Droga do Nirwany

Jako nastolatka często słuchała relacji z dziwnych wizji starszego brata. Zastanawiała się, dlaczego jego wewnętrzny świat jest tak odmienny od tego, który postrzega ona
  • Obserwując, jak brat staje się coraz bardziej szalony, zdecydowała się studiować medycynę na Uniwersytecie Stanu Indiana. Jej celem było poznanie ludzkiego mózgu.

Po dyplomach z psychologii i biologii zrobiła doktorat z anatomii mózgu. W 1993 roku otrzymała z Har-vardu propozycję dołączenia do zespołu naukowców specjalizujących się w badaniu schizofrenii i innych patologii psychiatrycznych. Z Indiany przeniosła się do Bostonu. 34-letnia blondynka z włosami do pasa i gitarą wyglądała bardziej na studentkę niż doktora nauk medycznych. Wniosła jednak nie tylko powiew energii, ale również wiedzę, doświadczenie i intuicję.

Jill Taylor współpracowała z Uniwersytetem Indiana, była też rzeczniczką Banku Tkanek Mózgowych przy Uniwersytecie Harvarda oraz konsultantką Instytutu Radioterapii Protonowej. Zapracowana, niewiele czasu poświęcała na relaks i nigdy nie przyszło jej na myśl, by zbadać skanerem swój mózg. Ten zaś zaskoczył ją o poranku 10 grudnia 1996 roku. Nad Bostonem świeciło słońce, ale 37-letnia neurolog Jill Taylor miała olbrzymie trudności z wstaniem z łóżka z powodu dotkliwego bólu głowy, tuż za lewym okiem. Czując się tak, jakby zmagała się z silnym wiatrem, doszła do łazienki i weszła pod prysznic. Spadające strugi wody, ku jej zaskoczeniu, bombardowały jej głowę kakofonią. Owinięta ręcznikiem, poszła do salonu. Chciała odsunąć krzesło, ale nie mogła - prawa ręka wisiała bezwładnie. - Ten ból i totalny zamęt w głowie to prawdopodobnie oznaka, że doznałam udaru mózgu - zdiagnozowała swój stan. - Jeśli nie wezwę pomocy, umrę!
Starała się przypomnieć sobie
numer pogotowia,
szpitala lub miejsca pracy. W przebłysku uświadomiła sobie numer 8552405. Po kilku nieudanych próbach usłyszała głos współpracownika, Steva Vincenta. Nie rozumiała, co do niej mówił. Chciała poprosić o ratunek, ale z jej gardła wydobywał się bełkot. Na szczęście Steve zrozumiał, że z Jill dzieje się coś niepokojącego i wysłał karetkę. Ratownicy zastali ją bezwładną na kanapie. O 9.30 trafiła na oddział intensywnej terapii. Lekarze nie mieli wątpliwości: udar mózgu. Pękła tętnica w lewej półkuli mózgowej. Ośrodek mowy i logicznego myślenia został uszkodzony, a neurony - nieodwracalnie zniszczone. Nikt nie potrafił ocenić, czy Jill Taylor odzyska sprawność. Być może mógłby ją wyleczyć jakiś wybitny neurolog, lecz w szpitalu Mount Auburn najlepszym neurologiem była... nieprzytomna Jill Taylor.
Niestety, tamtego poranka krwotok w lewej półkuli zadziałał na jej mózg jak mokra gąbka na zapisaną tablicę - zmył jej sprawności intelektualne. 37-latka straciła mowę, umiejętność czytania, pisania, liczenia. Udar zniszczył też jej wspomnienia. Nie pamiętała, że była neurologiem, ani swego imienia i nazwiska.
Mijały dni. Jill Taylor powoli odzyskiwała pamięć. Przypominała sobie jakieś imiona, słowa, czasem ich sens. Wracały strzępki wspomnień. Pewnego dnia rozpoznała twarz matki. Po tym przełomie zaczął się pierwszy etap rekonwalescencji
- nauka mówienia. Dla mózgu Jill bardzo trudny. Słysząc proste pytanie zadawane przez matkę: - Czy chcesz kanapkę z tuńczykiem'? - musiała intensywnie koncentrować uwagę, analizować każde słowo, by w końcu powiedzieć tak lub nie. Powoli wokół
uszkodzonych tkanek
zaczęły formować się nowe połączenia neuronów. Umysł został pobudzony. Po paru tygodniach potrafiła już w miarę płynnie wysławiać się.
Drugi etap - nauka czytania - okazał się trudniejszy. Gdy matka otworzyła elementarz, Jill załamała się. Nie potrafiła rozpoznać najprostszych wyrazów. Czarne litery wydały się jej archaicznymi gryzmołami. - Nigdy tego nie zrozumiem - uznała w pierwszym momencie. Jednak przypomniała sobie powiedzenie: „Lekarzu, lecz się sam" ...
Żeby jeszcze bardziej zdopingować Jill, matka pokazała jej wideo jednego z jej wystąpień. Widząc siebie sprzed udaru - silną, uśmiechniętą, pewną siebie - poczuła przypływ energii. Przed wylewem napisała referat, z którym miała wystąpić na konferencji lekarzy. Teraz wykuła go na pamięć i... jej stan fizyczny znacznie się poprawił. W 1997 roku wygłosiła go i zebrała oklaski. Nie poprzestała na tym małym zwycięstwie. Nowe motywacje zwielokrotniały jej siły - ponownie zagłębiła się w naukowe dzieła. Jej celem nadal pozostawała tajemnica rozdwojenia jaźni oraz szukanie metod leczenia schizofrenii. Ale także - przyczyny udaru w jej mózgu oraz zjawisk zachodzących w jego wnętrzu.
Wylew Jill okazał się rzadkim przypadkiem malformacji - nieprawidłowej budowy naczyń włoskowatych łączących tętnice z żyłami. Odkryła też, że o ile udar na jakiś czas ograniczył jej możliwości intelektualne, o tyle w zamian przyniósł niezwykły spokój, pogodę ducha, wręcz nirwanę. Znikneły gniew, stres, agresja. Kolejna zmiana - krwotok, niszcząc niektóre łańcuchy neuronów, zakłócił odczucia, a przyniósł upojne wrażenie jednoczenia się z otoczeniem.
Odzyskiwała zdrowie... Wiosną 1997 roku zasiadła za kierownicą samochodu, a 8 miesięcy później wróciła do pracy. Nie była tak efektywna, jak przedtem, ale mogła prowadzić wykłady. Zmienił się jej styl przemawiania do audytorium. Przestał być ściśle naukowy. Nie szczędziła też chorym cennych rad, jak walczyć z degeneracją umysłu. Zdrowym przypominała: - Pogoda ducha i dobre samopoczucie zależą od nas samych. Wystarczy, byśmy pozwolili naszemu mózgowi dostarczać dobre emocje.
Jill Taylor wiedziała, co mówi. Własne doświadczenie odmieniło jej życie. Nie tylko lepiej poznała funkcjonowanie mózgu, ale znalazła też lepszą jakość życia przez wzrastające używanie prawej półkuli mózgu. Pozostając neurologiem i badaczem, relaksuje się, tworząc repliki mózgu ze szkła i stali, sprzedawane następnie jako dzieła sztuki.
Od kilku lat wykłada studentom w Indianie anatomię mózgu. Przyjmuje zaproszenia na prelekcje w Nowym Jorku, na Florydzie, w Kalifornii. Zasłynęła jako śpiewająca neurolog. Gdy zauważa, że słuchacze zaczynają się dekoncentrować, wyciąga gitarę i śpiewa żartobliwe kuplety o... mózgu.
Dziesięć lat po wylewie, pełnosprawna neurolog
napisała książkę
o swej chorobie i rekonwalescencji: „My Stroke of Insight" („Mój wylew olśnienia"). Ponieważ żadne wydawnictwo nie było nią zainteresowane, wydała ją na własny koszt. Przez półtora roku sprzedała 6 tysięcy egzemplarzy. Zainteresowanie książką wzrosło, gdy w lutym 2008 roku zareklamował ją jeden z uczestników konferencji naukowej w Kalifornii. Publiczność poznała przypadek Jill Bolte Taylor w 2008 r., gdy 49-latka wystąpiła w programie „The Oprah Winfrey Show", opowiadając, co się czuje, gdy mózg powoli się wyłącza, jak definiuje nas on jako ludzi i jak łączy ze światem.
W maju ubiegłego roku tygodnik „Time" sklasyfikował Taylor na 41. pozycji wśród najbardziej wpływowych osób na świecie. Jej historią zainteresował się Hollywood.
DANUTA WRONISZEWSKA
(Na podst. „The New York Times")
ANGORA-PERYSKOP nr 10, 8 marca 2009
  • /biblioteka/48-niepokonani/2888-czarne-oczy-czarny-wiat
  • /biblioteka/48-niepokonani/2031-niepokonani-sceny-z-greckiej-tragedii