Ja tu pracuję

 

   Budzą grozę, a są mniej agresywne od os i trudniej sprowokować je do ataku

   Niskie, złowrogie buczenie budzi mnie o świcie. Otwieram oczy i obserwuję ogromne, brązowo-żółte owady z czarnymi oczami i plamami na odwłoku. Kontrolują każdy załom dachu, parapety, rogi okien. Słyszę je też przy obiedzie i kiedy gaszę światło. Szerszenie, największe owady społeczne Europy, są pracowite. Polują nawet nocą. Wytrwale eksterminują muchy, komary i meszki. Duża kolonia może ich złowić pół kilograma dziennie! Chętnie pozbędę się paru worków uprzykrzonych owadów. Wniosek? Szerszenie to moi sprzymierzeńcy.

   Szkoda, że tacy groźni. Nawet Brysiek czuje przed nimi respekt, jakby wiedział, że uzbrojony w żądło zwierzak długości połowy kciuka musi dysponować końską dawką jadu. Słyszałam, że trzy zabijają człowieka, a siedem - konia. Żeby to zweryfikować, zaglądam do .Atlasu trujących roślin i jadowitych zwierząt" Horsta Altmanna (Świat Książki, Warszawa 2004), a ten odpowiada: „To wierutna bzdura!". Choć użądlenie szerszenia jest bardziej bolesne od użądlenia pszczoły, nie ma dowodów, że stanowi większe zagrożenie.

   Niemieccy naukowcy potwierdzili to już w latach 70. i 80. XX w. Sprawdzili doświadczalnie, ile owadziej trucizny potrzeba do zabicia myszy poddanych okrutnemu eksperymentowi wstrzykiwania kontrolowanych dawek jadu pszczół i szerszeni. Okazało się, że w przeliczeniu na kilogram gryzoni wystarczy zaledwie 6 mg pszczelego i od 10 do 90 mg (według . różnych autorów) śzerszeniowego. To znaczy, że ten ostatni może być nawet 15 razy mniej groźny.

   Z biologicznego punktu widzenia takie wyniki są logiczne. Jad pszczół żywiących się nektarem i pyłkiem służy do obrony kilku kilogramów miodu, stanowiącego gwarancję przeżycia całego królestwa. Słodycz kusi złodziei, z których największym jest niedźwiedź. Rój musi sobie poradzić z takim wrogiem, dlatego wraz z żądłem odrywa się też część odwłoka obrończyni zawierająca gruczoły produkujące jad i pompujące go do ostatniej kropli. Tymczasem nawet największe gniazdo szerszeni ma do zaoferowania zaledwie garść tłustych larw. Pokusa znacznie mniejsza, a i rozmiary obrońców zniechęcają.

   Nic więc dziwnego, że szerszenie używają jadu głównie do polowania na owady. A kiedy żądlą, nie wpompowują całej chemicznej amunigi, ale ją dawkują. Jednorazowo wstrzykują od 0,16 do 0,19 mg. Tyle żeby muszka się nie szamotała, kiedy będą jej odcinać głowę, skrzydła i odwłok. Szerszenie robotnice interesuje wyłącznie kadłubek wypełniony czystym białkiem - potężnymi mięśniami poruszającymi skrzydła. Nie zjadają go jednak same, ale niosą do gniazda, gdzie czeka mama, czyli królowa, oraz młodsze siostry - larwy. Królowa potrzebuje białka do produkcji jaj, a larwy, by rosnąć. Robotnice zaś zadowalają się wysokoenergetyczną dietą. W przerwach między łowami popijają sok wypływający ze skaleczonych drzew lub przegryzają słodkim owocem.

   W połowie lipca gniazdo jest już dobrze rozwinięte. Jego początki datują się na maj, kiedy samotne królowe budzą się po przespanej zimie, znajdują przytulne miejsce i z masy złożonej ze zbutwiałego drewna oraz własnej śliny budują pierwsze komórki. Początkowo gniazdo szerszeni, które co roku powstaje od nowa, nie rzuca się w oczy. Przypomina papierowy grzybek zwrócony kapeluszem ku dołowi. Wypełniają go pięciokątne komórki. W każdej z nich królowa składa po jednym jaju, z którego wykluwa się pierwsze pokolenie larw. Głodne, wołają o kawałek mięsa, wydając szurające dźwięki. Rosną, tyją i kiedy następuje ich przemiana z białych tłuściochów w maszyny do zabijania, matka porzuca myśliwski proceder i koncentruje się wyłącznie na rozmnażaniu. Resztą zajmują się córki. W miarę jak ich przybywa, gniazdo się rozrasta. Pod koniec lata może liczyć nawet 700 robotnic!

   Chodzimy z Brysiem dookoła domu, sprawdzamy, czy szerszenie nie osiedliły się w jakimś zakamarku. Wreszcie znajdujemy gniazdo w samotnym, niezamieszkanym domku pół kilometra dalej. Szwajcar go obszczekał i uspokojony wrócił do domu. A ja założyłam w oknach siatkę przeciw owadom. Na wszelki wypadek. Żeby zapracowany szerszeń nie mógł zagalopować się pod moją poduszkę. *

 

   MARZENNA NOWAKOWSKA  

 

   Marzenna Nowakowska: biolog i jedyna taka dziennikarka, która od 16 lat udowadnia, że zwierzęta to nasi bracia mniejsi.

   Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

  • /ciekawostki/361-planeta-zwierzt/3390-miosny-kod-w-wiecie-zwierzt-lwia-poligamia
  • /ciekawostki/361-planeta-zwierzt/3199-planeta-zwierzt-marzenna-nowakowska-niedwiedzie-ploteczki