W szczękach krokodyla (1)

 

 

OWEGO DNIA byto strasznie gorąco i duszno. Sandy Rossi marzyła o wieczornej kąpieli przed kolacją. Obozując w afrykańskiej dżungli, nie mieli bieżącej wody, korzystali z sąsiedztwa rzeki Epulu.

27-letnia Sandy przyjechała tu przed trzema miesiącami, miała opiekować się dziećmi Johna i Teresy Hartów. Byli to przyrodnicy z Nowego Jorku. Badali właśnie przeogromny las Ituri położony w środkowym Zairze. Rodzice Sandy mieszkali w stanie Missouri. Córka powiedziała im, że lepszej pracy nie mogła sobie wymarzyć.

Był 14 marca 1993 roku. Jasnowłosa Sandy weszła do wody z dwójką dzieci.... Niebawem dołączył do nich 28-letni Ken, który asystował przy badaniach państwa Hartów. Sandy spojrzała na zegarek: była godzina 18.10.
- Najwyższy czas wychodzić z wody. Zaraz się ściemni - zawołała.

Ken zaprowadził na brzeg ociągające się dzieciaki, podczas gdy Sandy zanurzona do pasa, namydliła swoje gęste, sięgające ramion włosy. Potem nachyliła się, żeby je opłukać.

Na powierzchni wody pojawił się nagle wielki łeb i żółte ślepia. Krokodyl zauważył ofiarę poruszającą się w wodzie.

Potężne cielsko mierzące 2,5 metra, a ważące 140 kilogramów, bezgłośnie zanurzyło się pod lustro wody, szponiaste łapy przylgnęły do tułowia. Ruch mocnego ogona i bestia pomknęła w mętnej wodzie.

Ciach! Zwalona z nóg Sandy upadła. Zakrztusiła się wodą, rozdzierający ból przeszył jej lewe przedramię. Czuła tuż obok siebie dziką, prymitywną siłę. Krokodyl!

W pierwszej chwili instynktownie pomyślała o dzieciach. Trzeba ostrzec Kena. Zaparła się nogami o piaszczyste dno i wynurzyła głowę. Odwrócony plecami Ken stał po kolana w wodzie, zaledwie 3 metry dalej. Za nim Sandy zobaczyła dzieci wycierające się na brzegu rzeki.
- Krokodyl! - parsknęła. Ken zganił ją wzrokiem.
- Głupie żarty.

Bestia znów bez trudu, jak szmacianą lalkę, wciągnęła ją pod wodę. Ogromne szczęki uzbrojone w 70 zębów wpijały się mocno w ciało ofiary, przytrzymując ją pod wodą. Sandy tonęła. Od bólu w miażdżonych kościach przedramienia robiło się jej słabo.

Jeszcze moment, a ten potwór powlecze mnie ze sobą i pożre. Ken nie ma pojęcia, co się dzieje. Wolną ręką sięgnęła z drugiej strony łba, gdzie z paszczy wystawała lewa ręka i mocno splotła dłonie. Znów zaparła się nogami, żeby się podnieść. Gdy tylko jej usta znalazły się nad powierzchnią wody, krzyknęła:
- Krokodyl!

Ken zamarł. Sandy stała do pasa w wodzie, z trudem ciągnąc za sobą ogromny, wstrętny, zielony łeb. Jej lewa ręka tkwiła w zaciśniętych, potwornych szczękach. W mgnieniu oka ponownie zapadła się pod wodę. Ken rzucił się za nią.
- Trzyma mnie za rękę! - Sandy znów zdołała się wynurzyć.

Ken chwycił ją od tyłu za ramiona i próbował iść w stronę brzegu.
- Nie daj się, Sandy - powtarzał.

Niespodziewanie powierzchnia wody się uspokoiła. Ken dobrze wiedział, że krokodyle rzadko kiedy rezygnują ze swojej zdobyczy. Rocznie, w podobnych okolicznościach, zabijają około 400 osób.

Ken trafił ręką na coś pod wodą. Dreszcz przebiegł mu po plecach, kiedy zdał sobie sprawę, że to łeb krokodyla. Palcami wymacał rzędy krwiożerczych zębów zaciśniętych na nadgarstku Sandy. Wielkie Nieba, on ją ciągle trzyma.

Rozpaczliwie próbował rozewrzeć szczęki gada, ale wydawały się jak zespawane. Bez ostrzeżenia krokodyl zaczął nagle obracać się jak oszalały, porywając ze sobą Sandy. Ken mocno chwycił dziewczynę w pasie.

Jeżeli nie poluzuję, bestia urwie jej rękę. Nie pozostało mu nic innego, jak puścić Sandy i bezradnie przyglądać się, jak przyjaciółka wiruje pod wodą. Jej miodowozłote włosy i blada twarz migały wokół kręcącego się zwierzęcia. Ken poczuł się bezsilny wobec potęgi tego potwora. Jak pokonać krokodyla gołymi rękami?

Gwałtowne ruchy spowodowały, że kości Sandy zaczęły pękać jak kruche gałązki. Wściekłość na bestię rozszarpującą jej ciało na kawałki okazała się większa niż strach i ból. Sandy pomyślała, że za wszelką cenę będzie walczyć.

Niech bierze moją rękę, ale nie oddam mu życia. Nie chcę umierać w ten sposób! Sandy nieraz już udawało się wykaraskać z różnych opresji. Była opanowana i bystra. Teraz też starała się zachować zimną krew. Co wiem o krokodylach? Przez myśl przemknęła jej scena z filmu Krokodyl Dundee. Mick Dundee mówił, że krokodyle robią swoim ofiarom karuzelę, żeby je utopić.

Więc on nie tylko chce mnie odciągnąć od brzegu, on mnie topi.

Muszę wytrzymać, potem zaczerpnę powietrza

NAGLE BESTIA przestała się kręcić, legła bez ruchu, przytrzymując ofiarę pod wodą. Dziewczyna sięgnęła nogami dna i odepchnęła się do góry.
- Nie daj się! - zawołał Ken, kiedy wynurzyła głowę i nabrała powietrza. - Pomogę ci.

Kręciło jej się w głowie, ogarnęły ją mdłości. Przypomniała sobie, jak ktoś kiedyś mówił, że drapieżniki puszczają swoje ofiary, jeśli uderzy się je pięścią po nosie. Grad ciosów zadanych zdrową ręką spadł na pysk bestii.

Ken wymacał pod wodą twarde gałki oczne krokodyla. Nacisnął je mocno kciukami, lecz oczy skryły się pod potrójną warstwą skórzastych powiek przypominających pancerz. Klnąc, chwycił gada oburącz za gardło, ten jednak ani drgnął. Do tej pory krokodylowi udało się odciągnąć ich około 7 metrów od brzegu, w miejsce, gdzie nurt stawał się bardziej rwący. Sandy musiała stać na palcach, żeby choć trochę wynurzyć głowę.

Ken obawiał się, że mocniejsze szarpnięcie może urwać rękę Sandy, schwycił więc zwierzę za łeb i ciągnął bestię z całych sił do brzegu. Sandy starała się mu pomóc, jak tylko mogła, niepomna na rozdzierający ból w ręce.
- Pokonamy go! - była zdecydowana na wszystko.

Ken okładał potwora pięścią, przypominało to jednak walenie w czołg. Twarz Sandy była blada, skrzywiona z bólu, ale pełna uporu. Liczy na mnie. Nie wolno mi jej zawieść - myślał Ken.

Wspólnymi siłami, dysząc z wyczerpania, walcząc o każdy centymetr, zbliżali się do brzegu rzeki. Kiedy woda sięgała im do pasa, Ken spojrzał przez ramię - mieli jeszcze do pokonania niecałe dwa metry. Tak blisko. Rety! Ni stąd, ni zowąd krokodyl znowu zaczął morderczą karuzelę, odrzucając Kena na bok.

Sandy zacisnęła zęby w momencie, kiedy znikała pod wodą. Przylgnę do bestii i będę się obracać razem z nią, wtedy może przeżyję. Bardziej obawiała się utonięcia niż samego krokodyla.

 


Przegląd Reader's Digest 1997

Tłumaczenie: Michał Ignar



  • /pisane-noc/280-w-szczkach-krokodyla/1276-w-szczkach-krokodyla-2
  • /pisane-noc/280-w-szczkach-krokodyla/1274-w-szczkach-krokodyla