Wiva Papaja!

 

Pewnego dnia podczas wędrówki przez dżunglę dotarłam do bajkowego zagajnika. Był pełen rzeźbionych drzew. Rozglądałam się z niedowierzaniem, próbując zgadnąć, czy jest to dzieło tajemniczego plemienia Indian, czy może raczej cud natury. Drzewa miały wysokie, smukłe pnie misternie zdobione na całej swojej długości i zwieńczone pękiem dużych liści. Z całą pewnością nie były to totemy, choćby dlatego, że jest to tradycja kultywowana przez Indian na preriach Ameryki Północnej, podczas gdy w dżungli Ameryki Południowej koncepcja totemu jest całkowicie nieznana. Poza tym na każdej z bogato rzeźbionych palm wisiały duże, podłużne, zielone owoce.
- Papaja - wyjaśnił krótko mój przewodnik.

Dwa dni później jeden z Indian został pokąsany przez czarne złośliwe osy, które często atakują w dżungli bez ostrzeżenia i bez wyraźnego powodu. Natychmiast posmarowano mu twarz żółtą papką, która przyniosła mu ulgę. Czym prędzej wyciągnęłam notatnik, żeby zapisać nazwę tego indiańskiego leku.
- Papaja - odrzekł zwięźle mój przewodnik.
Po południu przypłynęliśmy do małej osady, gdzie myśliwi akurat wrócili z udanego polowania. Mieli sporo świeżego mięsa tapira, którego część chętnie wymienili na dwie torebki cukru. Mięso tapira jest bardzo dobre, niestety ma pewną nieprzyjemną cechę - jest zwykle twarde jak podeszwa. Indianie jednak zawinęli je w liście skropione jakimś ładnie pachnącym sokiem. Kiedy wieczorem upiekliśmy mięso nad ogniskiem, okazało się, że jest to najlepsza i najdelikatniejsza pieczeń z tapira,jaką kiedykolwiek jadłam. Zapytałam więc, jakich przypraw użyli Indianie do przygotowania mięsa.
- Papaja - powiedział z uśmiechem mój przewodnik i podsunął mi na dłoni kilka czarnych kuleczek. - Połknij - poradził. - To najlepsze lekarstwo na żołądek. Wiesz, z czego jest zrobione?
- Papaja? - zażartowałam.
- Si - potwierdził. - To są pestki ze świeżej papai.
Kilka dni temu usłyszałam, że pół Azji straciło głowę dla przeboju Urszuli Dudziak sprzed trzydziestu lat. Fragment tego nagrania pojawił się w teleturnieju, a potem w rytm tej piosenki zaczęły tańczyć całe Filipiny, wkrótce dołączyły do nich Japonia, Korea Południowa, a niedawno także Meksyk. Wcale mnie to nie zdziwiło. Tytuł utworu Urszuli Dudziak, który zrobił tyle zamieszania w Azji, brzmi „Papaya".
Papaja ma mnóstwo witaminy C i przyjemny słodki smak. Leczy niestrawność żołądka, jest stosowana jako okład na poparzenia, ukąszenia i inne dolegliwości skórne, jej liście i owoce zawierają substancję zwaną papainą, która znakomicie rozkłada białko, liście i owoce są więc często używane w kuchni do marynowania mięsa. Nigdy nie miałam wątpliwości, że jest to owoc wszechstronny. Nic więc dziwnego, że można przy nim także tańczyć.
POLSKA GŁOS WIELKOPOLSKI, 2008


Beata Pawlikowska - pisarka, podróżniczka, przewodnik wypraw do dżungli amazońskiej. Autorka jedenastu książek i audycji „Świat według Blondynki" w Radiu Zet. www.beatapawlikowska.com
  • /poznaj-wiat/362-podroe-blondynki/2017-ze-wiata-blondynki-beata-pawlikowska-boski-wymys-szatana
  • /poznaj-wiat/362-podroe-blondynki/2007-ze-wiata-blondynki-beata-pawlikowska-pocig-do-darjeeling