Kochanica Araba

 

 

Polki lubią śniadych i śniadzi lubią Polki. Ta wzajemna miłość przybiera jednak niekiedy dość osobliwy obrót...


Włoska restauracja w centrum londyńskiego Soho. Jeśli myślisz, że zaopiekuje się tutaj tobą profesjonalna włoska obsługa - jesteś w błędzie. Właściciel jest Egipcjaninem, a prawie wszyscy kelnerzy to jego rodacy. W kuchni włoskie makarony gotują Brazylijczycy. Kelner przy drzwiach, dwudziestokilkuletni Nadżi, wita wchodzących tutaj gości włoskim pozdrowieniem: "Błon dżiorno!" albo "Błona sera!" - zależnie od pory dnia.

Nadżi jest jednak nieco roztargniony i często mu się myli, co powinno się mówić rano, a co wieczorem. Na tym kończy się jego znajomość włoskiego. Kiedy jednak klienci pytają go, skąd pochodzi, zawsze z kamienną miną odpowiada, że jest rodowitym Sycylijczykiem. Nie wiadomo, czy z rozkazu szefa, czy też z własnej inicjatywy, cała arabska obsługa udaje czasami przed gośćmi, że mówi po włosku. Gestykulują wtedy w dziwny sposób, rzucając od czasu do czasu: "Si, si, si...".

Dwie pracujące tutaj blondynki też nie wyglądają na Włoszki. I nic dziwnego, bo to Marta i Ewa z Polski. Pierwsza pracowała tam niespełna miesiąc, więc odkładamy ją na razie na bok. Za to druga przeżyła w tym miejscu najgorętszy i najbardziej traumatyczny romans swojego życia.

Szybki w seksie i nie tylko...

Na samym początku znajomości Nadżi powiedział Ewie, że jest Tunezyjczykiem. Dopiero później dowiedziała się, że tak jak wszyscy pochodzi z Egiptu. Ewa uważa, że dla niego kłamanie jest rodzajem nawyku.

- Kłamie nawet wtedy, kiedy nie musi - twierdzi Ewa. - Mówił mi na przykład, że jedzie do kolegi, a naprawdę jechał do siostry. Zupełnie jakby to była dla mnie jakaś różnica...

Nie wiadomo, czy kłamał, kiedy mówił Ewie, że ją kocha. Ich burzliwy romans wybuchł jak Etna w kilka miesięcy po rozpoczęciu przez nią pracy w knajpie. Nadżi podobał się jej bardzo, więc szybko razem zamieszkali. W pracy byli jednak dyskretni i udawali, że nic ich nie łączy.

Nadżi był we wszystkim bardzo szybki: chciał natychmiast brać ślub i mieć z nią dziecko. Mimo całego zauroczenia, Ewa była zaskoczona tempem, w jakim rozwija się ich związek. Oświadczyła ukochanemu, że nie jest jeszcze gotowa na dziecko. Wtedy po raz pierwszy powiedział coś, co naprawdę ją zastanowiło: - Jeśli nie czujesz się gotowa na dziecko, to jak się już urodzi, możemy je oddać pod opiekę mojej matce - zaproponował. Matka Nadżiego mieszka na stałe w Austrii.

W seksie też był szybki i niezbyt skory do czułości. Rachu-ciachu i już: byle tylko dziecko szybko zostało zrobione! To dziecko miało być oczywiście chłopcem; inna ewentualność w ogóle nie wchodziła w grę. Nadżi mówił zawsze: - Jak ON się urodzi, kiedy ON przyjdzie na świat... Nigdy nie zakładał, że mogłaby to być dziewczynka... Dziecko nie miało szans się urodzić. Ewa w tajemnicy przed Nadżim brała antykoncepcyjne tabletki.

Prawy sierpowy

Do Ewy przyjechała w odwiedziny mama. Ewa miała wtedy wolne. Któregoś dnia chciała pokazać mamie miejsce, w którym pracuje. Siedziały sobie na pięterku owej włoskiej restauracji, kiedy kolega kelner przybiegł do niej z wiadomością: - Ewa, chodź szybko na dół! Nadżi jest tam ze swoją narzeczoną! Pod Ewą nogi się ugięły. Zeszła, żeby poznać piętnastoletnią muzułmankę z Austrii. Narzeczony kompletnie zdębiał, kiedy ją zobaczył. Nie spodziewał się, że spotka ją tego dnia w pracy. Okazało się, że Nadżi ma problem z wizą i musi się szybko ożenić, żeby móc zostać w Anglii.

Ewa uznała to za koniec burzliwego związku. Przeżyła bardzo to rozstanie. Myślała, że straszne bóle głowy spowodowane są traumą po nim, póki nie trafiła do szpitala z zapaleniem opon mózgowych. Początkowo lekarze rozkładali ręce: zupełnie nie wiedzieli, co jej dolega. Dopiero po jakimś czasie wyjawili, że złapała bardzo rzadką i bardzo groźną chorobę wirusową przenoszoną drogą płciową. - Czy uprawiała pani seks z wieloma partnerami? - pytał lekarz. - Ależ nie - zdziwiła się Ewa. Uprawiała seks tylko ze swoim narzeczonym. - W takim razie pani partner powinien się przebadać - usłyszała.

W szpitalu spędziła trzy tygodnie. Przez ten czas Nadżi nie zadzwonił ani jej nie odwiedził. Za to w pracy przywitał ją promiennym uśmiechem i od razu wziął w ramiona.

- Tęskniłaś za mną? - zapytał. Powiedziała, że tęskniła.

Okazało się, że austriacka narzeczona rozmyśliła się tydzień po muzułmańskim ślubie. Związku nie zdążyli zalegalizować, więc Nadżi jest znowu wolny. Jednak Ewa za żadne skarby nie chciała się z nim żenić. Sama już nie wiedziała, w co ma wierzyć, a w co nie. Nigdy nie widziała jego paszportu, nie wie nawet, jak się nazywa i ile ma naprawdę lat. Zastanawia się czasem, czy cokolwiek z tego, co mówił, było prawdą.

Po pewnym czasie Nadżi oświadczył, że nie miał wyjścia i musiał wziąć "papierowy ślub" z pięćdziesięcioletnią znajomą swojej matki. Wobec Ewy zrobił się jednak nagle bardzo czuły i nawet próbował ją obejmować w pracy. Znowu ją kokietował i namawiał na dziecko. W końcu Ewa nie wytrzymała i powiedziała mu wprost, że nie chce z nim być ani broń Boże nie chce mieć z nim dziecka. Na odpowiedź nie musiała długo czekać: dostała w twarz prawym sierpowym.

Jak w raju

Po tym incydencie, który zarejestrowały restauracyjne kamery, szef kazał Nadżiemu, aby przez tydzień nie pojawiał się w pracy. Kiedy wrócił, sytuacja była dosyć groteskowa: pracowali razem z Ewą, ale nie zamienili ze sobą ani słowa. Któregoś dnia Ewa zobaczyła go na schodach do kuchni z jakimś mężczyzną. Mężczyzna ten trzymał rękę na jego pośladkach. Nie speszyli się za bardzo widokiem Ewy.

Zawsze śmiała się, że Nadżi podoba się też facetom. Kiedyś robił sobie nawet zdjęcie z pewnym klientem - amerykańskim gejem. Dziwiło ją tylko, że wymienili się telefonami. Wśród stałych klientów knajpy też było kilku gejów. Jeden z nich zdziwił się kiedyś bardzo, gdy dowiedział się, że Ewa jest z Nadżim: - Przecież on nie lubi kobiet! - zawołał. Pomyślała wtedy, że jest zazdrosny.

W końcu jeden z kolegów z pracy powiedział jej, że Nadżi spotyka się też z mężczyznami. - Nie chciałem ci mówić, bo nie wiedziałem, że jesteście razem. A kiedy okazało się, że jesteście, nie chciałem sprawiać ci przykrości. Tego już było za wiele. Marta przekonała Ewę, że powinna szukać innej pracy. Sama też postanowiła stamtąd odejść.

Obie poszły do szefa i zrezygnowały z pracy w jego knajpie. Szef nie mógł się nadziwić - powiedział coś w stylu: - Przecież miałyście u mnie jak w raju... Nie wiadomo, jaki raj miał właściwie na myśli.

Ewa odetchnęła z ulgą. Wie oczywiście, że związki Europejek z Arabami bywają różne i pewnie o tych udanych mniej się mówi, bo nie mają w sobie tyle dramatyzmu. Ona jednak cieszy się, że ma już to wszystko za sobą.


JACEK PAPIS

 

Laif, 2008; ANGORA-PERYSKOP nr 7 (17.II.2008)

  • /ciekawostki/kobieta/1981-ciekawostki-wirtuozka-wdowiestwa
  • /ciekawostki/kobieta/454-byam-bardzo-gupia