Potrzebujemy lotniska
SAMOLOT BĘDZIE LECIAŁ jeszcze 6 minut i 45 sekund. Był na 3 000 m i ciągle tracił wysokość. Kapitan zdał sobie sprawę, że nie dolecą do Atlanty. Tylko powiedział, że muszą znaleźć blisko lotnisko, a już drugi pilot Matt Warmerdam łączył się z kontrolą lotów w Atlancie.
- Ciągle opadamy. Potrzebujemy lotniska natychmiast i.... niech podjadą strażacy i wozy ratownictwa.
Centrum kontroli lotów poinformowało, że około 18 km od nich pod Carrollton jest lotnisko. Skręcili na Carrollton.
Robin Fech starała się uspokoić pasażerów. Przekonywała, że mogą lecieć i lądować na jednym silniku.
- Proszę sprawdzić, czy pasy są dobrze zapięte i dociągnięte - prosiła i przypominała procedurę awaryjnego lądowania.
Potem szła wąskim przejściem i sprawdzała, czy każdy potrafi przyjąć właściwą postawę, poprawiała uniesienie łokci czy pochylenie głowy. Zapytała ludzi siedzących przy wyjściach awaryjnych, czy podejmą się ich otworzenia, gdy samolot się zatrzyma.
- Nie, nie! - gwałtownie odmówiła jedna z kobiet.
Chciała się przesiąść do męża, który usiadł w innym rzędzie, bo tam miał więcej miejsca na nogi. Robin Fech spytała, kto na ochotnika zechce zająć się otwarciem tego wyjścia awaryjnego.
- Ja - z fotela uniósł się wysoki, lekko siwiejący Bond Rhue, prawnik z Departamentu Sprawiedliwości.
Większość pasażerów nie znała się nawzajem. Prawie nikt się nie odzywał. Wielu wpatrywało się to w Robin Fech, to w skrzydło.
Specjalista komputerowy David McCorkell wierzył, że wylądują zgodnie z zapowiedzią stewardesy. Martwił się tylko, że wydał marne kilkaset dolarów, wynajmując samochód w Gulfport.
- ASE 529, straciliśmy was z ekranu. Jaką macie wysokość? - pytał kontroler z Atlanty 2 minuty 57 sekund przed końcem lotu. Spadali, wciąż spadali, znajdowali się poniżej zasięgu radaru.
- Jesteśmy na tysiąc czterysta - odpowiedział Matt Warmerdam.
Na wysokości 1 400 m, gdzie powietrze jest trochę gęściejsze, prędkość opadania samolotu nieco zmalała, lecz wciąż była o wiele za duża. Chwilę później znacznik lotu 529 znów pojawił się na ekranie radaru kontroli lotów.
- Mamy was z powrotem.
Od lotniska pod Carrollton dzieliła ich warstwa chmur i 13 km.
- Możemy przejść do lotu z widzialnością - stwierdził Ed Gannaway.
Tłumaczenie: ADAM ZUGAJ
- /pisane-noc/292-9-miniut-20-sekund/1380-ranny-ptak
- /pisane-noc/292-9-miniut-20-sekund/1378-co-si-u-diaba-dzieje