Przełom

 

 

Odwiozłem córki do Meriden w stanie Connecticut, do cioci Ann i wujka Franka. Babcia DiGiulio mieszkała bardzo blisko. Odbyłem rozmowę z kierownikiem szkoły, do której miała chodzić Aimee, oraz z jej wychowawczynią. Katie zapisałem do przedszkola. Nowa sytuacja wydawała się interesująca dla wszystkich.

Wynająłem sobie pokój w domu akademickim. Zajęcia odbywały się od poniedziałku do czwartku, więc weekendy mogłem spędzać razem z rodziną w Meriden.

Miałem 33 lata - wiek pozostałych studentów wahał się koło 20. Z moją brodą, musiałem wydawać się tam istnym matuzalemem. Ale zajęcia były interesujące, wykładowcy na wysokim poziomie, a biblioteka - wspaniale zoapatrzona.

Pierwszy rok szybko minął, a jednocześnie czułem jak po okresie wewnętrznego odrętwienia zaczyna budzić się we mnie chęć życia. Trzymałem w ukryciu garść pamiątek - perfumy Chrissie, jej kolczyki, a nawet bluzkę, którą miała na sobie w przeddzień tamtych urodzin Aimee.

Teraz jednak nadszedł czas oderwania się od przeszłości. Napełniłem wannę, wlałem do wody wszystkie pamiątkowe olejki - płyn do kąpieli Chrissie, jej perfumy i wodę kolońską - i urządziłem dziewczynkom "pachnącą kąpiel". Im sprawiłem radość, a uwolnionej szuflady mogłem odtąd używać do innych celów.

Zachodzące we mnie przemiany najwidoczniej nie uszły uwadze dziewczynek, bo pewnego wieczoru, kiedy czytałem im coś na dobranoc, Aimee popatrzyła mi w oczy i powiedziała:
- Nie chcę mieć nowej mamy, tatusiu. Czy ty się znów ożenisz?

Uśmiechnąłem się, słysząc to nieoczekiwane pytanie.
- Może tak, a może nie - odparłem.
- Sam nie wiem. Ale jeśli nawet się ożenię, to na pewno z jakąś bardzo, ale to bardzo sympatyczną osobą.

Moje zapewnienie miało dwa zbawienne skutki. Po pierwsze, uświadomiło Aimee, że jestem nie tylko ojcem, ale także dorosłym człowiekiem mającym prawo do własnego życia. A po drugie - dało jej ufność, że kobieta, którą poślubię musi być dobrą, wyjątkową osobą, zdolną pokochać nie tylko mnie, ale także moje dzieci.

Jednakże pytanie Aimee dało mi do myślenia. Nie miałem zamiaru żenić się po raz drugi. I to nie z powodu Chrissie. Ostatecznie w ciągu 10 lat wspólnego życia poznaje się swojego partnera, wiedziałem więc, co powiedziałaby mi dzisiaj Chrissie: "Bądź szczęśliwy. Ożeń się ponownie, jeśli tylko będziesz miał ochotę".

Rzecz w tym, że ja nie chciałem się do nikogo przywiązywać. Bałem się znowu utraty. To, co się wydarzyło, było jak piorun z nieba. Więc chociaż zdawałem sobie sprawę, że nie sprawił tego żaden zły czar ani przekleństwo, to jednak potrzebowałem czasu, żeby się o tym upewnić.





 



Przegląd Reader's Digest 1996
Tłumaczenie: Ewa Krasińska

  • /pisane-noc/197-y-od-nowa/968-list-do-chrissie
  • /pisane-noc/197-y-od-nowa/966-a-jednak-plany-na-przyszo