Cudowne dziecko

 

 

Anissie, która na pewien czas musiała zrezygnować ze szkoły, wiadomość dodała nowych sił. Lekarze wyjaśnili, że jeżeli Marissa przy urodzeniu będzie miała normalną wagę i wzrost, będą jej mogli pobrać szpik, gdy skończy sześć miesięcy.

Ale przyszłość zastawiała nowe pułapki. Do Ayalów zadzwoniła miejscowa dziennikarka z pytaniem, co słychać. Anissa odpowiedziała, że mama jest w ciąży i wszyscy mają nadzieję, że dziecko okaże się odpowiednim dawcą. Nikt w rodzinie nie robił z tego przecież wielkiej tajemnicy.

Nazajutrz cała historia ukazała się na pierwszej stronie wychodzącego w San Gabriel Yalley dziennika Tribune. Następnie przedrukował ją Los Angeles Times i dodał komentarz: "Niezwykle rzadko się zdarza, żeby dziecko było poczęte po to, by stało się dawcą szpiku dla chorego członka rodziny. W przeciwieństwie do dorosłych, dzieci nie mogą wyrażać świadomej zgody na podobne zabiegi medyczne".

Ayalowie byli wstrząśnięci. Ich ściśle prywatna sprawa stała się własnością publiczną. Podjęta z takim trudem i głęboko przeżywana decyzja miała być teraz na chybcika oceniana przez obcych ludzi. Odrzucali prośby o wywiady, mieli nadzieję, że szum ucichnie.

Nie ucichł. Wyglądało na to, że każdy ma coś do powiedzenia i robi to, nie przebierając w słowach. Samozwańczy stróże moralności potępiali na łamach prasy "wykorzystywanie ciała niemowląt". Miało się wrażenie, że nie chodzi tu o pobranie szpiku w znieczuleniu, lecz o amputację. Zajadłe ataki kosztowały Mary wiele przelanych łez. Chowała się w jakimś zakamarku domu, sam na sam z własnym sumieniem i modliła się o wytrwałość.

Któregoś dnia Abe zauważył głośno, że sposób, w jaki cała sprawa jest przedstawiana, przynosi szkodę całemu programowi pozyskiwania potencjalnych dawców szpiku.
- Musimy przedstawić nasz punkt widzenia - stwierdził.

Wkrótce historia rodziny Ayalów wypełniła szpalty gazet i programy telewizyjne. Była nawet tematem głównego tekstu w znanym tygodniku Time. Artykuły i programy spełniły swój cel, sprostowały podstawowe nieporozumienie - transplantacja szpiku nie ma nic wspólnego z pobieraniem do przeszczepów organów wewnętrznych.

W obronie Ayalów stanęli ludzie uznani za autorytety w dziedzinie etyki medycznej. Arthur Caplan (obecnie dyrektor Centrum Bioetyki na Uniwersytecie Pensylwania) zwrócił uwagę, że ludzie mają dzieci, ale często nie zastanawiają się nawet dlaczego. Zdarza się też czasem, że dają życie dziecku, by mieć spadkobiercę, by zaspokoić własne marzenia lub by mieć dodatkową parę rąk do pracy na farmie - jak to miało miejsce w przeszłości.
- W przypadku Ayalów narodzenie dziecka ma, przynajmniej częściowo, podłoże humanitarne - konkludował Caplan.

Podobnego zdania był dr Norman Fost, pediatra i etyk na wydziale medycyny Uniwersytetu Wisconsin.
- Ze wszystkich powodów, dla których ludzie mają dzieci, ratowanie życia wydaje mi się jednym z najlepszych - pisał dr Fost. Chyba najlepszymi sędziami są ci, którzy sami doświadczyli tego, co Ayalowie. Pewne małżeństwo napisało do Los Angeles Timesa.
- Jako rodzice chłopca, który w wieku 16 lat zmarł na białaczkę, cieszymy się szczęściem rodziny Ayalów. Żałujemy, że przed 26 laty my nie mieliśmy podobnego wyboru! Czy powiększenie się rodziny o to "cudowne dziecko" może wzbudzać jakiekolwiek kontrowersje?



 

Przegląd Reader's Digest 1997
Tłumaczenie: Grzegorz Gortat

 
  • /pisane-noc/282-cud-narodzin-przeciw-mierci/1287-radosna-niespodzianka
  • /pisane-noc/282-cud-narodzin-przeciw-mierci/1285-na-imi-ma-marisa