Pozostał tym samym chłopakiem z gitarą (Seweryn Krajewski)

Seweryn Krajewski nie jest mrukiem, ale od wielkiej sceny woli leśną głuszę. Pozostał tym samym chłopakiem z gitarą

Czasem u siebie w domu pod Warszawą Seweryn Krajewski grywa w duecie z Marylą Rodowicz: - Nadal śpiewa tak pięknie jak kiedyś. Nie ma w Polsce drugiego takiego wokalu!

Znajomi mówią o nim: przemiły, wesoły człowiek z ogromnym poczuciem humoru. Pobłażliwej ironii nie szczędzi innym i sobie.

- Kilka dni temu byłem u niego samochodem, który remontowałem z górą dziesięć lat, chevroletem camaro - opowiada Andrzej Piaseczny. - Przyznaję, nie należy on do cichych. Kiedy dojechałem do Seweryna, ten - z uśmiechem na twarzy oczywiście - zganił mnie, że nie wolno czymś takim wjeżdżać do lasu, bo płoszę ptaki. „To chyba nie rezerwat" - odpowiedziałem. Na co Seweryn stwierdził: „Wręcz przeciwnie, i ja też czuję się tu pod ochroną...

- Ma dystans do siebie i świata, jest duszą towarzystwa - opowiada Maria Szabłowska, dziennikarz muzyczny, prywatnie znajoma Seweryna.

- I nigdy nie gwiazdował - dodaje Krzysztof Szewczyk, który wraz z nią prowadził m.in. „Wideotekę dorosłego człowieka". - Niedługo stuknie czterdziestka, odkąd się znamy. Seweryn prawie się nie zmienił przez te lata. Pozostał tym samym miłym chłopakiem, z którym konie można kraść.

Warunek: trzeba najpierw go do siebie przekonać.

Najtrudniejszy pierwszy krok

- Mam wrażenie, że jest trochę jak kosmita, który na klatce piersiowej ma guziczek i uruchamia nim pole siłowe. Kiedy jest włączone, wiadomo, że na pewną odległość się do niego nie podejdzie - śmieje się Andrzej Piaseczny. - Ale opowieści o nim, że to niedostępny mruk, który selekcjonuje ludzi i niechętnie otwiera drzwi swego domu, są przesadzone. Łatwo mi to teraz mówić, ale kiedy jechałem do niego pierwszy raz, byłem potwornie zestresowany. W końcu to „ten" Seweryn.

Piaseczny poznał Krajewskiego podczas eliminacji do konkursu Eurowizji. - To było jeszcze przed moim słynnym futerkowym występem na tym festiwalu - śmieje się. - Zamiast publicznych eliminacji urządzono przesłuchania w domu Seweryna. Pamiętam, że przede mną piosenkę „Przytul mnie mocno", którą skomponował właśnie na Eurowizję, śpiewała u niego Kasia Stankiewicz z Varius Manx, a po mnie wchodził Mietek Szcześniak. On ostatecznie zaśpiewał ten kawałek w Izraelu.

Tylko we dwóch spotkali się kilka lat później. Umówił ich producent, który pracował nad solowymi płytami obu artystów.

- Dukałem, jąkałem się i czerwieniłem, gdy pytałem, czy ewentualnie nie miałby dla mnie jakiejś melodii
- śmieje się Piasek. - Panie Sewerynie, prawda, czy nie miałby Pan dla mnie, prawda... Koszmar... On wysłuchał tego nieporadnego gadania, przyniósł zeszyt z
nutami, gitarę i zaczął grać. Po półgodzinie miałem dwie piosenki jak dla mnie szyte.

Pan zadzwoni za pół roku

Jacek Cygan wspomina, że po raz pierwszy na żywo widział Krajewskiego jeszcze w liceum na koncercie Czerwonych Gitar w Sosnowcu, swoim rodzinnym mieście.

- Spadł mi wtedy z nieba i bardzo mu byłem wdzięczny, że grał bisy - wspomina Cygan. - Miałem wywiadówkę, na którą poszedł mój ojciec, i chciałem wrócić do domu jak najpóźniej, aż złość taty opadnie.

Pierwszy raz rozmawiali wiele lat później, gdy Cygan zaczynał pisać teksty.

- To był bodaj maj. Napisałem wtedy piosenkę i wydawało mi się, że muzykę do niej może napisać tylko Seweryn - opowiada tekściarz.Z trudem zdobyłem jego numer telefonu, wykręciłem go i drżącym głosem wyłożyłem, w czym rzecz. Seweryn mnie wysłuchał, a potem ze stoickim spokojem powiedział: tak, rozumiem, proszę zadzwonić w listopadzie...

Maryla Rodowicz pamięta Krajewskiego jeszcze z czasów, gdy był wielką gwiazdą otoczoną tłumem fanek.

- Był wtedy czarnowłosym chłopakiem o szafirowych oczach, dziewczyny godzinami wystawały pod jego oknem - opowiada artystka. - Na mnie patrzyły spode łba. Ja byłam wtedy młodziutką piosenkarką zaangażowaną przez Estradę Sopocką, by w recitalu Jerzego Połomskiego zaśpiewać dwie piosenki. A że nie byłam gwiazdą i nie przysługiwał mi hotel, to zakwaterowano mnie w mieszkaniu po sąsiedzku z Sewerynem i jego mamą. I to właśnie przez nią się z nim poznałam. Zaprosiła mnie na rosół. Pamiętam, że wtedy dostąpiłam zaszczytu: Seweryn pozwolił mi przesłuchać swoje demówki.

Ministrant, nie człowiek

Grzegorz Markowski, lider Perfectu, Seweryna Krajewskiego zna z imprez u wspólnego znajomego, nieżyjącego już znakomitego polskiego tyczkarza Tadeusza Ślusarskiego.

- Nie był typem imprezowicza - zapewnia rockman. - Kojarzył mi się raczej z księdzem czy ministrantem. Owszem - wypił drinka, pogadał, ale zaraz szedł do sadu i zbierał na przykład śliwki mirabelki... Na żadne numery też go nigdy nie namówiliśmy. Ma piękną żonę, byłą
modelkę, i bardzo ją kocha.

Krzysztof Szewczyk przekonuje z kolei: - Nie zawsze był taki spokojny. W czasach, kiedy obydwaj byliśmy kawalerami, wiele się działo. No, wie pani... Takich damsko-męskich rzeczy, jak to faceci. Ale żadna nie jest do opowiedzenia - zastrzega.

Andrzej Piaseczny dodaje: - To normalny facet. Ja klnę jak szewc. Seweryn może nie jak szewc, ale - jak by to ładnie ująć - dowodzi swego człowieczeństwa, używając języka zwykłych śmiertelników - śmieje się. - Wkurza się też - na przykład kiedy oddaje komuś melodię, której można by nadać szybsze tempo, a ten ktoś przez wzgląd na lirycznego Seweryna śpiewa ją wolniej i spokojniej... I nie radzę go nazywać legendą, bo się można bardzo narazić. Powtarza ciągle, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i nie chce peanów na swoją cześć.

Lubi za to dużo i dobrze zjeść.

- Założyliśmy się kiedyś na imprezie u Maryli Rodowicz, u której się czasem spotykamy, o to, kto zje więcej kołdunów - śmieje się Jacek Cygan. - Trudno było, ale wygrałem. Mam na to świadków!

- Seweryn ma też znakomite wina, całą piwnicę! - zachwala Maryla. - Chętnie popija je do obiadu.

- A na stole u państwa Krajewskich zawsze jest pyszne ciasto i dobra kawa - dodaje Piasek.

Wybrał leśną głuszę

O tym, że na koncert swoich piosenek do Opola Seweryn Krajewski nie przyjedzie, wiadomo od dawna.

- Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale scena zawsze go stresowała - mówi Maria Szabłowska. - Bywał też zażenowany, gdy ktoś prosił go o autograf. Ja przecież tylko napisałem kilka melodyjek - mawiał skromnie.

- Zastanawiam się, jak to możliwe, by scena tak onieśmielała kogoś, kto zagrał setki koncertów i był ogromnie popularny- komentuje Andrzej Piaseczny. - Przecież sława któregokolwiek z obecnych polskich artystów to zaledwie ułamek tej, którą za czasów Czerwonych Gitar otoczony był Seweryn.

Wywiadów także nie udziela. Powtarza, że powiedział już wszystko, co miał do powiedzenia, a dziennikarze ciągle pytają o to samo: czemu siedzi w lesie, jak to było z Czerwonymi Gitarami, i wciąż czekają na opowieści pełne anegdotek i pikantnych historyjek.

- To bardzo dowcipny człowiek, ale nie potrafi dworować na zawołanie - tłumaczy Piasek. - Pytałem nawet ostatnio, dlaczego przy okazji tego koncertu nie pogada z radiem czy telewizją. A jak mi każą opowiedzieć coś śmiesznego? - ironizował Seweryn.

Śmiać się potrafi, choć życie go nie oszczędziło. Wiele lat temu w wypadku samochodowym zginął jeden z jego dwóch synów, Maksymilian. Drugi, Sebastian, dziś już po 30., tak jak ojciec komponuje.

- Śmierć Maksymiliana to był dla Seweryna i Elki, jego żony, ogromny cios - wspomina Krzysztof Szewczyk, ojciec chrzestny tragicznie zmarłego chłopca. - Tym bardziej że Maksymilian był świetnym dzieckiem - otwartym, żywiołowym, zabawnym. Rodzice długo nie mogli po tym wydarzeniu dojść do siebie.

Elżbieta, żona Seweryna, pisze wiersze. Po śmierci syna napisała „Piosenkę dla Makusia". Seweryn skomponował muzykę. „Ulotność chwili/ zamknąłeś w małej dłoni/ Niedokończone ważne sprawy,/ przerwane życie, /w bezkresie znika tęcza,/ los wyboru nie zostawił./ Chwytam czas,/ myśli krążą wokół Ciebie,/ Jesteś jak promień zawsze jasny,/jesteś w nim".

 

KATARZYNA KOWNACKA

 

Źródło tekstu: NTO nr 138 (15.06.2007)

  • /biblioteka/51-ludzie/1603-dziecko-z-temperamentem
  • /biblioteka/51-ludzie/1574-na-pewno-chc-piewa