Mój biały kruk

 

 

 

Królestwo, któremu patronowała zakurzona wypchana sowa, zaczynało się zaraz po wejściu po trzech niskich stopniach do antykwariatu przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. Kiedy po raz pierwszy zajrzałem do pogrążonego w półmroku pomieszczenia, miałem zaledwie 14 lat. Przy trzeciej wizycie wysoki, lekko zgarbiony antykwariusz o ascetycznym wyglądzie dopuścił mnie do wyższych półek, a kiedy zawitałem po raz czwarty, mogłem już bez przeszkód buszować w gąszczu pnących się aż pod sufit książek.Należałem teraz do grona wybranych.

Po kilku miesiącach regularnego penetrowania starych, często zawilgotniałych zbiorów, na najwyższej półce znalazłem niepozornie wyglądającą książeczkę o ledwo trzymających się okładkach. Przez ćwierć wieku, który upłynął od tamtej chwili, rozstałem się z wieloma z moich późniejszych antykwarycznych zdobyczy, ale ta książeczka towarzyszy mi po dziś dzień.

Jest ona wyjątkowa. Już sam początek odkrywa frapujący szczegół. Na dole strony tytułowej opatrzonej napisem Historja Starożytna w zarysie, po adnotacji, że książka została wydana w Warszawie staraniem "Księgarni Teodora Paprockiego i S-ki, Nowy Świat 37", widnieje rok wydania: 1509!

Oczywiście, drukarski chochlik, ale oczami chłopięcej wyobraźni, nie bacząc na historyczne realia, przez dobrych kilka sekund widziałem siebie w szacownym gronie posiadaczy "białych kruków". Zostałem brutalnie sprowadzony na ziemię, gdy na odwrocie strony przeczytałem: "Dozwo-leno cenzuroju. Warszawa, 6 awgusta 1905 goda".

A jednak coś sprawiło, że ten niepozorny podręcznik historii dla gimnazjalistów z zaboru rosyjskiego stał się moim "białym krukiem". Do dzisiaj z tym samym wzruszeniem przeglądam go kartka po kartce, odbywając podróż po krainie historii. Jej etapy wyznacza jednak nie tyle myśl autora, co osoba pierwszego właściciela tej książki.

Ślady jego obecności odcisnęły się na jej stronach równie trwale jak drukarska czcionka. Są to zapiski na marginesach i nie zadrukowanych fragmentach stronic, robione ołówkiem bądź atramentem, sporządzane to z pośpiechem, to z kaligraficzną starannością. Większość ma charakter typowych szkolnych notatek. Czytelnym -"d. t. m. (do tego miejsca) krótki plan zrobić" - towarzyszą słowa-klucze jasne tylko dla piszącego.

Kartkę poświęconą bóstwom Olimpu zdobią maleńkie, pewnie szkicowane odruchowo dla zabicia czasu, wyobrażenia Posejdona i Hermesa. Na samym zaś końcu książki widnieje sporządzony z troską o szczegóły ołówkowy portret mężczyzny z podwiniętym wąsem, ubranego w wytworny frak. Gdzieniegdzie, niczym wyrzut sumienia, zapisane tym samym charakterem pisma: "Szanujcie książki".

Nieraz zastanawiałem się, kim był człowiek, który pierwszy trzymał tę książkę w ręku. Wertowałem ją w poszukiwaniu odpowiedzi i bywało, że w podzięce za wytrwałość odkrywała mi kolejne tajemnice. Kiedyś, na dole strony zapisanej uwagami o Kartaginie, odczytałem słowa, których wcześniej nie dostrzegałem: "W dowód sympatii, kochający Zdziś, d. XI/XI 1915 r.".

Serce zabiło mi żywiej. Oczami wyobraźni zobaczyłem młodzieńca, który, odrywając się na moment od mozołu nauki, wybiega myślami ku ukochanej osobie. Rozmarzony, zatrzymał w czasie czarowny moment, który wciąż żyje na kartce podręcznika obok ruin dawno upadłej Kartaginy.

Z upodobaniem nadal zaglądam do tego niepozornego, łatanego niewprawną ręką tomiku. Odkrywam zapisane na jego stronach ulotne chwile. Stają obok siebie przeszłość i dzień dzisiejszy, "dawniejszość i teraźniejszość", jak zapisał to na jednym z marginesów mój anonimowy "kronikarz".

Na którejś stronie, tuż nad początkiem rozdziału o starożytnym Egipcie, widnieje ślad po szklance z herbatą. Herbata dawno już wypita, a i człowiek, który jej kosztował, należy z pewnością do przeszłości. A przecież mam wrażenie, że nad opisem życia w dolinie Nilu unosi się dalej herbaciany aromat.

Ułuda czy nadmiar wyobraźni? A może triumf historii? Bo przecież przeszłość tak naprawdę nigdy nie odchodzi do końca, lecz łączy się wieloma nićmi z dniem dzisiejszym. Dawniejszość i teraźniejszość...

 

 

Reader's Digest 1998;

  • /spojrzenia/924-tragedie-yciowe
  • /spojrzenia/922-wewntrzne-wiato