Geniusz i bogini

 

Jak wytłumaczyć to, co robił Ramanujan? Właściwie przecież niczego nie osiągnął. Nie stoi za największymi sukcesami cywilizacji. Niewielu ludzi ma pojęcie, kim był. A powinno.


Choć żył zaledwie 33 lata, stał się największą zagadką w historii nauki.

W powszechnej świadomości ludzi pojawiają się postaci, które stanowią symbol geniuszu. Najbardziej znanym przykładem jest choćby Albert Einstein. Badania nad strukturą jego mózgu miały dać odpowiedź na pytanie o pochodzenie jego wielkich idei. Dziś podziwiamy go za zburzenie ludzkiej intuicji, za udowodnienie nam, iż są zjawiska, których nie pojmiemy zdrowym rozsądkiem. Z pewnością wiele zmienił. Tak samo jak Newton, Kopernik czy Darwin. Einstein zwykł mawiać, że wszyscy go uwielbiają, ale nikt nie rozumie. Na tym polegała jego niecodzienność. Mianowicie wytworzono mit o człowieku, który mógł nam wyjaśnić świat. Mainstream do dzisiaj jest pod wrażeniem niemieckiego fizyka. Warto jednak pójść o krok dalej i przedstawić ludzkiej świadomości osoby bardziej niezwykłe, których enigmatyczność rodzi wątpliwości, ale też o wiele większy podziw. Jedną z tych osób jest Srinivasa Ramanujan.

Czytaj dalej

Człowiek, którego świat legł w gruzach

 

W marcu 1943 roku młody oficer został trafiony kulą w głowę. Pomimo ciężkiego kalectwa, walczył o nadanie sensu swemu życiu. Z pomocą lekarza odniósł wreszcie pewne zwycięstwo, dając tym samym nadzieję innym ludziom z poważnymi uszkodzeniami mózgu.


LICZNE BADANIA dotyczące uszkodzeń mózgu pomogły naukowcom stworzyć mapę obszarów kory mózgowej odpowiedzialnych za percepcję, myślenie i zachowanie. Żadne jednak nie przyniosły takich rezultatów, nie wniosły tak wiele nowego, jak te, które A. R. Łurija, słynny rosyjski neuropsycholog prowadził lecząc swojego pacjenta i przyjaciela o nazwisku Zasiecki.

Czytaj dalej

TAJNIKI LUDZKIEGO UMYSŁU - Człowiek, który nie potrafił zapomnieć

 

Pamiętał wszystko, w tym nawet to, czego nie chciał albo nie rozumiał. Okazało się jednak, że jego przypadek był znacznie poważniejszy i to nie tylko w ramach problemu naukowego, ale również pewnego mrocznego sekretu. Szereszewski dzielił bowiem wspomnienia ze swoim drugim „ja”…

Johny Mnemonic z Rosji

W filmie pt. „Johny Mnemonic” opartym na powieści Williama Gibsona, tytułowy bohater posiada w mózgu chip, dzięki któremu staje się chodzącym bankiem informacji. Urodzony w 1886 r. rosyjski żyd, Salomon Szereszewski, mógł pełnić podobną rolę, choć w jego przypadku perfekcyjna pamięć była darem od natury.

Czytaj dalej

Prawy do lewego

 

   Czasopismo naukowe „Brain" opublikowało niedawno wyniki bardzo ciekawego eksperymentu. Brytyjscy uczeni z Uniyersity of Exeter postanowili sprawdzić, jak te same zadania rozwiązują osoby, u których udar uszkodził analogiczne obszary w prawej bądź lewej półkuli (a dokładnie płaty czołowe mózgu, odgrywające kluczową rolę w podejmowaniu decyzji, uczeniu się i posługiwaniu językiem).

Czytaj dalej

Wiecej grzechów nie pamiętam...

   W latach 80., wspólnie ze słynnym badaczem pamięci Endelem Tulvingiem z University of Toronto, zajmowałem się pacjentem o inicjałach K.C. Na skutek wypadku motocyklowego doznał on uszkodzeń mózgu, które spowodowały zniszczenie tzw. pamięci epizodycznej. Objawiało się to tym, że K.C. nie pamiętał zdarzeń ze swojego życia, ale znał fakty - np. potrafił wymienić członków swojej rodziny oraz powiedzieć, gdzie mieszkają, ale nie był w stanie przywołać ani jednego pojedynczego zdarzenia, w którym by uczestniczył razem z nimi, dajmy na to - ostatnich urodzin ojca.

 

   Rozmowa z prof. Danielem Schacterem, psychologiem z Uniwersytetu Harvarda, o ułomnościach naszej pamięci

Czytaj dalej

Czy to jeszcze pamiętasz?

 

CHOĆ WIĘKSZOŚĆ Z NAS BARDZO NISKO OCENIA SWOJE ZDOLNOŚCI ZAPAMIĘTYWANIA, TO NASZA UŁOMNA PAMIĘĆ JEST JEDNYM Z NAJWIĘKSZYCH CUDÓW NATURY. W DALSZYM CIĄGU POZOSTAJE TAJEMNICĄ, JAK W SZCZEGÓŁACH TEN CUD FUNKCJONUJE. ALE WIELE JUŻ NA TEMAT MECHANIZMU ZAPAMIĘTYWANIA WIEMY.

   W 1988 r. pewien Włoch wybrał się na konną przejażdżkę. W trakcie galopu wierzchowiec potknął się, a mężczyzna spadając z konia doznał poważnych obrażeń głowy. Wykonana w szpitalu tomografia komputerowa mózgu wykazała uszkodzenia części płatów czołowego i skroniowego w lewej półkuli. Mimo to po przebytej rekonwalescencji ofiara wypadku właściwie nie wykazywała żadnych zaburzeń mowy, rozumienia i inteligencji. Po pewnym czasie okazało się, że mężczyzna miał bardzo specyficzne problemy z pamięcią: nie był w stanie przypomnieć sobie nazw własnych — imion, nazwisk, miast czy państw. Ku zaskoczeniu psychologów potrafił jednak prawidłowo dopasować zdjęcia znanych osób do listy nazwisk. Wiedział też, że dana fotografia przedstawia premiera rządu albo znanego aktora, choć nie umiał wydobyć z pamięci ich imion i nazwisk. Pacjent ten w literaturze medycznej występuje pod inicjałami L.S.

Czytaj dalej

Genialni idioci

 

   Uszkodzenie mózgu nie pozwala im w pełni pojmować świata ani samodzielnie żyć. Posiadają za to fenomenalne zdolności. Jest ich na świecie około pięćdziesięciu

   Zespól sawanta. W większości przypadków początkiem jest choroba - epilepsja, porażenie mózgowe, autyzm lub urazy powypadkowe. Najczęściej upośledzenie dotyczy lewej półkuli mózgu, powodując niedorozwój ośrodków odpowiedzialnych za mowę i rozumienie. U jednej na 2 tys. takich osób ! dziwna patologia: aktywizują się niektóre ośrodki prawej półkuli, odpowiadające za aktywność artystyczną, wizualną i motoryczną. Jak za dotknięciem różdżki otwiera się skarbiec i uwalnia drzemiące w człowieku zdolności muzyczne, plastyczne, manualne, matematyczne, pamięciowe.

Czytaj dalej

Kim Peek umarł w grudniu ubr.

 

Znał na pamięć 12 tysięcy książek, setki utworów muzycznych i wszystkie kody pocztowe w USA

Kim Peek, który zainspirował twórców filmu "Rain Man", 19 grudnia zmarł na zawał serca. Miał 58 lat.

Peek nie był człowiekiem autystycznym: nie wszyscy sawanci (czyli upośledzeni geniusze) są autystyczni, podobnie jak nie wszystkie osoby autystyczne są sawantami. Mężczyzna urodził się z ciężkimi wadami mózgu, które ograniczały jego fizyczną koordynację i utrudniały zdolność rozumowania. Peek nie potrafił sam się ubrać ani umyć zębów. Miał problemy z myśleniem abstrakcyjnym, nie rozumiał też języka metaforycznego.

Czytaj dalej

Pracuj z mózgiem

 

      Dla wielu z nas pierwszą oznaką starzenia nie są wcale zmarszczki ani łysina, lecz kłopoty z pamięcią. To fakt: im człowiek starszy, tym częściej o czymś zapomina i więcej czasu zabiera mu przywołanie z pamięci czyjegoś imienia, adresu lub daty urodzin. Nie należy jednak wyolbrzymiać tego zjawiska. Luki w pamięci związane z wiekiem, nie mają nic wspólnego z otępieniem, zwanym inaczej starczą demencją, bo na ogół wiąże się ono z konkretnymi chorobami mózgu (najcześciej chorobą Alzheimera). W przypadku osób w podeszłym wieku pogorszenie pamięci wynika po prostu ze zmian w tkance mózgowej: ubywa neuronów (juz od 25 roku zycia!), zanika sieć połączeń między nimi, spowolnieniu ulega przetwarzanie informacji.

      Mamy jednak dobre informacje: nasz mózg nie jest wcale skamieliną i potrafi się regenerować. Trzeba jednak dbać o niego jak o serce lub mięśnie, zdrowo odżywiać i nie zatruwać toksynami.


      Pamięć pogarsza się najczęściej u osób, które mają również inne problemy zdrowotne, na przykład cukrzycę, otyłość lub choroby sercowo-naczyniowe. To wynik nie tylko działania leków, które muszą zażywać w związku z leczeniem swoich schorzeń, ale tez gorszego natlenienia mózgu. Przez zwężone miażdżycą naczynie krew nie dociera już tak łatwo do komórek nerwowych, a bez stałego dopływu składników odżywczych pracują one na zwolnionych obrotach.


      Odpowiednmio dbając o serce i kondycję w młodości mozemy zatenm uchronić się przed szybszą utratą pamięci. Swój umysł każdy powinien cwiczyc tak jak mięśnie, ponieważ regularny trening sprawia, że poprawia on  wydolność. Ten, kto w miarę upływu lat nie przestaje rozwijać się intelektualnie, dłużej zachowa lepszą pamięć. Pomagają regularne ćwiczenia umiejętności umysłowych, które niekoniecznie łączą się z nauką, lecz mogą być przyjemną zabawą: rozwiązywanie krzyżówek, gra w szachy, brydża, sudoku lub scrable (układanie słówek). Rozwiązywanie rebusów i gier logicznych to też bardzo przydatna gimnastyka dla mózgu. Pamiętaj również o diecie. Zjadaj codziennie garść orzechów włoskich, kiełki, nasiona słonecznika, migdały. Zawierają witaminę E i lecytynę. Ta ostatnia, podobnie jak wyciągi z miłorzębu japońskiego (Ginko biloba) oraz żeńszenia, jest szczególnie zalecana przez zielarzy w poprawianiu pamięci.


      A co mózgowi szkodzi? Przede wszystkim stres. Okazuje się, że wysoki poziom glikokortykosterydów - hormonów takich jak np. kortyzol wydzielanych przez nadnercza pod
wpływem wzmożonego napięcia - uszkadza odnawianie komórek nerwowych. Niebezpieczny jest również nadmiar alkoholu i leków (np. środków nasennych i uspokajających, które przy regularnym stosowaniu wywołują powolny spadek zdolności intelektualnych). Niestety, marzenia o pigułce na pamięć są na razie nierealne. Jeśli chcesz bystry umysł zachować na długie lata - musisz zadbać o to sam, a nie liczyć na pomoc dopalaczy lub środków farmakologicznych.


PAWEŁ WASILEWSKI

POLITYKA nr 42, 17 października 2009

Jak niekończący się film

 

Pamięta każdy dzień, każde zdarzenie, jakie miało miejsce w jej życiu od okresu dojrzewania. Jak radzi sobie człowiek, który nie potrafi niczego zapomnieć? I jak coś takiego jest w ogóle możliwe?

 

Czy to nie byłoby cudowne – mieć wszystko w głowie, rejestrować ze szczegółami wszystkie ważne wydarzenia? Miłe spotkania, święta, dalekie podróże, cudowne przygody, wspaniałe sukcesy... Mieć wspomnienia, które nigdy nie bledną, i móc je przywoływać, gdy tylko dusza zapragnie, odtwarzać niczym film z własnej wideoteki.

– Nikt nie ma pojęcia, jak to jest naprawdę – mówi Jill Price. – Nie wiedzą tego nawet naukowcy, którzy mnie badają.

Wszystko jest teraźniejszością

42-letnia Amerykanka ma pamięć niemal doskonałą. Chce wreszcie opisać, jak wygląda życie kogoś, kto nie zna słowa „zapomniałem”. Zaczyna od małej demonstracji swoich zdolności. – Kiedy się pani urodziła? – pyta. – Ach, tak, to była środa. Dwa dni później w Los Angeles zrobiło się nagle bardzo zimno. Mama i ja gotowałyśmy zupę.

Siedzimy w restauracji „The Grill” w Beverly Hills. Jill jest dobrze zbudowaną blondynką, ma niebieskie oczy i dużo biżuterii: okrągłe złote kolczyki, srebrne bransoletki, na szyi łańcuszek z gwiazdą Dawida, który obraca często w palcach, kiedy mówi. Prowadzi szkołę religijną przy synagodze w Los Angeles.

Wspomina, że jest to jej ulubiona restauracja, już od 23 lat, a dokładnie od 20 września 1985 roku. To był piątek. – Siedziałam przy stole z moim ojcem – opowiada – tam naprzeciwko, i jadłam kurczaka z czosnkiem. A tato miał na głowie wielki kapelusz.

Dziś zamówiła filet z siei z sosem śmietanowo-szpinakowym i lemoniadę – to jeszcze jeden szczegół w jej życiu, który odtąd na zawsze pozostanie w jej pamięci. Podobnie jak każde słowo z naszej rozmowy, moja twarz, mój notes w czerwonej okładce, lampy z zielonego szkła stojące na stołach i uprzejmy dystans siwowłosego kelnera. To wszystko na stałe zagnieździ się w jej mózgu i nic nie da się na to poradzić.

Jakąkolwiek datę wymienię, Jill bez wahania powie, co przeżyła tego dnia, co widziała i słyszała. Pamięta wiele również z najwcześniejszego dzieciństwa i większość dni z okresu między dziewiątym a piętnastym rokiem swego życia. Potem w jej wspomnieniach nie ma już najmniejszych luk. – Pamiętam wszystko od 5 lutego 1980 roku. To był wtorek.

Również wydarzenia, o których donosiły media, potrafi – o ile tylko o nich słyszała – umieścić bezbłędnie w czasie. Gdzie i kiedy runął Concorde? Jakiego dnia aresztowano O. J. Simpsona? Kiedy wybuchła druga wojna w Zatoce Perskiej? Nie potrzebuje ani chwili na zastanowienie, bez najmniejszego wysiłku sypie datami, liczbami, opowiada cale historie.

– Ludzie mówią mi: „Och, to musi być wspaniałe mieć taką pamięć” – jej wargi układają się w lekki uśmieszek. – Ale to jest również potworna męka.

Bo każde złe słowo, każdy błąd, rozczarowanie, lęk i ból są dla niej bezlitosną teraźniejszością. W jej przypadku czas nie uleczy żadnej rany. – Nie potrafię patrzeć w przeszłość z dystansem – skarży się. – Jest raczej tak, jakbym przeżywała ją wciąż na nowo. Minione zdarzenia wywołują u mnie dokładnie te same uczucia jak wtedy, gdy miały miejsce. To jak niekończący się nigdy zagmatwany film, który potrafi poruszyć mnie do głębi. I nie ma klawisza „stop”.

Wspomnienia atakują ją bez chwili przerwy, w sposób niekontrolowany, automatyczny, kłębią się w głowie niczym zwój taśmy, która nie ma końca. Czasem wywoła je jakiś zapach, usłyszane słowo, piosenka. Często jednak pojawiają się same z siebie. Sceny z przeszłości, piękne i straszne, znaczące i banalne kotłują się w dzikim chaosie na wewnętrznym ekranie jej mózgu i bywa, że całkiem wypierają teraźniejszość. – Nie da się opisać, jakie to męczące.

Może się więc zdarzyć, że Jill Price siedząc tu, w restauracji i rozmawiając ze mną, nagle stanie się na chwilę czteroletnią dziewczynką, która wraz ze swoją grupą z przedszkola ma zwiedzić studio, gdzie kręcą „Ulicę Sezamkową”. Jej ojciec zorganizował tę wycieczkę, ale krótko przed terminem Jill rozchorowała się na zapalenie migdałków i nie mogła pojechać. – Wiem oczywiście, że jeśli spojrzeć z dzisiejszej perspektywy, był to drobny epizod w moim życiu – mówi, obracając nerwowo w palcach swój łańcuszek. – To brzmi śmiesznie, ale kiedy przypomina mi się tamto zdarzenie, czuję to samo straszliwe rozczarowanie i złość jak wówczas, gdy byłam małym dzieckiem.

Czy człowiek, który nie umie zapominać, potrafi kochać? Jest w stanie wybaczać – sobie i innym? Również w życiu Jill były ciężkie przejścia, konflikty rodzinne, poważna choroba matki, potem nagła śmierć męża. Ponieważ złe wspomnienia prześladowały ją daleko bardziej niż innych ludzi i nie mogła nigdzie znaleźć spokoju, aż popadła w depresję i bała się, że oszaleje, 5 czerwca 2000 roku (to był poniedziałek) usiadła przed komputerem i wystukała w Googlach jedno słowo: „pamięć”. Tak znalazła Jamesa McGaugha – i stała się interesującym przypadkiem dla naukowców.

Chcę dotknąć swoich wspomnień

76-letni McGaugh, szczupły, siwowłosy mężczyzna w okularach,  ma wygląd dobrodusznego dziadka o łobuzerskim uśmiechu. I taki właśnie jest. Struga z drewna koniki na biegunach dla swoich wnuków, gra na klarnecie i saksofonie w zespole jazzowym. Jednocześnie jest jednym z czołowych amerykańskich badaczy pamięci. Stworzył Centrum Neurobiologii Uczenia się i Pamięci na Uniwersytecie  Kalifornijskim, napisał ponad 500 fachowych artykułów i wiele książek, ściany jego biura zdobią liczne dyplomy i wyróżnienia. Podobnie jak niejeden wybitny naukowiec w jego wieku, wcale nie zamierza jeszcze odejść na zasłużoną emeryturę.

– Historii Jill słuchałem ze sporym sceptycyzmem – mówi. – Ale większość swego życia spędziłem na studiowaniu mechanizmów w mózgu mających związek z powstawaniem trwałych wspomnień, pomyślałem więc, że powinienem przynajmniej poznać tę panią.

On i jego współpracownicy szybko zorientowali się, z jak niespotykanym przypadkiem maja tu do czynienia – niewykluczone nawet, że z prawdziwą naukową sensacją. Właśnie dlatego od początku badali ten problem z wielką pieczołowitością. Przez pięć lat poddawali Jill Price coraz to nowym testom neuropsychologicznym, przeczesywali literaturę fachową w poszukiwaniu podobnego fenomenu i tworzyli specjalne kwestionariusze, za pomocą których mogli poddać próbie tę niesamowitą siłę pamięci. Raz na przykład Jill miała napisać daty wszystkich świąt wielkanocnych od 1980 do 2003 roku. – Potrzebowała na to dziesięciu minut i zaledwie w jednym przypadku na dwadzieścia cztery pomyliła się o dwa dni – oznajmia McGaugh. Dwa lata później poprosił ją o powtórzenie testu. Tym razem wszystkie daty zgadzały się co do joty. – Wywarło to na mnie szczególnie silne wrażenie, ponieważ ona jest żydówką – zauważa uczony. – Święta wielkanocne nie mają dla niej żadnego znaczenia.

Również dane autobiograficzne były łatwe do sprawdzenia, bo Jill od 11. roku życia prowadzi skrupulatnie dziennik. Zapełniła swoim drobnym pismem ponad 50 tysięcy stron, dokumentując każde, nawet najbardziej banalne zdarzenie. Pomaga to jej uporządkować obrazy i myśli wirujące w jej głowie. Zawsze czuje nieodpartą potrzebę dokumentowania własnego życia. Przechowuje najróżniejsze pamiątki ze swego dzieciństwa: lalki, zwierzątka-zabawki, kasety, książki, szufladę komody, którą miała w wieku pięciu lat.  – Żeby dotknąć swoich wspomnień – wyjaśnia.

Zapomnieć, by móc pamiętać

McGaugh i jego koledzy dokonali w końcu pierwszego odkrycia: epizodyczna pamięć Jill Price, wspomnienia jej osobistych przeżyć i związane z tym emocje idealnie odpowiadają rzeczywistości. Podobnego przypadku nie opisano jeszcze w badaniach nad fenomenem ludzkiej pamięci. Price w znacznym stopniu różni się od innych ludzi o wybitnych zdolnościach zapamiętywania, na przykład od osób autystycznych. Nie używa żadnych strategii i w niektórych testach pamięciowych wypada zaskakująco kiepsko. Z trudem przychodzi jej na przykład nauczenie się na pamięć wiersza lub szeregu liczb – to może tłumaczyć, dlaczego w szkole nie wyróżniała się żadnymi szczególnymi osiągnięciami. Jej pamięć semantyczna – wiedza o faktach, pozbawiona bezpośredniego związku z jej życiem – jest zaledwie przeciętna.

Dwa lata temu naukowcy opublikowali pierwsze wyniki swoich badań w fachowej prasie, nie ujawniając jednak tożsamości Jill. Od tego czasu do McGaugha zgłosiło się ponad 200 osób, które twierdziły, że mają identyczne zdolności. Większość z nich od razu okazała się oszustami, lecz trzy dysponowały, jak się wydawało, podobnie zadziwiającą siłą pamięci. – Były to bardzo różne osobowości, ale nie tak lękliwe jak Jill. W przeprowadzonych testach osiągnęły wyniki podobne jak ona – opowiada McGaugh.

Wkrótce okazało się, że wszystkich ich łączy jedno: pewne cechy obsesyjne, zwłaszcza przymus kolekcjonowania. Troje badanych było leworęcznych – również Price wykazywała w testach takie tendencje. Co miałoby to znaczyć? – Najpierw opisujemy jedynie to, co widzimy – odpowiada ostrożnie uczony.

Z punktu widzenia neurobiologicznego wspomnienie to nic innego jak zachowany wzorzec połączeń między komórkami nerwowymi w mózgu. Powstaje dzięki krótkotrwałej aktywacji synaps w sieci neuronów. Im częściej dane wspomnienie jest później przywoływane, tym bardziej prawdopodobne, że pomiędzy komórkami nerwowymi stworzone zostaną trwałe połączenia – a reminiscencja trafi do pamięci długotrwałej. Teoretycznie możliwe jest istnienie tak wielu połączeń, że liczba zachowanych trwale wspomnień staje się niemal nieograniczona


Dlaczego zatem nie wszyscy ludzie mają taką pamięć jak Jill Price? – Gdybyśmy pamiętali równie perfekcyjnie każde zdarzenie z naszego życia, nasze mózgi stałyby się straszliwie przeciążone i pracowałyby znacznie wolniej – wyjaśnia  McGaugh. Zapominanie to niezbędny warunek sprawnego funkcjonowania pamięci. Najwyraźniej jednak z wyjątkiem takich ludzi jak Jill i troje pozostałych.

Dla McGaugha owi wirtuozi pamięci z jeszcze innego powodu stanowią fascynującą zagadkę. Każą mu wątpić w teorię, na której od pół wieku opierał swoje badania: że wspomnienia są bardziej szczegółowe i trwałe, jeśli były powiązane z silnymi emocjami. Wiadomo, iż wszystkie wrażenia zmysłowe podlegają ocenie emocjonalnej, dokonywanej w części mózgu zwanej ciałem migdałowatym. Tu oraz w hipokampie zapada decyzja, które z informacji mają zostać zachowane na dłuższy czas. Im silniej pobudzone jest ciało migdałowate, tym większa szansa, że powstanie trwałe wspomnienie. – A teraz mamy tu przed sobą czworo ludzi, którzy łamią ową regułę: pamiętają doskonale rzeczy najbardziej banalne i nieistotne – wzdycha uczony. – Ja zaś nie jestem w stanie zapamiętać, kiedy zmarł Bing Crosby, chociaż sprawdzałem to już co najmniej pięć razy.

Wraz ze swoimi kolegami, Larrym Cahillem i badaczami z Uniwersytetu Harvarda porównuje w tej chwili zdjęcia tomograficzne mózgów owej czwórki. Odkryli już parę strukturalnych osobliwości, swoje spostrzeżenia zamierzają opublikować w fachowej prasie. Ponad dwadzieścia obszarów mózgu Jill Price jest wyraźnie większych niż u przeciętnego człowieka.

Jill ma nadzieję, że pewnego dnia dowie się, dlaczego tak bardzo różni się od innych. Może przyczyni się również do znacznego postępu w badaniach nad ludzką pamięcią.

– Praca z uczonymi nadała przynajmniej jakiś sens mojemu cierpieniu – stwierdza. A po chwili mówi jeszcze coś, co brzmi dość zaskakująco w ustach kobiety, której myśli krążą stale wokół niej samej: – To, co się tu dzieje, jest znacznie ważniejsze niż ja.

SPIEGEL, Onet.Wiem.pl

Samiha Shafy