Komórki smutne i szare

 

   Uczonym wreszcie udało się rozwiązać zagadkę działania takich leków jak Prozac. Okazuje się, że przyspieszają one odbudowę struktur mózgu uszkodzonych przez depresję.

   DŁUGI czas sądzono, że główną przyczyną depresji jest niedobór substancji umożliwiających komunikowanie się komórek nerwowych w mózgu. Chodziło o tzw. neuroprzekaźniki, a przede wszystkim jeden spośród nich - serotoninę. Dlatego też, gdy na rynku pojawiły się leki podnoszące poziom tych neuroprzekaźni-ków (w ten właśnie sposób działa słynny Prozac), szybko zastąpiły one wcześniejsze metody leczenia, czasami dość brutalne, jak np. terapia elektrowstrząsami. Rzeczywiście, medykamenty te przynoszą ulgę wielu cierpiącym na depresję. Ale pozytywne skutki ich działania odczuwane są dopiero po około trzech tygodniach. To dziwne, gdyż poziom serotoniny wraca do normy już po przyjęciu pierwszej dawki leku. Dlaczego poprawa nie następuje od razu?

   W latach 90. XX w. jak bluźnierstwo zabrzmiała hipoteza sformułowana przez dr Yvette Sheline, psychiatrę z Washington University w St. Louise, która twierdziła, że depresja może być związana nie tylko ze zmianą poziomu neuroprzekaźników, ale także z nieprawidłowościami w budowie anatomicznej mózgu. Brzmiało to tak niewiarygodnie w czasach zachwytów nad skutecznością farmakologicznego leczenia zaburzeń psychicznych, że Sheline nie mogła zdobyć pieniędzy na badania. Na szczęście dzięki swojemu uporowi uzyskała w końcu niezbędne fundusze. Gdy porównała za pomocą rezonansu magnetycznego mózgi dziesięciu kobiet cierpiących na ciężką depresję (tzw. endogenną) oraz dziesięciu zdrowych, okazało się, że chore miały aż o 15 proc. zmniejszoną pewną strukturę mózgu - znajdujący się w płatach skroniowych hipokamp. Jest on zaangażowany przede wszystkim w procesy pamięci i uczenia się. Co więcej, im dłużej dana kobieta chorowała, tym ubytki komórek nerwowych w hipokampie były wyraźniejsze.

   Dane te jednoznacznie wskazywały, że dominujący wówczas pogląd o zaburzeniach równowagi neurochemicznej w depresji nie do końca jest zgodny z prawdą. Okazało się bowiem, że choroba ta prowadzi do zauważalnych zmian anatomicznych w mózgu, które na szczęście wycofują się wraz z poprawą stanu chorych. Zakrawało to niemal na cud, do 1998 r. bowiem - kiedy odkryto zjawisko tzw. neurogenezy - uważano, iż w mózgu nie powstają nowe neurony, więc odbudowa zniszczonego hipokampu wydawała się niemożliwa.

   Skoro mózgi osób cierpiących na depresję ulegają uszkodzeniu, jakiś czynnik musi to powodować. Do jego zidentyfikowania przyczyniły się badania przeprowadzone w latach 80. nad szczurami poddanymi długotrwałemu stresowi. Zwierzęta te miały mniejsze hipokampy i umierały szybciej niż ich nie-zestresowani towarzysze. Prawidłowość tę zaobserwowano również u ludzi cierpiących na depresję - George Zubenko z University of Pit-tsburgh w Pensylwanii stwierdził, że umierają oni średnio o 8 lat wcześniej niż reszta populacji i wcale nie wynika to z większej liczby samobójstw w grupie chorych.

   Dlaczego tak się dzieje? Osoby przeżywające intensywny smutek mają obniżoną odporność - wykazano np., że po podaniu szczepionki na grypę ich organizmy produkują znacznie mniej przeciwciał niż organizmy ludzi przeżywających intensywną radość.

   To zaś sugeruje, że w depresji działać musi jakiś czynnik, który zarówno powoduje zmiany w mózgu, jak i obniża aktywność układu odpornościowego. Uczeni wskazują jako głównego winowajcę hormony stresu. Znajduje to potwierdzenie w badaniach, gdyż osoby depresyjne mają podwyższony poziom kortyzolu, co mogłoby wyjaśniać obserwowane zmiany w hipokampie. Kor-tyzol wykazuje bowiem toksyczne działanie na komórki nerwowe i tłumi aktywność komórek układu odpornościowego.


   TYLKO dlaczego ludzie cierpiący na depresję mieliby mieć przez bardzo długi czas podwyższony poziom kortyzolu? Wydaje się, że odpowiada za to ciało migdałowate - struktura mózgu zaangażowana głównie w przeżywanie strachu i lęku. Produkuje ono tzw. czynnik uwalniający kortykotropi-nę - hormon pobudzający nadnercza do wytwarzania kortyzolu. Normalnie ciało migdałowate wydziela niewiele tej substancji, która działa w nim tylko jako neuroprze-kaźnik. Jednak osoby depresyjne mogą mieć genetyczne skłonności do posiadania zbyt dużego i zbyt aktywnego ciała migdałowatego (lub może się ono nazbyt uaktywniać pod wpływem traumatycznych przeżyć). Ta nadaktywność doprowadza do zwiększenia się poziomu kortyzolu, który z kolei uszkadza hipokamp. Normalnie zdrowy hi-pokamp wysyła sygnały wstrzymujące jego produkcję, ale gdy jest uszkodzony, nie jest wstanie tego sprawnie kontrolować i koło się zamyka. Taki stan najprawdopodobniej powoduje także - często opisywane w depresji - zaburzenia działania innych struktur mózgu, przede wszystkim kory przed-wej odpowiadającej za wyższe czyn-ści psychiczne, m.in. rozumowanie.


   CZY to oznacza, że depresja jest nieodwracalna, podobnie jak choroba Alzheime-ra czy Parkinsona? Przecież wiele osób udaje się skutecznie leczyć. Odpowiadając na to pytanie, trzeba powrócić do hipokampu oraz zjawiska wspomnianej wcześniej neu-rogenezy, czyli zdolności dorosłego mózgu do tworzenia nowych komórek nerwowych. Otóż wiele leków antydepresyjnych podnosi w mózgu poziom tzw. czynnika wzrostu neuronów (BDNF). Jest to substancja chroniąca komórki nerwowe oraz zaangażowana w powstawanie nowych. Jeśli dodamy do tego fakt, że nowe komórki nerwowe u człowieka powstają głównie w hipokampie, to otrzymamy pełen obraz procesu leżącego u podłoża działania leków takich jak Prozac - przyspieszają odbudowę hipokampów, a co za tym idzie zahamowanie wydzielania kortyzolu i wyleczenie się z depresji.

   Potwierdzają to wyniki eksperymentu przeprowadzonego na myszach, które z powodu silnego stresu, spowodowanego przeniesieniem w nowe środowisko, przestały jeść (jest to tak zwany zwierzęcy model depresji). Gryzoniom podano leki przeciwdepresyjne, dzięki którym po upływie około trzech tygodni zaczęły się normalnie zachowywać. Jednak u części leczonych myszy zatrzymano proces neurogenezy naświetlając je małymi dawkami promieni Roentgena. I u tych osobników poprawa nie nastąpiła.


   W NAJNOWSZYM numerze prestiżowego czasopisma „PNAS" zespół badaczy z Cold Spring Harbor Laboratory opublikował artykuł opisujący, wjaki sposób leki zawierające fluoksetynę (np. Prozac) ochraniają nowo powstające w hipokampie neurony. W badaniu użyto specjalnie zmu-towanych myszy (ze świecącymi na zielono nowymi komórkami nerwowymi), dzięki czemu łatwo można było policzyć nowo powstające neurony. Zanim bowiem komórka stanie się sprawnie działającym neuronem, przechodzi przez kilka stadiów rozwoju - od komórki macierzystej, poprzez tzw. komórki prekursorowe, by w końcu przybrać kształt i budowę dojrzałego neuronu. Okazuje się, że substancje zawarte w lekach antydepresyjnych chronią komórki w fazie poprzedzającej dojrzałość. To wyjaśnia, dlaczego działanie m.in. Prozacu ujawnia się dopiero po upływie kilku tygodni - tyle czasu potrzeba komórce, aby stać się w pełni sprawnym neuronem.

   

   ANETA BRZEZICKA-ROTKIEWICZ


   Dr Aneta Brzezicka-Rotkiewicz jest pracownikiem
   naukowym w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej
   w Warszawie i Instytucie Psychologii PAN.

 

   ŹRODŁO: POLITYKA nr 24 (2558), 17 czerwca 2006

  • /ciekawostki/319-nauka/4573-nauka-pamietajcie-o-alzheimerze
  • /ciekawostki/319-nauka/3181-nauka-mapa-na-biegunach