Przedostatni świadkowie

 

 

Już na pierwszy rzut oka Krystian B. różni się od wielu spotykanych na salach sądowych osób oskarżanych o morderstwo. Różni się wyglądem, sposobem zachowania. Zawsze jest elegancko ubrany. Ma dobrze skrojony garnitur, dopasowaną koszulę i krawat. Jednak w oczy najbardziej rzuca się jego spokój i pewność siebie.

Zwykle oskarżeni o najcięższe zbrodnie starają się ukryć swoją twarz, wręcz chowają się przed wzrokiem zgromadzonych na sali ludzi. Krystian B. przeciwnie. Zawsze z nieukrywaną ciekawością rozgląda się po publiczności. Spokojnie patrzy w oczy siedzącym kilka metrów przed nim żonie i ojcu nieżyjącego Dariusza J., o którego zamordowanie został oskarżony. Patrzy na nich bez zmrużenia oka. Takie zachowanie tłumaczy chyba jedynie opinia psychologów na jego temat:

"Inteligencja ponadprzeciętna. Nie liczy się z uczuciami innych. Gwałtownie reaguje na krytykę własnej osoby. Ma skłonności do szantażu emocjonalnego. Bardzo wysoka samoocena, uważa się za osobę niezwykłą, narcyz".

A być może jest jeszcze inaczej, może na ławie oskarżonych siedzi niewinny człowiek i tak właśnie reaguje na bezpodstawne oskarżenia?

W miniony poniedziałek (18 czerwca) wszyscy mieli nadzieję na zakończenie procesu oraz na to, że może wreszcie poznamy odpowiedzi na to najbardziej nurtujące pytanie. Winny czy niewinny? Sąd już wcześniej uprzedził strony, że tego dnia zostaną przesłuchani ostatni świadkowie, a strony wygłoszą mowy końcowe. Być może na sam wyrok przyszłoby poczekać jeszcze kilka dni. Tak jednak się nie stało.

Coś w niego wstąpiło

Dziennikarze już kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem rozprawy zjawiają się przed salą sądową. Jest ich przynajmniej kilkunastu, kilku fotoreporterów i kilka kamer. Od samego początku proces Krystiana B. bardzo interesował media. W końcu nieczęsto oskarża się o zabójstwo pisarza, choćby i takiego, który ma na koncie tylko jedną książkę. A gdy dodać do tego jeszcze to, że w swojej powieści miał zawrzeć szczegóły dotyczące zbrodni, o którą jest oskarżany, to popularność w mediach jest zapewniona. Obecność kamer raczej Krystianowi B. nie przeszkadza. Ba, sam nawet kilkakrotnie spotykał się z dziennikarzami w areszcie. Na efekty jego obecnej popularności nie trzeba było długo czekać. Jego książka "Amok" rozeszła się na rynku jak ciepłe bułeczki. Oczywiście, od tego momentu, kiedy został postawiony mu zarzut zabójstwa. A mówi się nawet, że niedługo powieść ma zostać wznowiona.

Na sali trwa gorączkowy ruch. Na wszystkich stołach dziennikarze stawiają mikrofony. Chcą mieć nagranych wszystkich, bo liczą oczywiście na mowy końcowe. Ale wcześniej czas na ostatnich świadków.

Ireneusz T. zna Krystiana B. długo. A nawet bardzo długo, bo od szkoły podstawowej. W okresie studenckim nawet przez kilka lat mieszkali wspólnie razem ze swoimi dziewczynami. Można zatem śmiało powiedzieć, że świadek dobrze zna oskarżonego. Jednak z czasów zażyłej znajomość Ireneusz T. nic specjalnego nie może opowiedzieć o Krystianie B.

- Dopiero gdy straciłem z nim kontakt, słyszałem trochę o nim - mówi świadek.

- To znaczy, co pan słyszał?

- Słyszałem, że zrobił się agresywny. Miał ponoć nawet pobić swoją żonę Stasię - dodaje.

Ireneusz T. tylko raz osobiście widział agresywne zachowanie oskarżonego. To było w sylwestrową noc 2001 roku. Niespełna miesiąc przed tym wydarzeniem z Odry wyłowiono zwłoki Dariusza J. Świadek pracował wówczas w jednym z wrocławskich klubów. Ówczesna żona Krystiana B., Stanisława, przygotowywała na tę zabawę jedzenie. W dowożeniu potraw pomagał jej właśnie oskarżony.

- Nad ranem po zakończeniu balu sylwestrowego w klubie została tylko obsługa. Chcieliśmy zrobić sobie jakieś małe przyjęcie. Było nas tak z dziesięcioro. Wcześniej tej nocy Krystian nie pił alkoholu. Mówił nawet, że jest na odwyku. Ale kiedy zostaliśmy w tym kameralnym gronie, to się napił - wspomina świadek. - I wtedy doszło do utarczki słownej między nim a Pawłem, który był w klubie barmanem. Krystian zaczął szaleć. Coś jakby w niego wstąpiło. Cała załoga stanęła po stronie Pawła i chcieliśmy Krystiana wyrzucić z lokalu. On był w takim szale, że w pięciu mieliśmy kłopot, żeby go wyprowadzić. Jak się z nami szarpał, to jeszcze krzyczał do Pawła, że za to, że się do jego żony przystawia, to on go załatwi. I dodał też, że wie, jak to zrobić. Tamtej nocy przez cały czas Krystian zachowywał się normalnie. Dopiero kiedy wypił, nastąpiła taka drastyczna zmiana tego człowieka. Stał się agresywny. Sam nie wiem, czy to alkohol był bezpośrednią przyczyną takiego zachowania.

Inni uczestnicy tej zabawy sylwestrowej zeznali również, że Krystian B. miał także powiedzieć, "że jednego takiego już załatwił". Dodał ponoć również, że zrobił to za pomocą linki lub sznurka.

Pozostałe wiadomości Ireneusza T, które mogłyby pomóc sądowi w tej sprawie, pochodzą już tylko ze słyszenia.

- Wiem o jakimś facecie, który spotykał się ze Stasia, żoną Krystiana. Ale to było już po rozpadzie ich małżeństwa - opowiada świadek. - Słyszałem, że mimo to Krystian groził Stasi. Groził, że zajmie się tym człowiekiem, jak ona nie przestanie się z nim spotykać. A potem dowiedziałem się, że właśnie ten mężczyzna nagle zaginął.

Sędzia Lidia Hojeńska przez kilkanaście minut odczytuje zeznania Ireneusza T., które ten złożył w śledztwie. Dopiero wtedy świadek przypomina sobie więcej szczegółów.

- Rzeczywiście, ten sylwester to nie był nasz ostatni kontakt - stwierdza po namyśle mężczyzna. - Chyba jakieś dwa lata temu Krystian zadzwonił do mnie. Mówił coś o policji, że pewnie będzie chciała mnie przepytać. Szukał też kontaktu z moją przyjaciółką, która mieszkała z nim, ze mną i Stasia w czasie studiów.

- Od waszego ostatniego spotkania minęło wiele lat. Jak pan zareagował na ten telefon? - dopytuje mecenas Bogusława Nowakowska, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych.

- Byłem bardzo zaskoczony tym telefonem.

Kolejny świadek to Tomasz P., kolega oskarżonego z lat studiów. Mężczyzna mówi raczej niechętnie. Niechętnie, bo właściwie nie wie, o czym ma mówić. Na temat morderstwa nie ma pojęcia.

- Czy oskarżony nadużywał na studiach alkoholu? - sędzia próbuje pomóc świadkowi pytaniami.

- Krystian? - pyta zdziwiony Tomasz P.

- Tak.

- Wszyscy na studiach nadużywaliśmy alkoholu - pada rozbrajająco szczera odpowiedź.

Przeciąganie postępowania

Gdy za ostatnim świadkiem wezwanym na rozprawę zamykają się drzwi sali, sędzia zadaje standardowe pytanie:

- Czy strony zgłaszają jakieś wnioski?

- Tak, wysoki sądzie - stwierdza, wstając z miejsca, prokurator Bogumiła Fiuto.

- Słucham? - pyta wyraźnie zdziwiona sędzia Lidia Hojeńska.

Prokurator przez kilka minut tłumaczy, że widzi potrzebę przesłuchania w tej sprawie jeszcze kilku świadków.

- Przecież na ostatniej rozprawie umawialiśmy się, że dzisiaj zamykamy postępowanie dowodowe, a państwo wygłoszą mowy końcowe po przesłuchaniu ostatnich świadków - mówi nadal zdziwiona sędzia.

- Tak, ale w trakcie analizy materiału dowodowego prokuratura doszła do wniosku, że trzeba przesłuchać między innymi świadek K. Ta pani widziała Dariusza J. jako ostatnia, kiedy to wychodził ze swojego biura około godziny 15. Przypominam, że Dariusz J. szedł w towarzystwie dwóch mężczyzn, a świadek nie widziała jeszcze oskarżonego. Być może go rozpozna? - broni swoich racji prokurator.

- A ja zapytam tak... - sędzia Lidia Hojeńska, która przez cały proces była uosobieniem spokoju i elegancji, tym razem robi się nieprzyjemna. Gołym okiem widać, że jest po prostu zła. - Dlaczego w trakcie śledztwa prokuratura nie okazała Krystiana B. świadkowi?

Pytanie sądu było strzałem w dziesiątkę, żeby nie powiedzieć: między oczy. Ale mimo swojej konkretności zostało pytaniem retorycznym.

- Ja podtrzymuję swoje wnioski - stwierdza po kilkunastu sekundach ciszy prokurator.

- My również mamy wnioski, wysoki sądzie - stwierdza w imieniu oskarżycieli posiłkowych mecenas Bogusława Nowakowska.

Tym razem pada prośba o przesłuchanie wydawcy książki, którą napisał oskarżony.

- Co na to obrona? - pyta sędzia.

- Cóż, oskarżenie jest w komfortowej sytuacji, bo to mój klient od kilkunastu miesięcy przebywa w areszcie - stwierdza mecenas Karol Węgliński. - Wnioski pozostawiam do uznania sądu, ale w razie ich uwzględnienia proszę o wyznaczenie terminu w możliwie najkrótszym czasie.

- No tak... I tu właśnie zaczyna się problem - tłumaczy sędzia Hojeńska. - Mamy w sądzie za mało policjantów, a co za tym idzie - problem z konwojami. I to od konwoju policyjnego zależy teraz termin kolejnej rozprawy, a to jest niepotrzebne przeciąganie postępowania sądowego. Sąd uda się teraz na krótką naradę, proszę nie opuszczać sali.

Śledztwo w sprawie zabójstwa Dariusza J. trwało niemal sześć lat. Sprawą zajmowały się prokuratury w Rawiczu, Głogowie i Legnicy. Raz nawet śledztwo zostało umorzone. Krystian B. przebywa w areszcie od stycznia 2006 roku. Dlaczego do tej pory nie został okazany świadkowi, który widział wychodzącego z pracy Dariusza J. w towarzystwie dwóch mężczyzn? Trudno to zrozumieć. Co więcej, prokuratura zapomniała chyba o innym świadku. Witold W., znajomy zamordowanego, utrzymuje, że widział go w dniu jego zaginięcia między godzinami 17 a 18.

* * *

Sąd zdecydował o przesłuchaniu świadków wnioskowanych przez oskarżenie. Kolejny termin rozprawy wyznaczono na 29 czerwca.


KATARZYNA PASTUSZKO



ANGORA nr 26, 01 lipca 2007


  • /czytelnia3/198-pisarz-czy-morderca/978-bardzo-wani-wiadkowie
  • /czytelnia3/198-pisarz-czy-morderca/976-kolekcjoner-przeey