Idealny wiek

 

 

Był czerwiec 1973 ROKU. Właśnie skończyłam liceum, a moja rodzina zaplanowała weekend nad morzem, gdzie rodzice mieli domek letniskowy.

Opalałam się za domem, czekając, aż wszyscy zbiorą się do wyjazdu.
- To twój idealny wiek. Nigdy nie będziesz wyglądała piękniej - usłyszałam głos mamy.

- Idealny wiek? O co ci chodzi? Spojrzałam pytająco na mamę. - To taka moja koncepcja, ktorą nabiłam sobie głowę - odpowiedziała. - Kiedy byłam mała, zastanawiałam się, jak wyglądają ludzie, kiedy idą do nieba

Czy wyglądają na wiek, w którym umarli, czy młodziej? Bardzo chciałam wierzyć, że Pan Bóg pozwoli wszystkim zachować na zawsze idealny wiek, najpiękniejszą twarz i ciało.

Myślałam o tym, kiedy wchodziłyśmy później razem do domu, do kuchni.
- Mamo, a jaki jest idealny wiek Robina? - sądziłam, że będzie zaskoczona takim pytaniem, ale ona odwróciła się do mnie z uśmiechem.
- Półtora roczku. Znasz to jego zdjęcie z piłką, które jest w salonie? Byłam taka szczęśliwa, że udało mu się pozować i nie upuścić piłki. Nie masz pojęcia, jakie to było wtedy osiągnięcie.

Oczywiście, znałam tę fotografię. Jedno z nielicznych zdjęć Robina, jakie oprawiliśmy w ramki.
- Jest czarno-białe ciągnęła mama - ale Robin ma na nim takie rozpromienione, pełne skupienia spojrzenie. Miał wtedy jasne włoski, nie takie ciemne jak teraz. Ludzie zaczepiali mnie na ulicy... taki był śliczny - pokiwała głową.

Pomyślałam o tym, ile razy przez te lata jeździła do Rosewood, żeby przywieźć Robina do domu na weekend, święta, urodziny. Często wpadała do niego w tygodniu, żeby mu coś zawieźć - aparat fotograficzny, film, podręczniki, pościel w wesołe wzorki.

Stawała na głowie, żeby pokój szpitalny przypominał dom. Robiła wszystko, żeby nasz Robin był szczęśliwy.

Kilka sekund czekałam, że może powie coś więcej, ale zaczęła pakować jedzenie na wyjazd.
- Ech, to było dawno temu - powiedziała wreszcie. - Robin świetnie sobie radzi w nowej pracy. Jak tak dalej pójdzie, wypiszą go z Rosewood. Przyjedzie dziś autobusem. Jest taki dumny, że umie poruszać się sam. A jutro rano Poiły przyjedzie z Filadelfii.

Później tego dnia tata odebrał Robina z dworca. Kiedy pakowaliśmy samochód, Robin złapał pudło z zeszytami, które wystawiłam do wyrzucenia. Spytał, czy może je sobie wziąć.
- A po co ci zeszyty Jackie? - zapytał ojciec.
- Tato, ja już nie jestem opóźniony - odparł Robin. - Chcę się uczyć z zeszytów Jackie, skończyć szkołę jak Jackie. Naprawdę, tato, chcę skończyć z Rosewood. Koniec z Rosewood.

Po drodze podjechaliśmy na stację benzynową. Robin wyskoczył z samochodu. Uwielbiał stacje benzynowe.

Tata napełniał bak, a Robin przecierał przednią szybę. Kiedy machał ręką, usłyszałam, że coś na jego koszuli stuknęło o szkło. To była odznaka - drewniana żółta czwórka z uśmiechniętą twarzą w trójkącie. Coś mi się przypomniało.

Kiedy wsiadł do samochodu, wręczyłam mu niedawno otrzymany w szkole medal.
- To twój, Jackie? Nagroda? Brawo! - powiedział z uśmiechem.
- Teraz jest twój, Robinie - odparłam. - Za ukończenie Rosewood.

Przypiął go sobie nad wielką czwórką na sercu.

Kilka kilometrów dalej wjechaliśmy na polną drogę prowadzącą do naszego domu. Z samochodu zobaczyłam w basenie swoje siostry, Sally i Mary Clark. Mama przyjechała przed nami. Krzątała się na ganku, nakrywała stół do obiadu. Wciągnęłam w płuca słone powietrze, spojrzałam na wodę, na przystań, zobaczyłam łódź rybacką przycumowaną do brzegu. Pogoda wymarzona, bezchmurne niebo.
- Dobry dzień na połów ryb - odezwał się Robin.
- Żebyś wiedział - potwierdził tata, kładąc Robinowi rękę na ramieniu.

Robin spojrzał na rękę taty i rozpromienił się w uśmiechu. To było moje ostatnie lato w domu przed wyjazdem na studia. Ten obraz chciałam zachować, jak najdłużej w pamięci - cała rodzina razem w ten wspaniały ciepły czerwcowy dzień, wszyscy szczęśliwi. Ten obraz zaczął wracać do mnie w snach.




Przegląd Reader's Digest 1998
Tłumaczenie: Anna Kołyszko

 
  • /pisane-noc/279-moje-magiczne-szkieko/1271-kolor-niebieski
  • /pisane-noc/279-moje-magiczne-szkieko/1269-sodkie-sny