Jak bolesną starość mogą nam stworzyć własne dzieci

 

Mam jeszcze tyle siły, że chcę opisać, jaka starość spotyka ojca lub matkę oddanych przez dzieci do domu starców. Spotkało to mnie.

Jako człowiek już 100-letni, przeżyłem dwie wojny, ciężko nam z żoną było, ale pracą rąk dorobiliśmy się ładnego mieszkania, trojga dzieci, którym daliśmy wyższe wykształcenie. Na starość - ładnej emerytury. Myślałem, że ostatnie lata spędzę uśmiechnięty i zadowolony z życia.

Po śmierci żony starsza córka - lekarka - wyszukiwała u mnie choroby, chociaż czułem się całkowicie zdrowy. Syn pomyślał, że przyda się jego dzieciom moje mieszkanie, a więc razem obmyślili wywieźć mnie z domu, nawet nie wiedziałem gdzie. Mówili, że do sanatorium i zaraz wrócę, ale nie było żadnego pakowania. Wyszedłem z domu tak, jak stałem.

 

Zawieźli. Dostałem pokoik, tymczasowo mógłbym wytrzymać, ale nie na tak długo, jak tu jestem. Nie w tych warunkach. Zawsze chodziłem w garniturze, pod krawatem. Tam przebrano mnie w jakiś stary dres i przypięto pampers. Po co mi pam-pers, dziwiłem się, przecież umiem chodzić za swoją potrzebą. Twierdzili, że to na noc, żebym nie musiał wychodzić do łazienki. Zostawiono mnie bez ręcznika, w domu tyle nowych. Bez piżamy, pasty do zębów, bez grzebienia. Włosy obcięli na goło, to i grzebień niepotrzebny. Ale i bez zegarka, kalendarza.

Zgubiłem już rachubę czasu, ile tu jestem. Noce długie, można byłoby rozmyślać, ale dadzą jakąś tabletkę, po której czuję się jak obłąkany. W nocy nieraz zimno, śpię w tym, w czym chodzę, nie mam nic do przykrycia. W domu: pierzyna, kołdry, poduszki, dywany, a tu gorzej jak w więzieniu. Za co taka starość mnie spotkała? Śpię w skarpetkach. Paznokcie u nóg wbiły się w te skarpetki, nie mogę ich zdjąć.

Wiem, że rano, bo wołają na śniadanie. Zjadłoby się coś lepszego. Głodny jestem, w domu zostały wafelki. Pokój brudny, pościel brudna. Nie w takich warunkach mieszkałem. Posprzątałbym tu, ale czym? Nawet śmietniczki nie ma. Patrzę w okno, widzę tylko betonowy płot.

Miałem działkę na wsi, od wiosny mieszkałem na niej. Co się tam teraz dzieje? Zarosła chwastami? Co w domu? Kiedy tam wrócę?

Nie mam żadnych pieniędzy, wszystko zabrał syn. Kieszenie puste, nawet chusteczki do nosa mi nie dał. Nie mam nic, zwariować można. Przychodzi syn i mnie okłamuje: „Tatuś, niedługo pójdziesz do domu". Ale kiedy? Kolejny dzień staje się wiecznością.


OJCIEC przebywający w Specjalistycznym
ZOZ w podłódzkiej miejscowości (dane do wiadomości redakcji ANGORY)

ŹRÓDŁO: ANGORA nr 27, 3 lpca 2011

  • /ciekawostki/321-obserwacje/2360-jak-szukaam-faceta-w-sieci
  • /ciekawostki/321-obserwacje/3467-punkt-widzenia-wyznania-zostaw-dla-przyjacio