Jedyna nadzieja

 

 

Anne Kristin zniknęła bez śladu, a dochodzenie utknęło w martwym punkcie. - Jest pan naszą jedyną nadzieją - błagali detektywa rodzice zaginionej Norweżki.

OLA THUNE siedział właśnie przy biurku w swoim biurze w Oslo, kiedy spoza piętrzącej się przed nim góry papierów, zobaczył wchodzącego do pokoju starego mężczyznę. 63-letni przygarbiony i wymizerowany, robił wrażenie kogoś, kto postarzał się przedwcześnie.

Półtora roku wcześniej żona Jensena, Marit, zabrała ich jedyną córkę, Annę Kristin, na tygodniowy urlop na Fuerteventurę, jedną z hiszpańkich Wysp Kanaryjskich. Wieczorem w przeddzień planowanego powrotu do domu, dwudziestodwuletnia studentka zniknęła bez śladu. Od tamtej pory Jensenowie poszukiwali córki. Hiszpańska i norweska policja umyły ręce, odmawiając zajmowania się dalej tą sprawą. Nikt nie widział możliwości jej rozwikłania.

- Dziewczyny zawsze znikają - wzruszając ramionami powiedział jeden z policjantów. Johan i Marit wydali wszystkie oszczędności na prywatne śledztwo i nawet zwracali się o pomoc do jasnowidzów, żeby odnaleźć córkę.

- Jest pan naszą ostatnią nadzieją - powiedział Jensen Thune'owi, pracującemu w KRIPOS, znakomitej brygadzie śledczej, nazywanej często norweskim Scotland Yardem. - Nie mamy już pieniędzy, ale został nam jeszcze dom. Niech pan go weźmie i odnajdzie naszą córkę.

Ola Thune już wcześniej zainteresował się tą sprawą. Zbiegiem okoliczności był na wyspie Fuerteventura w lutym 1990 roku, w tym samym czasie co Annę i Marit. Ola specjalizował się w udzielaniu pomocy miejscowej policji w rozwiązywaniu szczególnie trudnych spraw, a kiedy usłyszał o zaginięciu dziewczyny z Norwegii, doszedł do wniosku, że ma szczególne kwalifikacje po temu, by pomóc Hiszpanom w prowadzeniu śledztwa. Ale norweska policja nie przedłużyła mu pobytu na wyspie. W ten sposób Ola miał związane ręce i mógł jedynie obserwować działania hiszpańskiej policji. Jego zdaniem kierowała się ona najlepszymi intencjami, ale nie podjęła właściwych kroków, które mogłyby doprowadzić do ustalenia, co się stało z Annę Kristin. Od tamtej pory zaczął udzielać prywatnie rad zrozpaczonym rodzicom, poszukującym zaginionej córki.

Teraz stał przed nim ojciec Annę Kristin, którego cierpienie potęgował mur obojętności, jaki napotykał ze strony władz. - Przecież nie mogę zająć się tą sprawą, nie mając oficjalnego pozwolenia - myślał Thune. Ciężko pracował, żeby zostać jednym z czterech głównych inspektorów wydziału dochodzeniowego. Nie mając jeszcze 40 lat, mógł się spodziewać, że ma przed sobą długą i interesującą karierę zawodową. Popatrzył w smutne oczy Jensena. Nie miał wątpliwości, że powinien pomóc temu człowiekowi - nawet jeśli miałoby się okazać, że wybrał się z motyką na słońce.

 


Przegląd Reader's Digest 1995
Tłumaczenie: Adam BUDZYŃSKI

  • /pisane-noc/286-tajemnica-wysp-kanaryjskich/1300-tajemnice-kartotek