Ściemnianie na bieżąco

One piszą i wierzą, że SMS-y odbiera ten jedyny. Nie wiedzą, że wiadomości odbiera kilka, czasem kilkanaście różnych osób. l chodzi im tylko o jedno - żeby one wysłały jak najwięcej SMS-ów.


RENATA KIM

To była bardzo krótka znajomość, ale za to intensywna: po czterech godzinach byłam jego ukochaną, w szóstej żyć nie mógł beze mnie. Błagał, abym nie dręczyła go swoim milczeniem. Wysłał mi 41 SMS-ów, ja jemu 32. Nasza korespondencja trwała 31 godzin i kosztowała mnie ponad 100 złotych. Przy takim natężeniu uczuć po miesiącu rachunek jak nic wyniósłby trzy tysiące.

Pełnia szczęścia
Anons Piotra znalazłam w rubryce „Ogłoszenia towarzyskie" w którejś z tanich kolorowych gazetek z tak zwanymi prawdziwymi historiami. Napisał, że ma 46 lat, jest lekarzem. Tkkim z powołania. Kobiecie, która go pokocha, obiecywał pełnię szczęścia. Aby nawiązać z nim znajomość, wystarczyło wysłać SMS za 3,69 zł z VAT na specjalny pięciocyfrowy numer obsługiwany przez jakąś firmę.

Wysyłam, przedstawiając się jako Ewa. Odpowiada błyskawicznie: „Witaj. Mam teraz sporo wolnego czasu, którego nie mam z kim spędzać. Ile masz lat, Ewo?".

„50, niestety" - piszę nieco kłamliwie. Gdy przez dłuższą chwilę się nie odzywa, zaniepokojona ślę mu kolejny SMS: „Czy zniechęcił cię mój wiek?".

„Nie zniechęcił mnie, tylko rozładował mi się telefon. Nie martw się, na pewno wyglądasz na młodziej. Zdradzisz mi, skąd jesteś?" - prosi.

Zdradzam, że z Warszawy, i kokietuję, że rzeczywiście wyglądam na mniej, niż mam. Piotr chce wiedzieć, czym się zajmuję, więc piszę (niezgodnie z prawdą), że jestem technikiem dentystycznym. „No to miałem rację, dentystki to zawsze zadbane kobiety" - odpisuje. Potem wymieniamy informacje o zainteresowaniach: ja uwielbiam tańczyć, on chętnie się z moją pomocą podciągnie. Oboje lubimy kryminały.

„Brzmisz jak chodzący ideał" - zachwycam się i pytam, czy ma jakieś wady. Piotr zwierza się, że jest niecierpliwy, i chce wiedzieć, czyja też. Nie odpowiadam, bo jestem zajęta, a kilkanaście minut później dostaję wiadomość z pytaniem, czy mnie czymś uraził. Zanim zdążę odpowiedzieć, przychodzi kolejna wiadomość: „Moja królewno! Bardzo cię kocham i nigdy w życiu się to nie zmieni. Czemu mnie tak zostawiasz bez słowa?".


Omotać SMS-em
- Najwyraźniej ten operator ma taki styl. Nie bawi się w długie rozmowy, tylko od razu przechodzi do rzeczy - tłumaczy Grzegorz, który pracował w warszawskiej firmie zajmującej się takimi właśnie SMS-ami. On też był operatorem: siedział przed ekranem komputera i odpisywał osobom, które odpowiedziały na ogłoszenie towarzyskie. Kiedy kończył zmianę, zastępował go kolejny operator i to on prowadził dalej rozmowę.

- Bo to nie był jeden człowiek - mówi Grzegorz, postawny dwudziestokilkula-tek. - W biurze siedziało parę osób i klepało w klawiaturę. Roboty było dużo, bo codziennie przychodziło jakieś 10 tysięcy SMS-ów. Pracowaliśmy 365 dni w roku, 24 godziny na dobę - tłumaczy.

Prosi, by nie podawać nazwy firmy, w której pracował, nie chce mieć problemów. Może powiedzieć tylko tyle, że w Warszawie jest ich kilka, największe to Teleaudio, GO ON sp. z o.o., MNI Premium. - To nie w porządku biznes - mówi.

- Podły, ale zgodny z prawem - dodaje nieco filozoficznie jego koleżanka Iza, też była operatorka.

Rzeczywiście, od strony prawnej nie ma się do czego przyczepić. GO On sp. z o.o. w regulaminie zamieszczonym na swej stronie internetowej pisze tak: „RANDKA SMS - to serwis towarzyski skierowany do użytkowników telefonów komórkowych, którzy w wolnym czasie chcą zapewnić sobie fajną rozrywkę, poznać nowych ludzi, zabawić się w niezobowiązujący flirt towarzyski lub przy odrobinie szczęścia znaleźć nawet partnera lub partnerkę". Żadnej wiążącej obietnicy.

- Problem w tym, że mało kto czyta regulamin. A już na pewno nie robi tego 60-letnia kobieta, która nie ma dostępu do internetu. A na takie serwisy piszą z reguły osoby starsze i niezbyt wykształcone - mówi Grzegorz. - Zobaczyły ogłoszenie w gazecie i uwierzyły, że znajdą idealnego partnera.

Cel siedzącego przed komputerem operatora jest taki: ma kobietę wkręcić w rozmowę, tak żeby chciała ją kontynuować. Przywiązać ją do siebie, omotać, dać do zrozumienia, że coś z tego związku może być. Wszystko po to, by naciągnąć ją na kolejny SMS za 3,69 zł z VAT.


Co z tym zrobić?
Piotr żali się, że smutno mu beze mnie, nie umie sobie znaleźć miejsca. „Czy możemy coś z tym zrobić?" - pyta. Nie wiem, co odpowiedzieć, więc wykręcam się pilną pracą i obiecuję, że odezwę się wieczorem. On nie odpuszcza: „Mam ci coś ważnego do powiedzenia".

Powtarzam, że pogadamy wieczorem, na co on: „Nie wiem, co mam teraz o tym myśleć. Może masz jakiś plan na nasze wspólne życie? Czy to kiedyś nastąpi?".

„Nie spieszmy się tak - odpisuję twardo. - Prawie się nie znamy".

Piotr szaleje z tęsknoty. Pragnie ofiarować mi swoją miłość. „Czy przyjmiesz to wszystko, co chcę ci dać?" - dopytuje.

Powtarzam, że wolałabym zwolnić tempo, a on składa mi nieoczekiwaną propozycję: „Wiesz co? Omińmy serwis, nie dajmy się im i ich manipulacjom. Spotkajmy się po prostu, co?"

Proponuję rozmowę i wysyłam mu swój numer (do tej pory rozmawialiśmy przez SMS-ową bramkę), ale on to ignoruje. „Chciałbym się z tobą w końcu spotkać".

„Jak to w końcu? - dziwię się. - Dopiero dziś się poznaliśmy".

„Masz jakąś propozycję odnośnie terminu i miejsca spotkania?" - Piotr nie odpuszcza.

„Odezwę się jutro" - mam go już trochę dość.

Chyba to wyczuwa, bo pyta, czemu się złoszczę. „Ja po prostu bardzo chciałbym twój numer".

„Dałam ci go! A teraz dobranoc" - kończę.


Przychodzi znieczulica
Iza tłumaczy, że nasza konwersacja jest tak absurdalna, bo prawdopodobnie dostaję od Piotra tzw. wklejki. - Gotowy tekst, który operator po prostu przekleja do kolejnych wiadomości. Bo jak jest spory ruch, to nie sposób odpisać na wszystkie. Nieraz bywa tak, że klientki dostają kilka razy te same treści. Kiedy pytają dlaczego, wystarczy powiedzieć, że z braku czasu użyło się gotowego szablonu w telefonie.

- Człowiek szybko uczy się różnych wykrętów i na bieżąco ściemnia. Jedną ręką pisało się te głupoty, a na boku śmiało się z kolegami z naiwności tych kobiet - dodaje Grzegorz. Ale czasem, przyznaje, było mu ich po prostu żal. Bo widział, że szukają prawdziwego uczucia i piszą kolejne wiadomości, żeby tego faceta jak najlepiej poznać. Niektóre klientki nawet polubił, fajnie się z nimi korespondowało. - Czasem aż człowieka kusiło, żeby takiej powiedzieć, jaka jest prawda, ale nie dało się. W komputerze widać było cały przebieg rozmowy, szef by się dowiedział - tłumaczy.

- Czy czuliśmy się jak świnie? - Iza zastanawia się chwilę, a potem mówi, że nie. - Może tylko na początku było nam trochę głupio, ale potem się człowiek przyzwyczaja. Przychodzi taka znieczulica. Owszem, zdawaliśmy sobie sprawę, że to nie jest uczciwa praca. Ale każdemu zależało na robocie, innej nie było - tłumaczy.

 

 

Jak z dzieckiem
Piotr od rana żali się, że nie dostał mojego numeru. „Może spróbujesz wysłać mi każdą cyfrę w oddzielnej wiadomości?" - proponuje.

Jestem na niego wściekła. „O co chodzi? Dałam ci mój numer. Zadzwoń, jak masz ochotę. A jak nie, to skończmy już".

„Kochana, ale taki sposób jest, by się poznać. Chyba że ty masz inny. Czego oczekujesz?" - dopytuje. Gdy nie odpowiadani, smuci się, że najwyraźniej nie chcę się już z nim kontaktować. Ale błaga o kolejną szansę, to dla niego ważne.

„Nie dogadamy się. Żegnaj" - odpisuję twardo.

„Dlaczego się nie dogadamy? - dziwi się. - Ze mną jak z dzieckiem. Ale powiesz, o co chodzi? Chciałbym zadać ci pytanie. Wiem, że chyba wybrałem zły moment, ale nie wytrzymam. Mogę ci zadać?"

„Proszę" - ulegam, a on pyta, co myślę o wspólnej kolacji. Mówię, że chętnie. Lubię kuchnię włoską.

„Włoska - zastanawia się on. - A może lubisz ryby, bo to moja specjalność".

„Niech będzie. Gdzie i kiedy?".

„Oj, widzę, że nie jesteś zdecydowana. Proszę powiedz mi, jaką rybę. Może łososia w sosie śmietanowym z pistacjami?".

Odpowiadam, że mam dość tej absurdalnej rozmowy, i proszę, by dał mi już spokój. „No, ale pytam ciebie o jedzenie. Czemu nie chcesz mi powiedzieć?" - dziwi się. I dramatycznie: „Kochanie moje, dlaczego nie odpowiadasz? Mogę teraz zadzwonić?" - nagle odkrywa, że jednak ma mój telefon.

 

Wystawianie
- Oczywiście nigdy nie dzwonimy do klientek - mówi Grzegorz. - Umawiamy się z nimi na spotkania i nie przychodzimy. Niektóre były wystawiane po kilkadziesiąt razy i nadal wierzyły, że coś z tego będzie. Uzależniły się, rzeczywistość im się zatarła. Nawet gdybym im powiedział: „Tu masz regulamin, przeczytaj", toby nie uwierzyły. Zawsze jest nadzieja, że może jeszcze coś będzie z tego związku, w który tak wiele zainwestowały. A może się w końcu spotka? A może naprawdę kocha?

Patryk był krótko operatorem w Warszawie: - Kilka razy umawiałem się na spotkanie i nie przychodziłem. Klientki pisały: „Czekam od 15 minut, a ciebie nie ma". Odpisywałem, że nie zdążyłem dojechać, i proponowałem inny termin spotkania. To była zabawa w kotka i myszkę. Chodziło o to, by naciągnąć je na jak najwięcej SMS -ów. A one wierzyły, bo chciały wierzyć.

Skąd u dorosłych kobiet taka bezbrzeżna naiwność? - W takie sytuacje wchodzą osoby, które mają niezaspokojoną potrzebę bycia z drugim człowiekiem. Często są samotne albo w niesatysfakcjonującym związku - tłumaczy psycholog i seksuolog Radosław Jerzy Utnik. - Są też takie, które miały wcześniej jakieś złe doświadczenia i zamiast wejść w relację z prawdziwym człowiekiem, próbują zaspokoić potrzeby emocjonalne SMS-ową atrapą.

Firmy obsługujące SMS-y umywają ręce. Przedstawicielka Teleaudio tłumaczy, że jej firma daje klientom tylko zaplecze technologiczne - bramkę SMS. To, co klient z nią zrobi, zależy od jego inwencji i kreatywności. - My w to nie ingerujemy - mówi. Pytanie, czy nie ma wrażenia, że uczestniczy w nieetycznym procederze, zbywa krótkim: - Trudno powiedzieć.

 

Kochanie, pomogę
Piotr nie odpuszcza: „Kochana, nie mogę się do ciebie dodzwonić, gdyż ten numer, na który piszemy, nie pozwala na to" - przekonuje. Nie przyjmuje do wiadomości, że nie mam innego numeru, chce dalej rozmawiać. Postanawiam zakończyć naszą znajomość. Szkoda czasu i pieniędzy.

- Niektóre panie płacą za SMS-y nawet po kilkanaście tysięcy miesięcznie. Nic dziwnego, skoro wysyłają po kilkadziesiąt wiadomości dziennie. Wpadają w długi, nie wiedzą, skąd wziąć pieniądze na opłacenie rachunków. I wtedy im się pisze: „Kochanie, nie martw się, pomogę ci jakoś. Spotkamy się, załatwię ci pracę" - opowiada Grzegorz.

- One wiedzą, że są w strasznych kłopotach, ale nadal ślą te SMS-y - dodaje Iza.

Agnieszka, której numer dostaję od Grzegorza, słała blisko dwa lata. Na początku rachunki wynosiły nawet po tysiąc złotych miesięcznie, potem starała się trochę ograniczać. Ale i tak brakowało jej na życie, więc brała kredyty.

Zadłużyła się na 17 tysięcy, ciągle ma do spłacenia 10.

Kiedy odbiera telefon, rozsypuje się. - Skąd pani ma mój telefon? Kto go pani dal? - głos jej się trzęsie. Po chwili uspokaja się i zaczyna opowiadać. Tak, kiedyś pisała nałogowo. Zakochała się w tym - jak myślała - Andrzeju. Tęskniła i pisała. - Ja jak kogoś kocham, to wszystko bym mu oddała. Więc nie liczyłam kosztów, zresztą myślałam, że on też na rozmowę ze mną wydaje mnóstwo pieniędzy - wspomina.

Miała w sobie takie pragnienie miłości, że wierzyła we wszystko, co jej mówił. A przede wszystkim wierzyła, że istnieje. I to mimo że nigdy nie dał jej swojego zdjęcia, nie zadzwonił, nie chciał się spotkać. Dopiero po dwóch latach dotarło do niej, że coś jest nie tak. W końcu jakimś nadludzkim wysiłkiem zmusiła się do tego, by przestać pisać. Dziś wie, że została oszukana przez jakąś podłą firmę. Tak o niej myśli: podła.

- Strasznie długo się zastanawiałam, jak mogłam się na to nabrać. I dalej nie wiem - mówi. Przyszło jej nawet do głowy, by iść z tym do sądu, ale uznała, że nie ma siły. Lepiej o wszystkim zapomnieć, choć nie jest łatwo. Zresztą pewnie i tak by nie wygrała.

 

Kto pisze?
- Sprawa nie jest prosta, ale też nie beznadziejna - mówi adwokat Marcin Mamiński. Jego zdaniem, gdyby ktoś zdecydował się firmom w rodzaju GO ON czy Teleaudio wytoczyć proces, mógłby w sądzie dowodzić, że godził się na płacenie pewnej stawki za SMS, określonej w regulaminie, w zamian za prawdopodobieństwo osiągnięcia pewnego skutku: poznania interesującej osoby, z którą będzie na przykład chodził na spacery.

- Należałoby więc wykazać, że na SMS-y odpowiadają konsultanci, którzy żadnych ogłoszeń nie dawali i którzy z nikim w żadne relacje wchodzić nie chcą, a być może nawet nie mogą. Firma nie dostarczyła więc usługi, ponieważ ta z definicji była niemożliwa do dostarczenia. Uważam, że w tej sytuacji dochodzi do oszustwa. I do szkody, czyli wysokiego rachunku, za co można się domagać odszkodowania - tłumaczy prawnik. Doradza również, by oprócz pozwu cywilnego złożyć do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie.

Skalę oszustwa trudno oszacować, nawet w przybliżeniu. Jak wynika z niedawnego sondażu przeprowadzonego przez Platformę SerwerSMS.pl z SMS-ów premium korzystało lub korzysta 28,5 proc. ankietowanych Polaków. Co 20. wysyła lub odbiera je codziennie. Jednak nawet jeśli część z nich czuje się poszkodowana, nie próbuje dochodzić swoich praw.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie miał takich skarg. Maja Beca ze Stowarzyszenia Konsumentów Polskich też żadnych nie pamięta. Te, które przychodzą, w większości dotyczą zbyt wysokich kosztów SMS-ów. Przypuszcza, że być może część skarg dotyczy serwisów randkowych, ale konsumenci celowo nie podają ich nazw, bo się po prostu wstydzą.

Agnieszka wstydziła się tak bardzo, że nikomu nie opowiedziała o uzależnieniu od SMS-ów. - Jakby się ktoś dowiedział, tobym chyba popełniła samobójstwo. Ja bym była skończona, jakby to wyszło. Ja się naprawdę zakochałam w tym człowieku, wysyłałam mu swoje zdjęcia, także intymne. Strasznie się boję, że ktoś opublikuje je w internecie, będzie mnie szantażować. Ja nawet śpię, jakbym miała nóż na gardle - rozpacza. Błaga, bym nikomu nie wyjawiła jej danych. Płacze, że mój telefon obudził złe wspomnienia. I śle SMS: „Czasu nie cofnę, ale to jest jakiś dramat".

RENATA KIM

Imiona wszystkich bohaterów zostały na ich prośbę zmienione

Współpraca Rafat Gębura

ŹRÓDŁO: NEWSWEEK NR 43/2013


Napisz do autorki: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

  • /ciekawostki/401-ku-przestrodze/4331-ku-przestrodze-bolesna-nadzieja-hakerzy-kobiecych-serc
  • /ciekawostki/401-ku-przestrodze/4228-oszust-uwodziciel-nabiera-panie-na-raka