Przygarbiony

 

 

Celeste zatelefonowała z Rzymu zanim jeszcze Damon poszedł do szpitala. Zachwycona przez pół godziny opisywała wszystko, co widziała: Kaplicę Sykstyńską, Koloseum, Panteon. Damon tkwił przy telefonie, choć pot spływał mu z czoła i z bólu zagryzał wargi. Kiedy zaczął mówić, nie sposób było wyczuć w jego głosie, że tak naprawdę nie jest aż tak bardzo przejęty włoskimi przeżyciami Celeste.

Kiedy Celeste znów zadzwoniła, Damon był prawie od tygodnia w szpitalu. Powiedzieliśmy jej, że spuchło mu kolano i łokieć i że potrzebuje specjalnej opieki. Przyjęła to do wiadomości, po czym dalej opowiadała mi o tym, co zwiedzała we Florencji.
- Powiedzcie proszę Damonowi, że "snop boskiego światła" istnieje naprawdę - powiedziała.
- Snop boskiego światła?
- Tak nazywamy promienie światła, które padają zza chmur na renesansowych obrazach. Proszę mu powiedzieć, że przyjechałam do Florencji akurat po popołudniowej burzy i kiedy zachodziło słońce, chmury miały złote obrzeża, a snop boskiego światła padał prosto na Pałac Pittich, zupełnie jak na obrazach.

Zapanowała chwila ciszy. Potem Celeste dodała cicho:
- Proszę mu powiedzieć, że cały czas o nim myślę i że płakałam, kiedy ujrzałam to światło, a jego nie było przy mnie.

Gdy Celeste wróciła do domu kilka tygodni później, Damon był jeszcze w szpitalu. Prawie cały swój czas spędzała razem z nim, aż do chwili, kiedy musiała wrócić na uniwersytet.

Wreszcie Damona zwolniono ze szpitala i na trochę wrócił do nas, by nabrać trochę sił. Zobaczyłem kiedyś, jak siedzi na werandzie i wpatruje się w lśniącą taflę zatoki, gdzie mały hydroplan szykował się do lądowania. Zauważyłem, że po policzkach płyną mu łzy. Cicho usiadłem obok niego.
- Tato, jak cudownie jest żyć - powiedział.

Do końca 1988 roku wszystko właściwie układało się pomyślnie, chociaż Damon zrezygnował ze studiów i całą energię skupił na prowadzeniu w domu własnego wydawnictwa. Nie uważał siebie za człowieka chorego. O swojej chorobie AIDS mawiał "moja sprawa", a o artretyzmie "to". Kiedy miał naprawdę duży krwotok, kwitował to stwierdzeniem: "To tylko głupie krwawienie".

Na początku 1989 roku okazało się, że AZT (azidothymidine), lek, który Damon zażywał w celu zahamowania postępu AIDS, wyniszcza organizm. Tak więc walczył teraz z anemią i mdłościami spowodowanymi przez AZT w nadziei, że jakoś sobie z nimi poradzi, jeśli tylko uda się opóźnić postępy AIDS. Stawał się coraz bledszy i wątlejszy, aż wydawało się, że uszła z niego cała energia, a liczba czerwonych krwinek spadła do połowy, lub nawet jeszcze bardziej. Takie pogarszanie się jego stanu trwało zazwyczaj około dwóch tygodni. Potem szedł do szpitala na pełną transfuzję i wracał do domu wieczorem, z różowymi policzkami, pełen energii.

Ale pewnego ranka, przy śniadaniu, Damon zaczął mieć problemy z oddychaniem. Nagle z trudnością zaczął łapać powietrze, przyciskając ręce do piersi. Łatwo było postawić diagnozę, ponieważ było to bardzo typowe dla AIDS zapalenie płuc. Miliony bakterii pneumocistis carinii wypełniły jego płuca i groziło mu uduszenie się. Podano mu jednak silnie działający antybiotyk i choroba została opanowana.

Ale kiedy Damon opuszczał szpital, z niepokojem zauważyliśmy, że zaczął powłóczyć nogami i chodzi teraz przygarbiony, jak człowiek bardzo stary lub poważnie chory. Skórę na twarzy miał bardzo napiętą i czasami można było pod nią zobaczyć zarysy czaszki. Linia włosów na czole przesuwała się coraz bardziej ku tyłowi, a sterczące niegdyś do góry włosy wydawały się teraz rzadkie i nierówne, jak po kiepskim ostrzyżeniu.

Kryzys zdrowotny nie był dla Damona niczym nowym. Zawsze umiał stawić mu czoło i wychodził z niego silniejszy niż przedtem. Teraz jednak wyraźnie gasł w oczach. Potrafił godzinami siedzieć w samotności, kiwając się i nic nie mówiąc.

Coraz większym wsparciem była dla niego Celeste, która w miarę, jak dawny Damon słabł, musiała być silna za dwoje. Kiedy się poznali, była cicha i zadowolona, kiedy on mówił. Teraz ona podtrzymywała rozmowę.

Damon przyjmował mieszankę leków, których uboczne skutki były zatrważające. Czasami cierpiał na ostre zaparcie przez wiele dni, to znów nagle następowała zupełnie odwrotna reakcja i dostawał ataku biegunki, która powodowała odwodnienie i wycieńczenie. Wydawało się, że lek AZT nie pomagał Damonowi i poziom limfocytów T, białych krwinek, które chronią organizm przed infekcją, spadł do zera, zaś działanie uboczne tego środka stało się tak bardzo uciążliwe, że po wielu dyskusjach z lekarzami i z rodziną, Damon postanowił przerwać kurację. Niestety, jego kłopoty z przewodem pokarmowym nie ustąpiły i Damon popadł w głęboką depresję.





 

Przegląd Reader's Digest 1995
Tłumaczenie: Małgorzata Brenner

  • /pisane-noc/158-ycie-do-koca/686-potrzeba-ycia
  • /pisane-noc/158-ycie-do-koca/684-kartka-na-drzwiach