Kilka słów o mnie (sierpień 2004)

SIERPIEŃ 2004

 

Mam na imię Marek, dla niektórych Marian. Mieszkam w Poznaniu... Mam lat... Myślę, że to nieważne, ale trochę ich już minęło. I najdziwniejsze, że minęło, jak jeden dzień.. Ale cóż... nie da się ukryć, że na głowie już szron... Zdrowie już także nie to, ale w mym jesiennym sercu ciągle trwa maj. Tego akurat tutaj nie widać, ale można mi wierzyć na słowo, iż tak właśnie jest.

Kiedy przed wielu laty dotknęło mnie, przez długi czas nie rozpoznane, a przez to nie leczone ZZSK, byłem przekonany, że to w zasadzie koniec normalnego życia. Przez kilka lat nie mogłem praktycznie funkcjonować. Środki przeciwbólowe niewiele pomagały. Z powodu nieustannego bólu pleców nie mogłem spać i całe noce spędzałem na siedząco. Nie było mowy o pracy, czy jakimkolwiek działaniu. Wkrótce po ukończeniu czterdziestego roku życia byłem już rencistą z usztywnionym i bolącym bez przerwy kręgosłupem, praktycznie bez perspektyw na przyszłość.

Któregoś jednak dnia wpadła mi w ręce książka nieuleczalnie chorej kobiety. Książka o tym, jak sobie radzić w cierpieniu i jak pomóc tym, którzy go doświadczają. O tym, jak płakać i jak przeżywać ból bliźniego. I gdy dzisiaj spoglądam za siebie to wierzę, że właśnie ta książka, stała się dla mnie impulsem do walki. Pomyślałem: trzeba żyć dalej. Rozczulanie się nad sobą i załamywanie rąk nic nie da. A walkę tę trzeba podjąć zaraz i natychmiast.

Z początku było bardzo trudno. Totalnie usztywniony, musiałem przywrócić, choćby w niewielkim stopniu, ruchomość swojego ciała. Paradoksalne, ale ból zacząłem pokonywać jeszcze większym bólem. Wchodziłem po prostu na rower i rozpoczynałem "jazdę". Krzyczałem z bólu. Zauważyłem jednak, że po takich treningach "mój" ból zaczynał się stawać coraz mniejszy. Minęło wiele tygodni zanim dało się odczuć wyraźną poprawę.

I wtedy postanowiłem wrócić do pracy. W normalny sposób było to niemożliwe. Założyłem więc firmę prowadzącą nauczanie języka angielskiego. Umiejętności uczenia choroba mi przecież nie zabrała. Rozpocząłem zajęcia językowe z dziećmi w jednej z poznańskich szkół podstawowych. Trudno było pracować z wyciskającym łzy bólem, ale nauczyłem się go pokonywać w bardzo prosty sposób. Dzieci nie mogły przecież widzieć, że cierpię. Musiałem się więc uśmiechać.

A dzisiaj uśmiecham się do Ciebie. Cieszę się, że od jakiegoś czasu mogę być tutaj i dzielić się z Tobą sobą, pokazywać Tobie, jak postrzegam życie i otaczający mnie świat. Uśmiecham się do Ciebie tak, jak do przyjaciela. Nie będę ukrywał, że liczę także na uśmiech od Ciebie, gdyż nic tak nie wynagradza wszelkiego mozołu, jak radosne twarze przyjaciół i ludzi o życzliwym dla ciebie sercu.

A tak naprawdę cieszę się ze wszystkiego. Choćby z tego, że poświęcasz mi teraz czas, czytając te słowa i biegając po moich stronkach.

Cieszę się także tym, że nauczyłem się decydować, iż będę szczęśliwy w każdym szarym dniu. To nieistotne, czy pada deszcz, czy świeci słońce. I nieważne, czy cieszę się chwilą wolnego czasu, czy tym, że mam przed sobą dzień pełen obowiazków.

Cieszę się, bo rzeczywistość jest o wiele piękniejsza, niż moje wyobrażenia o niej. Cieszę się, gdyż natura obdarza mnie spektaklem, który wydaje mi się wspaniałym snem. Jestem wdzięczny, kiedy ktoś zaskoczy mnie swą nieoczekiwaną dobrocią i życzliwością. Jestem szczęśliwy, gdy jakieś zdarzenia lub spotkania stają się emocjonujące i interesujące - czego wcześniej nie przewidywałem. Cieszę się za każdym razem, gdy zaskoczony stwierdzam, że życie, mimo codziennych trosk i kłopotów, jest lepsze, niż przypuszczałem.

Cieszę się, że na Twoich oczach tworzę tę stronę, realizując w ten sposób swoje długo skrywane marzenie. Cieszę się, gdyż mogę tutaj opowiadać o innych swoich marzeniach, pragnieniach i nadziejach, o smutkach i troskach, a także o zwariowanych pomysłach. Tutaj mogę płakać i głośno się śmiać. Mogę przetoczyć się przez ten "pokój" w szalonym tańcu. Mogę być szczęśliwy i nieszczęśliwy, pewny siebie i zupełnie z siebie niezadowolony. Nie muszę wkładać maski, lecz mogę być taki, jaki naprawdę jestem i jak w danej chwili się czuję.

To paradoksalne, ale cieszę się upływającym czasem. Cieszę się, że potrafię ocenić wrażenia z przeszłości. Cieszę się zdolnością obserwacji i zadumy, rosnącym doświadczeniem i życiową madrością. Cieszę się, że umiem odetchnąć i uwolnić się trochę od niektórych problemów i spraw. Jest to radość człowieka, który w każdym wieku widzi nowy i dobry odcień życia.

I dlatego właśnie CIEBIE zapraszam serdecznie na moje strony. Bo chcę Ci pokazać świat widziany MOIMI oczami. Oczami człowieka, który mimo smutków i trosk, bólu i cierpienia, znajduje radość tworzenia, zarażony jest pasją uczenia, dostrzega piękno w płatkach przywiędniętych nawet kwiatów, znajduje w cieniach otaczającego go świata także blaski i ciepłe promienie. Świat kogoś, kto wierzy, iż w każdym człowieku znaleźć można dobro, choć u niektórych trudno je niekiedy dostrzec.

Chciałbym, byś w tym pędzącym w szalonym tempie życiu mógł znaleźć tutaj chwilę wytchnienia. Byś zechciał czasem w moim towarzystwie wypić herbatę czy kawę, czytając słowa ludzi, którzy pozostawili myśli, obok których nie można przejść obojętnie. Byś zatrzymał swój wzrok na kwiatach i poczuł ich zapach. Byś spojrzał na twarze ludzi i odczuł ich radość, smutek czy cierpienie. Byś ogarnął wzrokiem góry, lasy i jeziora, słońce i chmury i uzmysłowił sobie ich nieprzemijające piękno.

Słowem chciałbym, aby chwila spędzona "ze mną" mogła być dla Ciebie odrobinką dżemu na chleb z masłem Twojej codzienności.

Będę się bardzo cieszył, gdy zostaniesz ze mną na dłużej i zechcesz mnie odwiedzić raz jeszcze i jeszcze. A jeżeli już nie wrócisz, trudno... Chciałbym jednak w tym momencie zawołać za Tobą: "Zostań" - gdyż jest to najpiękniejsze słowo w słowniku przyjaźni.

Ale zdaję sobie doskonale,sprawę, że na przyjaźń trzeba sobie po prostu zasłużyć.

Marek

Poznań, 28 sierpnia 2004

  • /wasnym-gosem/1585-zdjte-z-mojej-tablicy-korkowej
  • /wasnym-gosem/193-ciechociskie-refleksje-3