Skarby Wyspy Kokosowej (Kostaryka)

 

   Jest maleńka i bezludna. Zajmuje jedynie 24 km2, ale rozpala wyobraźnię do czerwoności. Sławę zawdzięcza legendzie o zakopanych na niej bogactwach, po które bezskutecznie wyprawiały się dziesiątki ekspedycji poszukiwawczych.

 

   Obecnie, prawdziwym skarbem tej wyspy jest zapierające dech w piersiach morskie podłoże i niezliczone gatunki ryb... Wystarczy skierować się 500 km na zachód od wybrzeża Kostaryki, by dotrzeć do leżącego na Oceanie Spokojnym zielonego skrawka ziemi, odkrytego w 1526 roku. Na pierwszy rzut oka wyspa wygląda jak jeden wielki masyw skalny, pokryty dziką dżunglą. Gdy zajrzymy do jej środka, zobaczymy 
 
   setki wodospadów,

   z których część wypływa prosto ze skał do oceanu. Nad tropikalnym lasem góruje Corro Yglessias - najwyższy szczyt wyspy, wznoszący się na wysokość 634 m n.p.m.

   Wyspę wypełnia 235 gatunków roślin kwitnących, 400 gatunków insektów i 90 gatunków ptaków. Bogata rafa koralowa, wulkaniczne tunele, jaskinie i masywy oraz wody otaczające Coco Island są z kolei domem dla ponad 30 gatunków korali, 60 gatunków skorupiaków, 600 gatunków mięczaków i ponad 300 gatunków ryb. Z dużych zwierząt morskich zobaczymy tu: humbaki, grindwale, delfiny, lwy morskie, żółwie szylkretowe, żółwie zielone i żółwie oliwkowe.

   Bez wątpienia ta plamka zieleni nazwana przez Roberta L. Stevensona wyspą skarbów przysporzy nam mocnych wrażeń. Palmy kokosowe, pagórki, góry, liczne strumienie i wodospady tworzące iście rajski klimat to jednak tylko część prawdy. Sir Malcolm Campbell - angielski dziennikarz i kierowca rajdowy, nazywając wyspę miejscem, w którym diabeł wyładował swoją złość - miał sporo racji. Faktycznie, zarówno kiedyś, jak i dzisiaj na wyspie mogą nas spotkać rozmaite niebezpieczeństwa. Wszędzie roi się od wykopanych przez

   poszukiwaczy skarbów

   głębokich nieraz na kilka metrów dziur. Mniej niebezpieczne, ale za to dużo bardziej nieprzyjemne są miliardy moskitów i mrówek oblepiających każde żywe stworzenie. Poza tym na wyspie można spotkać skorpiony, szczury, dzikie koty i karaluchy.

   Obecność insektów i gryzoni może ukoić za to obfitość jedzenia. Pełno tutaj ryb słodkowodnych, krabów, orzechów kokosowych i langust - obecność tych ostatnich świadczy o czystości wody.

   Wybierając się na Wyspę Kokosową, trzeba liczyć się z tym, że nie będzie się jedynym przebywającym tam człowiekiem. Od kiedy w roku 1997 wpisano wyspę na listę światowego dziedzictwa UNESCO, stale pilnuje jej kilku strażników. Czuwają, by nie polowano na rekiny, a być może strzegą skarbu, który wciąż znajduje się na wyciągnięcie ręki...

   Przez cały rok na Wyspie Kokosowej panuje wysoka wilgotność powietrza dochodząca do 95% i wysoka temperatura powietrza osiągająca 35-40 stopni Celsjusza - tworzy to swego rodzaju mikroklimat. Na porządku dziennym bywają ulewy. Aby dostać się na wyspę, trzeba najpierw polecieć na Kostarykę. Europejczycy potrzebują paszportu ważnego na 6 miesięcy od daty wylotu oraz powrotnego biletu lotniczego. Tam z portu w Puntarenas wszystkich chcących odwiedzić wyspę zabiera rejsowy statek. Podróż jest dosyć ciężka i może trwać około 35 godzin.

   Wyspa Kokosowa to światowej klasy miejsce do nurkowania z dużymi rybami. Temperatura wody jest ciepła i wynosi od 20° C do 28° C. W wodzie można podziwiać duże ławice makreli, barakud oraz olbrzymie rekiny wielorybie (niegroźne dla człowieka), poza tym manty (zwane też diabłem morskim), delfiny i walenie. Zawsze też spotkamy żółwie, mureny i langusty. Właściwie wszystkie

   miejsca nurkowe

   dostarczają niezapomnianych wrażeń, ale znajdujące się w północnej części wyspy zatoki Wafer i Chatham są najbardziej bezpiecznymi miejscami do zakotwiczenia.

   Tuż obok zatoki Chatham znajduje się pierwsze miejsce nurkowe zwane Manuelita. To mała wysepka, z której warto zanurkować dwa razy. W czasie pierwszego nurkowania można zbadać zewnętrzną jej część, sąsiadującą z otwartymi wodami oceanu. Stopniowo opadające zbocze wysepki pokryte jest głazami, za którymi nurkowie mogą się schować i podziwiać ławice rekinów młotów. W szczelinach głazów często chowają się ogromne ilości homarów. W tym miejscu można również obserwować żarłacza galapagoskiego.

   Nurkowanie od wewnętrznej strony Manuelita jest mniej spektakularne, ale i tak wszyscy nurkowie są nim zachwyceni. Występuje tutaj wielka różnorodność gatunków: łososi hawajskich, barwen, ryb mlecznych, papugoryb, ryb motylich, kolcobrzuchów i żółwi. Najciekawszą jednak przygodą, jakiej można tutaj doświadczyć, jest nocne polowanie na rekina białopłetwego. Codziennie wieczorem rekiny zbierają się w ogromną ławicę, gorączkowo skanując nosami podłoże, jeden przy drugim, starając się upolować małe ryby.

   Kolejnym miejscem wartym polecenia jest Dirty Rock - formacja skalna usytuowana na zachodzie wyspy. Swoją nazwę zawdzięcza szczytowi skały, który pozostając na powierzchni, cały pokryty jest ptasim nawozem. Około 25 metrów od głównego masywu znajduje się druga, niższa

   formacja skalna,

   z tym, że całkowicie pokryta wodą. W ciągu jednego nurkowania można opłynąć obie skały. Najciekawszym jednak miejscem jest tunel   między dwiema skałami. Można w nim spotkać zawsze płaszczki i białopłetwe rekiny rafowe. Przy wyjściu z tunelu spotkamy prawdopodobnie rekiny młoty i duże tuńczyki. Mamy również szansę na zobaczenie rekina wielo-rybiego, humbaka i ogromnych mant.

   Ciekawych wrażeń dostarczy Silverado i Vicking Rock. Pierwsze z nich to płytkie miejsce, pokryte piaszczystym dnem z wieloma skałami, znane z ogromnej liczby odwiedzających je rekinów. Viking Rock to z kolei owalny masyw koralowy, którego szczyt sięga prawie powierzchni wody, a ściany opadają na głębokość 40 metrów. Tutejsze szczeliny i jamy zamieszkują homary, mureny, żagiewki, graniki i rozgwiazdy.

   W południowym krańcu Wyspy Kokosowej wyłania się skała Dos Amigos. Zbliżając się do podnóża jej ściany, na głębokości 35 metrów otwiera się ogromne sklepienie. Docierające tutaj promienie słoneczne oświetlają ławice ryb, ukrywających się wśród wapieni. Gra światła odbijającego się od powierzchni oraz niezliczona ilość ryb i rekinów sprawiają niesamowite wrażenie.

   Nurkowania odbywają się zazwyczaj z pokładu łodzi (najczęściej należących do floty Aggressor), wyposażonych w udogodnienia niezbędne nurkom. Każdy z nich powinien czuć się bezpiecznie, bowiem otrzymuje dodatkową bójkę i nadajnik ułatwiający odnalezienie się osób. Nurkuje się zawsze w grupie z przewodnikiem, przy czym nurkowania są relatywnie długie i głębokie.
Warto nadmienić, że spektakularne doznania nurkowe nie są przypadkiem ani żadnym cudem, lecz rezultatem sumiennych działań rządu Kostaryki na rzecz ochrony środowiska.

   Trzeba pamiętać, że na nurkowanie wokół Wyspy Kokosowej powinni wybrać się jedynie doświadczeni nurkowie. Wraki statków, regat i galeonów rozbitych o przybrzeżne skały oraz widok olbrzymich rekinów to wyzwanie dla osób lubiących mocne wrażenia.

   Do XVIII wieku ten rajski skrawek ziemi był mało znany, dopiero na przełomie XVIII i XIX stulecia powstała legenda mówiąca o ukrytym tutaj skarbie z Limy, a także kilku innych pirackich zdobyczach zrabowanych w poprzednich stuleciach. Faktycznie, porośnięta gęstym tropikalnym lasem wyspa mogła być wyśmienitą kryjówką dla ton złota zakopywanych przez piratów na jej stokach lub w naturalnych małych zatokach.

   Na wyspie ukrywali skarby

   sławni piraci.

   Jednym z nich był Dominico Pedro Benitez zwany też Bonito od krwawego miecza - awanturnik, który w latach 20. XIX wieku wraz ze swoją załogą składającą się przeważnie z zabójców i złodziei terroryzował i grabił hiszpańskie galeony pływające po wodach Pacyfiku. Skarby kapitana „Bonita od krwawego miecza" stanowią nieznaczną tylko wartość w porównaniu z tym, co kilka lat później zostało przewiezione na wyspę.

   Na początku XIX wieku hiszpańska władza w Ameryce Południowej zaczęła się chwiać. Coraz więcej prowincji wyłamywało się spod rządów znienawidzonych Hiszpanów i proklamowało suwerenność. Upadek zarysował się wyraźnie w 1820 roku, kiedy argentyński bohater niepodległościowy, generał Jose de San Martin zmierzał do Limy. Zaniepokojony tym faktem hiszpański wicekról oraz przedstawiciele ponad 50 kościołów, postanowili ukryć miejskie złoto i srebro w bezpieczniejszym niż miasto miejscu. Do „skarbu Limy", prócz wielu drogocennych przedmiotów należał także naturalnej wielkości posąg dziewicy Marii. Z pomocą w przewiezieniu cennego towaru zwrócono się do szanowanego brytyjskiego kupca i kapitana Jacka Thomsona.

   Hiszpanie zaproponowali kapitanowi, by ten załadował wszystkie skarby na statek „Dear Mary" i pływał z nimi po morzu, dopóki nie dostanie informacji, że może powrócić do portu. Ale jak to w życiu bywa, wartość ładunku przeważyła... Pewnej nocy Thomson wraz z załogą poderżnęli gardło strażnikowi i po wyrzuceniu jego ciała za burtę, wzięli kurs na Wyspę Kokosową, gdzie ukryli cały skarb ze statku.

   Istnieje jeszcze jedna historia - pirata dżentelmena - Anglika Bennetha Grahama. Graham był marynarzem, biorącym udział w bitwie pod Trafalgarem w 1805 roku. Został po niej mianowany kapitanem Brytyjskiej Marynarki Wojennej i wysłany na wody Pacyfiku jako dowódca fregaty Devonshire, prowadzącej badania geograficzne. W czasie długiej wyprawy dowódca podjął decyzję, żeby Devonshire przekształcić w statek piracki. Załoga chętnie przystała na jego propozycję i przez kilka lat krążyła po morzach, łupiąc kolejne skarby.

   Jak można było przewidzieć, Anglia nie zaakceptowała nowego zajęcia załogi Devonshire.

   W pościg za statkiem wysłane zostały w okolice Wyspy Kokosowej jednostki wojenne. Statek piracki zatopiono, a załoga łącznie z Grahamem została

   wzięta do niewoli.

   Kapitan i jego oficerowie zostali osądzeni i powieszeni. Przebywająca na statku żona Grahama uniknęła stryczka, podając się za służącą. Po 20 latach dowodziła ona wyprawie, mającej na celu odnalezienie ukrytych skarbów. Krajobraz wyspy zmienił się jednak na tyle, że nie było to już możliwe...

   Przez blisko 200 lat na wyspę przybywali ludzie marzący o skarbie. Pierwszym człowiekiem, którego owładnęła myśl, że odnajdzie skarb, był niemiecki marynarz August Gissler. W 1888 roku Gissler założył w Puntarenas - kostarykańskim miasteczku portowym towarzystwo akcyjne „Cocos Island Plantation Com-pany", mające na celu odnalezienie skarbów Wyspy Kokosowej. Młody
poszukiwacz znalazł 50 rodzin, które osiedliły się, zbudowały na wyspie małe osiedle i podporządkowały swoje życie szukaniu zakopanego złota. Niestety, mimo regularnego przekopywania ziemi dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, nikt nie natrafił na ślad bogactwa. Zniechęcone niepowodzeniem rodziny zaczęły opuszczać niegościnną wyspę. Pozostał na niej tylko August Gissler i jego żona Klara. Ostatecznie po 17 latach poszukiwań i znalezieniu jedynie 33 hiszpańskich dublonów (złotych monet) i złotej rękawiczki państwo Gissler przenieśli się do USA. Niemiecki poszukiwacz, pozostał niepoprawnym optymistą do końca swych dni, na łożu śmierci powiedział: - Na Wyspie Kokosowej leżą niezmierzone skarby. Jestem o tym przekonany. Gdybym mógł, zacząłbym natychmiast ponowne poszukiwania.

   Najbardziej dziwaczne poszukiwanie skarbów udało się towarzystwu akcyjnemu Treasure Recovery Ltd., które sprzedawało świadectwa udziałowe, posługując się Petrusem Bergmansem - człowiekiem o bardzo interesującym życiorysie. Petrus Bergmans wraz ze swoim kolegą znalazł się na wyspie jako rozbitek. Pewnego dnia, gdy przemierzał dżunglę w poszukiwaniu żywności, wpadł w dziurę, która okazała się jaskinią. Na ziemi zobaczył wielkie ilości złota i srebra, pewną liczbę

   przedmiotów sakralnych

   oraz szczerozłote figury 12 apostołów. Obok stały skrzynie pełne ozdób i klejnotów. Bergmans zabrał z jaskini trochę skarbów i zwój pergaminu, który dzisiaj znajduje się w muzeum w San Francisco. Dwaj rozbitkowie wrócili na wyspę w ramach „Treasure Recovery Expedi-tion" i choć bardzo się starali, nie znaleźli miejsca z bogactwami, które wcześniej widzieli.

   W następnych latach najazdy poszukiwaczy trwały w najlepsze, lecz tak jak dotychczas przyjeżdżali głównie amatorzy, to w roku 1981 przyszła kolej na najlepiej, według prasy, wyposażoną wyprawę poszukiwawczą. Sprzęt ekspedycji nr 81 ważył kilka ton, począwszy od narzędzi dentystycznych po paliwo do generatora, silnika zaburtowego i kochera, a skończywszy na wyposażeniu filmowym i dźwiękowym. Niestety, i tym razem ekspedycja zakończyła się fiaskiem.

   Złoto złotem, ale nietknięta przez człowieka natura oraz możliwość bliskiego z nią obcowania to największy skarb, jaki można tutaj znaleźć. Gorąco polecam.

 

   EMILIA KUNIKOWSKA

   ŹRÓDŁO: ANGORA-PERYSKOP nr 17, 25 kwietnia 2010, zdjęcia Bob Baer

 

 

  • /poznaj-wiat/298-na-wasne-oczy/3176-na-wasne-oczy-brugia-pikna-pani-belgia
  • /poznaj-wiat/298-na-wasne-oczy/3150-na-wlasne-oczy-magiczny-wiat-chiny