Miłość jak jazda pociągiem

 

 

Wszyscy czekali, kiedy pojawi się w sądzie. Na sali znalazły się nawet nieobecne do tej pory kamery telewizyjne. Każdy był ciekaw, jak wygląda była żona oskarżonego. Kobieta, o którą miał być zazdrosny. Tak bardzo, że zdaniem prokuratora zbił.

Stanisława B. nie jest typem wampa. Żadna z niej też seksbomba. Właściwie niczym specjalnym się nie wyróżnia. Niska, ciemna blondynka. Emanuje od niej jednak jakieś ciepło. Gdy wchodzi na salę, Krystian B. nie spuszcza z niej wzroku. Ona też patrzy na niego przez chwilę, ale krótko. Potem nerwowo rozgląda się na boki. Już widzi, że wszyscy w tej chwili patrzą tylko na nią. Sędzia odbiera od niej dane osobowe. Kobieta mówi bardzo szybko, jakby nie miała czasu.

- Jest pani byłą żoną oskarżonego, dlatego może pani odmówić składania zeznań na podstawie... - sędzia Lidia Hojeńska nie może dokończyć wypowiedzi, bo w zdanie wchodzi jej w tym momencie prokurator.

- Wysoki sądzie, zanim świadek podejmie decyzję w tej kwestii, chciałabym złożyć wnioski dowodowe - wypala prokurator Bogumiła Fiuto.

- Pani prokurator teraz? - zwykle uśmiechnięta i spokojna sędzia Hojeńska aż marszczy brwi ze zdziwienia. - Na wnioski będzie czas...

- Ale te wnioski mogą pozwolić świadkowi na podjęcie decyzji... broni się oskarżenie.

- Nie ma o czym mówić - sędzia jest stanowcza i już zwraca się do świadka. - Zatem jaka jest pani decyzja?

- Odmawiam składania zeznań mówi jeszcze szybciej niż poprzednio pani Stanisława i już odwraca się na pięcie, chce natychmiast wyjść.

- Chwileczkę - zatrzymuje ją sędzia. - Rozumie świadek, że po tej decyzji pani wcześniejsze zeznania musimy potraktować tak, jakby ich nie było?

- Tak, wiem - stwierdza była żona Krystiana B. i w ułamku sekundy znika za drzwiami sali sądowej.

W tym momencie oskarżony musiał chyba odetchnąć z ulgą. Wystarczy bowiem przeczytać tylko akt oskarżenia, w którym prokurator powołuje się na zeznania jego byłej żony ze śledztwa, żeby stwierdzić, iż miały one kapitalne znacznie w tym procesie.

Stanisława B. opowiedziała prokuratorowi o swojej znajomości z zamordowanym Dariuszem J. Między innymi o wspólnej nocy spędzonej w jednym z wrocławskich hoteli. Właśnie po tym spotkaniu miał do jej mieszkania przyjść Krystian B. Małżeństwo już w tym czasie mieszkało oddzielnie. Oskarżony już od drzwi krzyczał na Stanisławę B.

- Wynająłem detektywa i wszystko wiem! Przyznaj się do romansu - miał wykrzykiwać zazdrosny mąż.

Chodziło mu oczywiście o romans z Dariuszem J. W trakcie tej awantury wykrzyczał żonie, że był już nawet w biurze Dariusza J. Kiedy ta nie dawała mu wiary, ponoć szczegółowo opisał jego wygląd. Krystian B. robił się coraz bardziej agresywny. Uderzył Stanisławę B. kilka razy. Kobieta wezwała wtedy policję. W śledztwie była żona oskarżonego opowiedziała także o nocy sylwestrowej w 2000 roku, a więc kilka tygodni po zabójstwie Dariusza J. Sylwester odbywał się w jednym z wrocławskich klubów. W jego trakcie doszło do awantury, którą i tym razem miał wywołać Krystian B. Ponoć krzyknął do jednego z kolegów, "że jednego takiego już załatwił". Jak zeznała Stanisława B., jej mąż stwierdził również, że zrobił to za pomocą linki lub sznurka.

Wobec odmowy Stanisławy B. jej zeznania nie mogą jednak służyć w sądzie jako dowód.

Przestrzegał i testował

Krystian B. nie może być jednak całkiem spokojny. Pani Stanisława nie jest jedyną osobą, która mogła przed sądem powiązać go z zamordowanym Dariuszem J. Świadek Małgorzata D. znała małżonków B. Znała też Dariusza J.

- Przemyślałam ten temat i sama zgłosiłam się na policję - powiedziała w trakcie śledztwa kobieta.

Małgorzata D. prowadziła w firmie oskarżonego księgowość. Przyjaźniła się również z jego żoną Stasią. To właśnie ona była ze Stanisławą B., kiedy kobieta poznała zamordowanego Dariusza J.

- To spotkanie mogło być latem 2000 roku - opowiada świadek. - Poszłyśmy ze Stasią potańczyć do jednego z nocnych klubów. Tańczyłam sama, ona stała przy barze. Kiedy do niej podeszłam, już rozmawiała z Darkiem. Wtedy właśnie się poznali. Spędziliśmy we trójkę całą noc. O ósmej rano ja poszłam do pracy. Zostawiałam ich razem. Stasia opowiadała mi potem, że się z nim spotykała.

- Mówiła coś więcej? - pyta sędzia.

- Ona nie mówiła, a ja nie pytałam.

- Mówiła, dlaczego przestała się z nim spotykać?

- Powiedziała, że Darek jest fajny, ale ma problemy ze sprawami męskimi - kobieta ścisza głos.

- Czy powiedziała, jakiego typu były te problemy?

- No tak, ale... - świadek jest wyraźnie speszona. - To były słowa niecenzuralne.

- Proszę powtórzyć - nalega sędzia.

- Powiedziała, że Darek ma kompleks małego ptaszka. Jak tłumaczyła, właśnie dlatego przestała się z nim spotykać.

W trakcie swoich zeznań w śledztwie Małgorzata D. stwierdziła także, że z wypowiedzi Stanisławy B. wynikało, iż miała ona "kontakty łóżkowe" z Dariuszem J.

- Jakiś miesiąc po tym poznaniu się Stasi i Darka zadzwonił do mnie Krystian - wspomina dalej kobieta. - Podniesionym głosem zapytał mnie o Darka i o to, czy wiem, jak można go znaleźć.

Kobieta nie jest przekonana, ale wydaje się jej, że podała wtedy oskarżonemu adres firmy zamordowanego Dariusza J.

- Potem pamiętam jeszcze plakaty o tym, że Darek zaginął. Wreszcie informację o jego śmierci - zeznaje Małgorzata D.

Przez kilka lat kobieta zdążyła zapomnieć zarówno o Dariuszu J., jak i o Krystianie B., który na długi czas wyjechał za granicę.

- Krystian przyszedł do mnie, kiedy wrócił do kraju. Nagle spytał o jakiegoś J. Podał tylko nazwisko Darka, więc nie skojarzyłam. To było pięć lat po jego śmierci - opowiada świadek.

- Przestrzegał mnie wtedy, że zgłosi się do mnie policja. Mówił, żebym uważała. To brzmiało, jakby on mnie testował, czy jeszcze pamiętam Darka.

Filozoficzne pytania

Świadek po tej rozmowie z Krystianem B. zaczęła czuć niepokój. Przestrogi oskarżonego zrobiły na niej wrażenie.

- Uważałam, że to, co mi powiedział, jest trochę dziwne. Bo niby dlaczego miałam się bać? Dlatego, że znałam i jego, i Darka?

Strach zaczął w niej narastać po aresztowaniu Krystiana B. i postawieniu mu zarzutu zabójstwa Dariusza J.

- Dla mnie jest logiczne, że jak pada taki zarzut, to trzeba to traktować poważnie - stwierdza świadek. - Bałam się, że skoro znam prawdę, to... Znałam dobre strony Krystiana, ale ja się go lękałam.

Zeznania Małgorzaty D. stanowią niemały problem dla oskarżonego, który kilka razy powtarzał w trakcie śledztwa, że nie zna Dariusza J. Dlatego jego obrońca stara się zmniejszyć wagę i siłę jej wypowiedzi.

- Czy wie pani, że oskarżony spotkał się kiedykolwiek z Dariuszem J.? - pyta Karol Węgliński.

- Nie wiem - odpowiada pani Małgorzata.

- Czy pani się obawia oskarżonego? - pyta dalej obrona.

- Wysoki sądzie - kobieta ani razu nie patrzy w stronę Krystiana B., nawet wtedy, kiedy pytania zadaje jego adwokat. - To jest poważny zarzut i mogę odczuwać lęk.

- Czyli to są wyłącznie pani odczucia? - upewnia się obrońca.

- Tak.

Na odczucia świadka wpłynął nie tylko sam oskarżony.

- Pamiętam, że kiedyś Lotar, przyjaciel Krystiana, zadał mi pytanie.

- Jakie?

- Zapytał, czy jeżeli Krystian popełnił tę zbrodnię, to powinien ponieść karę?

- I jak pani odpowiedziała?

- Nie odpowiedziałam i nie podjęłam tego tematu. Uznałam to za pytanie filozoficzne.

Oskarżenie chce wykorzystać długoletnią znajomość i wiedzę świadka na temat małżeństwa Stanisławy i Krystiana. Stawiają znowu te same pytania, jakie usłyszeli niedawno najbliżsi koledzy oskarżonego. Tym razem jednak padają konkretne odpowiedzi.

- Czy Krystian B. był zazdrosny o swoją żonę? - pyta prokurator Bogumiła Fiuto.

- Tak, zawsze. I w czasie małżeństwa i po tym, jak się rozstali. Krystian nie tolerował innych mężczyzn w jej otoczeniu - zeznaje Małgorzata D. - Zawsze mówił o Stasi, że ta miłość to jest jak jazda pociągiem, do którego można zawsze wrócić. On notorycznie kontrolował Stasię, sprawdzał jej telefony. Krystian to typ władczy.

Zazdrość nie kończyła się ponoć wyłącznie na kontrolowaniu życia Stanisławy B.

- Stasia bała się o swoje bezpieczeństwo - przyznaje świadek. - Ja jej wtedy radziłam, żeby zgłosiła się na Niebieską Linię (pogotowie dla ofiar przemocy w rodzinie - przyp. red.).

Kiedy kobieta mówi o Krystianie B., ten siedzi posępny. Nie reaguje na jej słowa w żaden sposób.

- Kiedy byli małżeństwem i mieszkali jeszcze razem, on miał dziwne odloty - opowiada dalej pani Małgorzata.

- To znaczy?

- Znikał na dwa, czasem trzy dni. Wyłączał wtedy telefon i Stasia nie wiedziała, co się z nim dzieje. Raz z takiej wyprawy wrócił pobity - przypomina sobie kobieta. - To pobicie to kojarzę sobie z tym, co kiedyś mówił o kłopotach, jakie ma z mafią.


KATARZYNA PASTUSZKO


 


ANGORA nr 16, 22 kwietnia 2007

  • /czytelnia3/198-pisarz-czy-morderca/975-chory-z-zazdroci
  • /czytelnia3/198-pisarz-czy-morderca/973-typowa-charakterystyka-studenta-filozofii