Wyrwana ze szponów wiecznej ciemności (2) - Niezwykła przemiana

NIEZWYKŁA PRZEMIANA

Historia życia Heleny Keller przypominać może baśń o brzydkim kaczątku z którego wyrasta wspaniały, piękny, szlachetny łabędź.

Jaka była mała Helenka do chwili spotkania z Anną Sullivan i do czasu pierwszej ważnej lekcji dotyczącej zachowania, a ściślej rzecz ujmując - dyscypliny? Gdy Helena miała 6 lat, rodzina była zdesperowana. Opiekowanie się Heleną przerastało siły najbliższych. Kate Keller (matka ) przeczytała w książce Charlesa Dickensa o fantastycznej pracy wykonanej z innym, głuchoniewidomym dzieckiem - Laurą Birgman. Gdy po tym fakcie usłyszała opinie, iż jej córka nigdy nie będzie słyszała ani widziała, udała się do lokalnego eksperta zajmującego się problemami głuchych dzieci. Tym ekspertem był Alexander Graham Bell, wynalazca telefonu, który w tym czasie koncentrował się na swoim prawdziwym powołaniu - uczeniu głuchych dzieci. Za jego namową Kellerowie napisali do dyrektora Instytutu Perkinsa i stowarzyszenia na rzecz niewidomych Michaela Anagnosa i poprosili o pomoc w znalezieniu Helenie nauczyciela. Michael Anagnos natychmiast zajął się sprawą i polecił byłą uczennicę swojej instytucji - Annę Sullivan.


Co zastała Anna Sullivan po przyjeździe do domu Kellerów? Rodzice Heleny spostrzegali ją jako dziecko cudem wyrwane śmierci, a jej upośledzenie zdawało się w ich mniemaniu tłumaczyć wszelkie wybryki i ogólnie nieakceptowane formy zachowania. Ich wielka miłość i pobłażliwość doprowadziła do tego, że Helena robiła, co chciała, była niecierpliwa, wybuchowa, krnąbrna. Tłukła talerze, lampy i terroryzowała całe otoczenie swoim wrzaskiem. Gdy dodamy do tego jej siłę, niezmordowaną energię i ruchliwość, okaże się, że w takich warunkach staje się dzieckiem nie do ujarzmienia. Krewni uważali ją za potwora i chcieli umieścić w zakładzie.

Oczywistym jest, że dziewczynka z powodu utraty wzroku i słuchu nie mogła nauczyć się podstawowych norm społecznych na zasadzie naśladownictwa. Nikt tez nie próbował w żaden sposób modelować jej zachowań z bardzo prostego powodu, nie wiedziano jak można do niej dotrzeć, jak porozumieć się w tej trudnej kwestii. Helena wypracowała na własny użytek system znaków dotyczących rodziny i podstawowych potrzeb, których zaspokojenia zawsze domagała się bezwzględnie.

Wobec powyższych faktów, pierwszym i zasadniczym zadaniem jakie postawiła sobie jej nauczycielka, było znalezienie sposobu "na zdyscyplinowanie jej i wzięcie w karby, ale tak, aby nie przeciągać struny". Doszła jednak do wniosku, że nie będzie to możliwe razem z rodziną, która pozwalała zawsze Helenie na wszelkie wybryki, jednocześnie była świadoma tego, że na nic zdadzą się wszelkie próby uczenia dziewczynki czegokolwiek, dopóki nie nauczy się ona być posłuszną nauczycielce. "Dziecko powinno być odseparowane od rodziny co najmniej na kilka tygodni" by nauczyć się polegać na Annie, słuchać jej, a dopiero wówczas będzie ona mogła zdziałać coś pozytywnego. Tak tez się stało. Wystarczyły dwa tygodnie spędzone z nauczycielką w małym domku by "dzikie stworzonko sprzed dwóch tygodni przekształciło się w łagodne dziecko."

Pomimo ogromnych trudności z przekonaniem rodziców co do zasad, jakie stosowała nauczycielka pozostała ona nieugięta i broniła małą Helenkę przed nadmierną pobłażliwością matki i ojca.

Innym elementem nauki przystosowania była nauka dobroci i szacunku dla innych. Gdy pewnego dnia murzynka służąca w domu Kellerów sprzeciwiła się jakiejś zachciance dziecka, spotkała się z bardzo agresywną reakcją w postaci kopania. I w tym wypadku udało się Annie Sullivan dotrzeć do wrażliwości Helenki. Posługując się alfabetem palcowym, który mała już opanowała i słowami jakie już znała, nauczycielka przekazała jej wiele treści dotyczących niestosowności powyższego zachowania i niejako zmusiła dziewczynkę do przeproszenia służącej.

Gdy Helenka Keller nauczyła się już odczytywać pismo Braila oraz wypukły druk, zaczęła sama czytywać książki przeznaczone dla osób niewidomych a tym samym uczyć się zasad funkcjonowania w społeczeństwie. Bywała w domach przyjaciół rodziców, na zabawach dziecięcych. Uwielbiała towarzystwo, bardzo cieszyła się gdy dzieci, z którymi przebywała, uczyły się palcować by móc się z nią porozumieć. Sama Helenka zaczęła z czasem wykazywać ogromnie wiele cierpliwości i zrozumienia, gdy w czasie prób nauczenia alfabetu palcowego, któreś dziecko miało z tym kłopoty.

O jej głębokim zrozumieniu norm społecznych, jak tez wrażliwości na drugiego człowieka może świadczyć fakt, iż jako jedenastoletnia dziewczynka postanowiła na miarę swoich możliwości pomóc chłopcu, tak jak ona głuchociemnemu. Różnica miedzy obojgiem dzieci była znaczna, jeśli wziąć pod uwagę możliwości materialne. Rodzice Helenki byli ludźmi średnio zamożnymi, których jednak stać było na kształcenie i rehabilitację dziewczynki. Wspomniany chłopiec stracił wzrok i słuch mając 4 lata, jego matka umarła a ojciec był zbyt biedny, by się nim opiekować. I tu wkroczyła do akcji Helenka, rozesłała listy do wszystkich swoich znajomych, z prośba o pomoc finansową, także z jej inicjatywy urządzono przyjęcie, z którego datki zostały przeznaczone na naukę chłopca.

Jak napisała Eleonora Roosvelt w słowie wstępnym do książki Heleny Keller "Historia mojego życia", Helena przez całe życie, skoro tylko uzyskała możność czynienia tego, wspomagała bliźnich.

I tak mała, nieświadoma, zbuntowana, dziewczynka zmieniła się z samolubnej i zamkniętej w kokonie poczwarki w przepięknego motyla, który cieszy oczy i dusze wszystkich, którzy spotkali go na swej drodze. 

Helena Keller, HISTORIA MOJEGO ŻYCIA, Czytelnik, Warszawa 1978
Alicja Kaczyńska, HELENA KELLER,
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1998
Edyta Starostka, MROK I CISZA, Portal Psychologia

  • /pisane-noc/543-wyrwana-ze-szponow-wiecznej-ciemnoci-/4109-wyrwana-ze-szponow-wiecznej-ciemnoci-3-edukacja-heleny-keller-i-jej-podroe
  • /pisane-noc/543-wyrwana-ze-szponow-wiecznej-ciemnoci-/4090-wyrwana-ze-szponow-wiecznej-ciemnoci-1