Bóg mieszka w moim koszyku

 

 

UPŁYNĘŁO już wiele lat, odkąd skończyłem szkołę średnią, jednak pewna praca domowa na zawsze została w mojej pamięci. Moja klasa miała napisać o kimś, kto przekroczył 70. Postanowiłem więc odwiedzić dom spokojnej starości.

Poszedłem prosto do biura i wyjaśniłem, co zadano mi w szkole. Dyrektor skierował mnie do pokoju numer 6. Na fotelu siedziała staruszka pochłonięta robieniem na drutach. Spojrzała znad robótki i przymrużyła oczy.

- Jestem uczniem liceum - powiedziałem nerwowo. - Mam napisać wypracowanie.
- Wejdź - mruknęła i wróciła do swojej robótki.
- Co to będzie? - spytałem.
- Bóg mieszka w moim koszyku - odpowiedziała.

Przebiegłem wzrokiem pokój i zajrzałem do jej koszyka, tak na wszelki wypadek, gdybym miał dostrzec tam Boga.
- Modliłam się, żeby przyszedł i naprawdę się zjawił.
Kobieta wróciła do swojej robótki i nie odezwała się już ani słowem.

- Jakie zrobiła na tobie wrażenie? - zapytał mnie dyrektor.
- Myślę, że nie jest całkiem normalna.
- Nie była, kiedy do nas przyszła - powiedział dyrektor. - Umarł jej mąż i została sama. Podszepnąłem jej, żeby modliła się o spokój i usłuchała mojej rady. Parę miesięcy później któraś z pracownic nauczyła ją robić na drutach. Po pół roku zaczęła wszystkim robić na drutach skarpetki. Stała się ulubienicą wszystkich mieszkańców z okolicy.
- A teraz? - spytałem.
- Cóż, teraz ma już ponad 90 lat i jest schorowana. Ale ciągle jeszcze może robić na drutach i jej życie wypełnia spokój. Mówi tylko to jedno: Bóg mieszka w moim koszyku.

Kilka tygodni później przyszła do mnie paczka. W środku znalazłem przepiękny brązowy sweter, który pasował na mnie jak ulał. Do paczki dołączony był krótki list od dyrektora domu spokojnej starości:

"Drogi Krzysztofie! Ta pani, którą u nas poznałeś, prosiła, żebym przesłał Ci ten prezent. Pomyślała, że przyda Ci się odrobina Boga, żeby Cię chronił od chłodu.
Zmarła trzy dni temu. Była szczęśliwa."

  • /spojrzenia/699-spotkanie-na-schodach
  • /spojrzenia/293-maleki-go-z-innego-wiata