Uprzejmość - słaba strona Polaków
- Wczoraj, gdy jechałam na rowerze, na ścieżce rowerowej stała grupa osób. Na moje dzwonienie dzwonkiem rowerowym usłyszałam "spier...". Ręce opadają.
Badania i przeprowadzona przez nas sonda pokazały, że Polacy nie najlepiej oceniają swoją życzliwość we wzajemnych relacjach. Czy rzeczywiście na co dzień niełatwo jest się zdobyć na okazywanie serdeczności innym?
Wydaje się, że bycie miłym i uprzejmym nie wymaga zbyt wiele wysiłku. A korzyści z tego wiele. Kultura i wyciąganie pomocnej ręki wobec drugiego człowieka to drobne akty dobroci, które - jak mówi stara prawda – z pewnością do nas powrócą. Niestety czasem sprawiamy wrażenie, że wymagają od nas zbyt wielkiego poświęcenia.
Życzliwość – to nie takie łatwe
Zwykła ludzka życzliwość przejawia się w codziennych wzajemnych kontaktach. Życzliwość to krótkie, ulotne chwile, choć tak ważne dla naszego samopoczucia. To uśmiech pani z bankowego okienka, kierowca autobusu niezatrzaskujący nam drzwi przed nosem, sąsiad, który rzuci przyjacielskie "dzień dobry" i przytrzyma nam drzwi, byśmy mogli wnieść ciężkie torby. To także urzędnik, który w rozmowie z klientem nie pokrzykuje na niego i nie rzuca epitetami.
Ponad połowa Polaków (54 proc.) uważa, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat zmieniły się ich wzajemne stosunki na gorsze. Co trzeci ankietowany jest również zdania, że Polacy nie wykazują gotowości do pomocy innym i co trzeci, że jednak w tej sferze jest już znacznie lepiej.
Zdecydowana większość Polaków (62 proc.) zadeklarowała także, że zna jedną lub więcej życzliwych i serdecznych osób spoza rodziny. Co czwarty ankietowany (26 proc.) odpowiedział, że zna więcej takich osób. Równocześnie co ósmy badany (12 proc.), że nie zna nikogo życzliwego, nie licząc członków swojej rodziny.
Nieżyczliwość – mam to na co dzień- Ostatnio wczoraj, gdy jechałam na rowerze, na ścieżce rowerowej stała grupa osób – pisze Yga. - Na moje dzwonienie dzwonkiem rowerowym usłyszałam "spier...". Ręce opadają, nie znam lekarstwa na takie zachowania. A są one częste niestety. Mam ochotę wtedy użyć broni palnej, tak się we mnie gotuje, bo takiego gościa trzeba by tak solidnie przeedukować, że wiele czasu musiałoby upłynąć. Skąd się w ogóle takie chamstwo bierze?
Są jednak wśród nas i tacy, którzy nie tylko nie próbują wysilić się na uprzejmość, ale wręcz manifestują swoją niechęć wobec innych, jak na przykład sąsiadka Wigi, której intencji słów trudno się domyślać.
- Jak każdego dnia po spacerze wprowadzałam wózek do klatki schodowej – relacjonuje blogerka. - Wzięłam syna na lewe biodro, a prawą ręką chwyciłam spacerówkę. Ale ciężar! Na półpiętrze minęłam dwie młode sąsiadki. Musiałam głośno przeprosić, by się odsunęły, inaczej bym nie przeszła obok. Na kolejnym półpiętrze przystanęłam. Usłyszałam głos sąsiadki:
- Ciężko pani?
- A jak pani myśli?
- Mi było jeszcze ciężej, bo miałam dwoje dzieci i wchodziłam na czwarte piętro, a pani ma tylko pierwsze. Poza tym ciężkie czasy i musiałam stać w długich kolejkach w sklepie.
Na szczęście zdarzają się również przypadki całkiem skrajne. - Ja mam lekką i bardzo wygodną spacerowkę, na tyle, że bez wyciągania malucha z niej i bez podnoszenia z łatwością wspinam się na półpiętro, a potem do windy, a mimo to wszyscy, którzy w danej chwili mnie mijają i za każdym razem - czy to sąsiad, czy przypadkowa osoba - biegną mi na pomoc – komentuje Lauretta. - Ja z reguły dziękuję, bo naprawdę tej pomocy nie potrzebuję, a oni i tak sięgają za wózek i pomagają mi wnieść te kilka schodków, albo przynajmniej mi otwierają drzwi wejściowe czy windę. Jakiż ten świat jest różny w różnych miejscach.Dwa odcienie sieci
W życiu codziennym jesteśmy zobowiązani do tego, by być wobec innych uprzejmi i kulturalni. Tak chcemy być też zwykle odbierani. Dzięki temu jest nam łatwiej współżyć z otoczeniem.
Gdy jednak zaszywamy się w swoich czterech ścianach, pozwalamy sobie na uwolnienie drzemiących w nas emocji – zwykle tych negatywnych. Anonimowość w sieci tym bardziej zachęca do wyrażania swoich opinii.
Częściej jednak tych, których nie wypowiedziałby na forum publicznym. Prowokujemy do zamieszczania skrajnych, nawet dla nas samych, punktów widzenia. Wiemy, że w internecie nie zawsze jest miło i sympatycznie. Wiemy, że możemy tu wpaść na zróżnicowane jednostki, z których wiele powinniśmy ominąć szerokim łukiem. Ale nie zawsze tak się da. Zdajemy sobie sprawę z tego, że - nawet starając się uniknąć tych mniej życzliwych - nie zawsze unikniemy konfrontacji. Co więc robimy? Przyjmuje ich strategię, język i styl.
- Gdy kilka lat temu rozpoczynałem swoją przygodę z internetem, ludzie byli inni – wspomina Michał (37 lat). - Miałem wrażenie, że dołączyłem do wyjątkowego świata, środowiska dla wybranych, z którymi potrafiłem godzinami gadać na forach i w grupach dyskusyjnych. Gdy dołączał do nas ktoś nowy, przyjmowaliśmy go jak nowego członka rodziny, prowadziliśmy za rękę, dawaliśmy wskazówki. Dziś najczęściej spotykam się z niczym niewyjaśnioną wrogością. Ludzie zaczęli tworzyć grupy "wzajemnej adoracji", a nowych traktują jak intruzów.
- Zdarza mi się otrzymać maila, którego wolałabym nie czytać. Internauci potrafią być naprawdę zgryźliwi i wulgarni – mówi Ewa (27 lat). – Czasem potrafią zniechęcić do podejmowania kolejnych prób poznania kogoś wartościowego.
Być może autorzy tego typu postów na forach czy maili nie zdają sobie sprawy z tego, że ostre słowa – mimo, że napisane, a nie wypowiedziane mogą w takim samym stopniu zranić osobę po drugiej stronie, choć zwykle autor takich słów nigdy nie zdobyłby się na ich wypowiedzenie twarzą w twarz. Anonimowość daje tę moc, pewność i oczywiście bezkarność.
- Ale z drugiej strony w sieci poznałam wielu fajnych ludzi – w tym moją bliską przyjaciółkę, stąd wiem, że nie wszyscy tacy są – kończy Ewa.
Podaj dalej
W Stanach Zjednoczonych szerokim echem odbiła się książka Catherine Ryan Hide pt.: "Podaj dalej", która doczekała się także ekranizacji. Jej główny bohater – chłopiec tworzy projekt w ramach pracy domowej. Jego celem jest bezinteresowne niesienie pomocy innym. Rozpoczyna od trzech osób, z których każda pomaga trzem innym. Te z kolei – w ramach podziękowania, pomagają następnym trzem. Chłopcu chodzi o to, by każdy człowiek na świecie robił dla innych coś dobrego.
Historia ta stała się pretekstem do tego, by szerzyć amerykańską ideę życzliwości. Na kontynencie powstało więc zgodnie z nurtem kilka fundacji promujących serdeczność wobec ludzi. Główną zasadą jednej z nich (Pay it forward fundation) jest naśladowanie bohatera książki Hide – każdy jej członek ma za zadanie bezinteresownie pomóc trzem osobom, by rozpocząć w ten sposób swoisty łańcuszek życzliwości.
Sympatia i przyjazny stosunek do innych przejawia się wczuwaniem w przeżycia i sytuacje drugiej osoby. To przychylne nastawienie, współodczuwaniem z drugim człowiekiem, które wymaga zapomnienie o własnym ludzkim egoizmie.
- Kiedyś siedziałam z moim dobrym przyjacielem na ławce w parku – pisze na swoim blogu emilka. - Z daleka zobaczyliśmy drobną staruszkę, którą nazwaliśmy potem "naszą babcią", jak powoli, wspierając się na lasce szła w naszą stronę. Potem udało się podchwycić jej spojrzenie skierowane na drugą ławkę, która znajdowała się prawie zupełnie w cieniu. Bez namysłu przenieśliśmy się na tę drugą ławkę, a babcia była wyraźnie mile zaskoczona i naprawdę za ten jej uśmiech poszłabym siedzieć nawet na ziemi. Babcia powiedziała mi wczoraj: bo kiedy szanujesz innych, inni będą szanować ciebie.
A zgodnie ze słowami Cycerona: jeśli usuwa się z życia miłość i życzliwość, to usuwa się się wszelką przyjemność.
Serwis Sympatia.pl wyraża zgodę na udostępnienie tego artykułu na stronach innych serwisów internetowych. Warunkiem opublikowania artykułu jest umieszczenie w jego sąsiedztwie następującej informacji: "Artykuł pochodzi z serwisu Sympatia.pl" oraz przekierowania na stronę: http://sympatia.onet.pl Treść artykułu należy skopiować w całości, podając autora i nie zmieniając jego treści merytorycznej.
- /ciekawostki/442-obyczaje/2717-wigilia-na-wiecie
- /ciekawostki/442-obyczaje/435-romans-u-wod