osobowości, sposobów reagowania, w tym ujawnionych zaburzeń, a także upodobań i zainteresowań.

"Zacisnąłem z całej siły pętlę. Przytrzymując wierzgającą Mary jedną ręką, drugą wbiłem jej nóż powyżej lewej piersi (...). Za siedmioma lasami, za siedmioma górami porzucam sznur odcięty od szyi Mary. Japoński nóż sprzedaję na internetowej aukcji".

("Amok", z rozdziału "Na pieprzeniu się świat nie kończy, Mary")


KATARZYNA PASTUSZKO



ANGORA nr 26, 01 lipca 2007

  • /czytelnia3/198-pisarz-czy-morderca/979-nadal-bez-wyroku
  • /czytelnia3/198-pisarz-czy-morderca/977-przedostatni-wiadkowie